O zachwycie Bożym stworzeniem, podpatrywaniu innych żon i nawracających się rodzicach z Pauliną Kucińską i Pauliną Skrzynecką, dziewicami konsekrowanymi rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
W 2015 roku w diecezji zamieszkała Paulina Skrzynecka
Wiem, że pracujesz z młodzieżą gimnazjalną. Jesteś katechetką. Jak oni Cię odbierają?
P.S.: Młodzież starsza była na mojej konsekracji. Niektórzy nawet posługiwali muzycznie. Jest to dla nich chyba ważne, że jestem dziewicą konsekrowaną. Może traktują to jako umocnienie. Kiedy wchodzą w różne związki i relacje, widzę, jak pracują w nich nad czystością. Domyślam się, że są też tacy, którzy sobie myślą: „Ona wybrała inną drogę, ale my przecież chcemy żyć w małżeństwie, to nie musimy być tacy, jak ona”. Wielu przychodzi i prosi o modlitwę, rozmowę. Inni niemal się spowiadają. Krąży nawet takie zdanie: „Jeżeli przestajesz mieć relację z Pauliną, to znaczy, że z Bogiem też przestajesz mieć relację”. I może coś w tym jest. Młodzież zaczyna odchodzić od Kościoła, gdy wchodzi w grzech. Wtedy rzeczywiście widzę, że się gdzieś gubią. Niektórzy wracają po latach. Ale są też młodsi, którzy nie wiedzą, kim jestem.
Jak to się stało, że znalazłaś się w diecezji łowickiej? Pracujesz na terenie Brzezin, konsekrację miałaś w Łodzi, a teraz mieszkasz w Głownie. Czemu zdecydowałaś się na to miasto?
P.S.: Urodziłam się w Warszawie. Po 9 latach zamieszkałam w Magdalence. Później byłam koło Siedlec, po drodze przez pół roku mieszkałam we Włoszech we wspólnocie Cenacolo, później w Kołacinku w domu parafialnym, gdzie spędziłam 10 lat. Kolejnym miejscem był dom studencki w Rogowie. Po tych wędrówkach stwierdziłam, że pora zamieszkać u siebie. Szukając mieszkania, krążyłam po okolicy. Chciałam, by to było gdzieś niedaleko Brzezin, gdzie pracuję. Zależało mi, by zamieszkać w parafii, w której każdego dnia jest adoracja Najświętszego Sakramentu, Msza św. rano i wieczorem z kazaniem. Wszystko to, a nawet więcej znalazłam w Głownie. Szczególnie ważna była adoracja. Marzę, by mieć ją w domu. Adoracja jest dla mnie, zaraz po Eucharystii, najpiękniejszą formą modlitwy. Dla mnie tam się dzieje wszystko. To najcudowniejszy sposób tzw. marnowania czasu, najlepsza inwestycja czasowa. Często jest mi przykro, że mam tak dużo zaangażowań, przez co nie mogę być tak długo, jak bym chciała z Panem Jezusem. Spędzając z Nim czas, robię znacznie więcej niż gdybym zrobiła, angażując się w wiele rzeczy.
Czy możecie powiedzieć, jak się poznałyście?
P.K.: Jako pierwsza w diecezji dziewica konsekrowana pragnęłam uczyć się życia od starszych sióstr na tej drodze. I Bóg mnie wysłuchał. W czasie, gdy rozeznawałam drogę, poznałam Julitę. Pamiętam, że wtedy zastanawiałam się, co mam zrobić ze swoim życiem. Miałam chłopaka, który był naprawdę fajnym człowiekiem. Marzyłam o 10 dzieci i dobrym domu. Większość chłopaków takie pragnienia przerażały (śmiech), a ten był twardy i otwarty. Ale kiedy zapytał mnie, czy nie spotyka się z zakonnicą, wiedziałam, że muszę się określić. Julita, która była dziewicą konsekrowaną, bardzo mnie wspierała. Spotykałam się z nią i innymi dziewicami w Łodzi, gdzie poznałam Paulinę. W czerwcu, podczas jednego ze spotkań, Paulina powiedziała mi, że przeprowadza się do Głowna. To była dla mnie wielka radość. Przez długi czas modliłam się, by Bóg postawił na mojej drodze jakąś dziewicę, z którą mogłybyśmy się wspierać. I tak się stało. Teraz najczęściej raz w tygodniu spotykamy się, by wspólnie odmówić nieszpory. P.S.: Wchodząc w tę parafię, wiedziałam, że jest tu Paulina. To było dużym ułatwieniem. Ważne jest też to, że z bliska mogę patrzeć na życie dziewicy konsekrowanej. Mogę przyglądać się, jak ona przeżywa swoją konsekrację. I choć istotą naszego powołania nie jest budowanie wspólnoty, to jednak nasze spotkania bardzo nas wzbogacają. Każda z nas jest oblubienicą, żoną Pana Jezusa, ale każda jest inną żoną. Fajnie jest popatrzeć i pomyśleć, jaką żoną jest ta druga. (śmiech)
Z tego, co wcześniej powiedziała Paulina, wiemy, że jej konsekracja była i jest darem dla jej rodziny, a nawet sąsiadów. A jak to było u Ciebie? Czy Twoi rodzice też uznali, że Twój wybór i dla nich jest błogosławieństwem?
P.S.: Moi rodzice nie mieli ślubu kościelnego. Kiedy przyszedł czas naszej I Komunii św., sąsiadka stwierdziła, że trzeba nas ochrzcić. I wywiozła nas do Niepokalanowa. Jacyś studenci, których ona zabrała ze sobą, zostali naszymi chrzestnymi. Później przyjęłyśmy I Komunię. W momencie mojego bierzmowania mama uznała, że i ona przyjmie ten sakrament. Po kilku kolejnych latach stwierdziła, że może by podjęła trud przygotowania się do sakramentu małżeństwa. A ponieważ mój ojciec był ateistą, ślub odbył się jednostronnie. 4 lata temu ojciec trafił do szpitala z trzema poważnymi chorobami. Prosił, byśmy przyjechały się z nim pożegnać. Ja byłam wówczas na rekolekcjach. Poprosiłam wspólnotę o modlitwę. Z trzech spraw zrobiła się jedna. Cierpienie, ale i fakt, że wówczas pojawili się ludzie Kościoła, którzy go nie znali, ale dali mu krew, sprawiły, że doświadczył wielkiej łaski i pierwszy raz w życiu się wyspowiadał. Pomyślałam, że pewnie gdy wróci do domu, to wszystko przepadnie. Kiedy wrócił do domu, zadzwoniłam do proboszcza z Magdalenki, żeby mu powiedzieć, iż mają nowego parafianina i trzeba się nim zająć. Ks. Mirek Cholewa przyjeżdżał do domu i robił ojcu katechezy. Rodzice zaczęli też razem się modlić. Kiedy ojciec przyjmował bierzmowanie, byłam jego świadkiem. Teraz przygotowują się do sakramentu małżeństwa. Mama go odnowi, a ojciec przyjmie. Patrząc na nich, jestem bardzo dumna. Cieszę się, że Bóg dał się mocno poznać, także moim najbliższym. Można więc chyba śmiało powiedzieć, że zadbał o całą rodzinę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.