Codziennie kilkanaście sióstr modli się za nas w jedynym w diecezji klasztorze klauzurowym. Gdyby tak pomnożyć wszystkie godziny w roku spędzone przez nie na modlitwie, uzbierało by się pewnie parę miesięcy spędzonych na klęczkach.
Nieszpory
Utartym zwyczajem jest tu organizowanie podczas świątecznych obiadów i kolacji krótkich koncertów muzycznych. W czasie świąt Bożego Narodzenia są to obowiązkowo kolędy. Po obiedzie siostry mają teoretycznie czas wolny. Ale, jak zaznacza s. Paula-Teresa, każda z nich jest wtedy zobowiązana do czytania Pisma Świętego (lectio divina) lub wybranych książek. – Jakich? Każda z nas jest już na tyle dojrzała, że powinna sama coś sobie wybrać – uważa s. Paula-Teresa. Zwolnione są tylko te mniszki, które muszą w tym czasie dokończyć konieczne prace. Wtedy lectio divina planują sobie na inną porę. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w tym czasie coś sobie zacerować albo przeprać.
Na godz. 15 zwoływane są nieszpory. Klasztorna kaplica znowu zapełnia się mniszkami. Nieszpory do dziś śpiewane są w klasztorach benedyktyńskich wyłącznie po łacinie. – I dobrze – uważa s. Edyta. – Wprawdzie coraz nas mniej do śpiewania, ale gregorianka po łacinie brzmi najpiękniej. To jest język stworzony do modlitwy. Ale tak mi się widzi, że i ta łacina na nieszporach też kiedyś się skończy. Kto kiedyś będzie umiał to zaśpiewać? – martwi się.
Żałuje także s. Paula-Teresa. Mówi, że choć nie wszystko rozumie po łacinie, to tylko w tym języku daje się zawrzeć modlitwa całego Kościoła. Każde nieszpory kończy modlitwa różańcowa. Potem klasztor przygotowuje się do kolacji. Jednak wcześniej siostry znowu zbierają się w kaplicy. Tym razem na godzinę czytań. – Kolejna nasza godzina kanoniczna składa się z psalmów i czytań z Pisma Świętego albo z pism ojców Kościoła, w zależności od tematu roku liturgicznego. Dodatkowo wspomnienie świętych, przypadające na dany dzień – wylicza s. Edyta. Hymny są śpiewane, reszta recytowana. Śpiew odbywa się na dwa głosy, płynące na przemian z dwóch przeciwnych ław po obu stronach ołtarza. – W dni uroczyste na koniec modlimy się „Te Deum laudamus...” – dodaje.
Wspólna kolacja w refektarzu jest przedostatnim akcentem wieczoru. Po niej przychodzi czas na tzw. rekreację. – To wspólne spotkanie i ot, takie pogaduszki na luzie – tłumacza mniszki. – Siostry dzielą się informacjami, pytają o coś jedna drugą. Po całym dniu pracy w skupieniu, wiadomo – w człowieku zbierają się różne emocje. Dawniej to się jeszcze wtedy wspólnie śpiewało. Teraz jakoś się nie chce i nie ma za bardzo kto... – martwi się siostra. Czasami w ramach rekreacji wyświetlany jest film. Ostatnio o przebaczeniu.
Silentium sacrum
Do legendy przeszły dawne „programy rozrywkowe”, kiedy siostry w ramach rekreacji przygotowywały scenki rodzajowe. – Siostra Edyta przebierała się za góralkę, bo to przecież prawdziwa góralka jest! – ożywia się na to wspomnienie s. Paula-Teresa. – Tak, pamiętam. To był taki skecz o tym, jak Marysia w górach uczyła religii. Ale już nic z niego nie pamiętam... – reflektuje się siostra góralka. – Tylko to, że matka ksieni była tą Marysią, s. Joanna aniołem ze skrzydłami, a ja góralem w portkach cyfrowanych i góralskim kapeluszu – śmieje się mniszka.
Rekreację kończy kompleta o wpół do ósmej. To podsumowanie dnia. Po niej refleksja nad dniem, pacierze i koniecznie memento mori. Dzień kończą błogosławieństwo ksieni, „Bogurodzica”, Apel Jasnogórski, a później już tylko „silentium sacrum”, czyli święta cisza. Mniszki na noc rozchodzą się do swoich cel, które zajmują w pojedynkę. Ta benedyktyńska różni się od tych w klasztorach o regule czynnej. – Tam cela jest normalnym pokojem, u nas ciągiem dalszym modlitwy, jakby indywidualną kaplicą – zwraca uwagę s. Paula-Teresa. – To miejsce spotkania samego ze sobą i z Panem Bogiem. Przestrzeń bardzo osobista.
Krata się zestarzała
Dom sióstr benedyktynek krzeszowskich to jedyny w diecezji klasztor klauzurowy. Ale surowe zakazy wychodzenia mniszek poza obręb klauzury obowiązywały tu tylko w pierwszych latach powojennych. Wtedy wszystkie przebywające tu siostry pochodziły z klasztoru we Lwowie. Później, w miarę jak siostry zaczęły opuszczać klasztor, aby pracować w polu, uczyć dzieci religii czy posługiwać w sąsiednim sanktuarium matki Bożej Łaskawej, zaczęto odchodzić od sztywnych zasad izolacji od świata. Przełom nastąpił jeszcze w latach 70. ub. wieku, za kadencji ksieni Alojzy. Dziś krata oddzielająca rozmównicę (miejsce przyjmowania interesantów) od pomieszczeń klasztoru jest już tylko symbolem przypominającym dawne czasy. Obecnie w klasztorze przebywa stale 18 sióstr. Najmłodsza ma 38 lat, najstarsza – 101.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.