Uważa się, że najstarszą zakonnicą na świecie jest 108-letnia włoszka s. Alma Bellotti, kamilianka. Jedna z wałeckich elżbietanek w kwietniu będzie miała tylko o rok mniej. Jak wygląda jesień życia w habicie?
Siostrze Malwinie trzeba mówić prosto do ucha. Obok niej siada s. Krystyna, opiekunka. Kiedy nachyla się, aby rozpocząć rozmowę, na twarzy seniorki pojawia się promienny uśmiech. – To kiedy siostra się urodziła? – W kwietniu w roku 1930. – W 1908, siostro. – W ósmym? Ojej, już mi się to wszystko kręci. (śmiech) – Czy siostra cieszy się, że jest w zakonie? – Gdzie jestem? Zabawnie brzmiące pytanie wynika tylko i wyłącznie ze słabości słuchu. S. Malwina doskonale wie, gdzie jest i po co. – Dużo się modlę, chociaż na oczy już ledwo widzę – mówi. Jej opiekunka to przy niej młódka. S. Krystyna ma bowiem zaledwie... 81 lat. Swą postawą i uśmiechem mogłaby obdarować niejedną osobę w tzw. sile wieku. Zresztą podobnie można by powiedzieć o innych siostrach mieszkających w tej niezwykłej palcówce. Średnia wieku w elżbietańskim Domu Sióstr Emerytek to 74 lata. Współczynnik pogody ducha? Trudno mierzalny, ale wysoki. Starość nie radość? Niekoniecznie, co nie oznacza, że życiowa jesień, nawet w habicie, to łatwizna.
Kompromitacja?
Demencja, alzheimer czy inne przypadłości podeszłego wieku nie omijają babć w habitach, a po przekroczeniu klauzury wcale nie stają się bardziej... uduchowione. Każdy, kto ma u siebie w domu osobę starszą w takim stanie, wie, o czym mowa. Człowiek jest jak dziecko, często nie wie, co robi, wymaga nieustannej obsługi. – Kiedy wchodzę rano do pokoju takiej siostry z głęboką demencją, nigdy nie wiem, w jakim stanie ją zastanę: czy będzie czysta, czy trzeba będzie ją myć od podstaw. Nieraz są też trudności z ubieraniem. Wystarczy, że odwrócę się po grzebień, a ona już zaczyna wszystko zdejmować. W czasie posiłku zdarzy się, że któraś z sióstr włoży np. chleb do herbaty. Trzeba go cierpliwie wyjąć i podać następną kromkę – opowiada s. Celina, przełożona. Być może mało to świątobliwe, a ktoś nawet powie, że kompromitujące. Ale tylko wtedy, kiedy piękno zredukujemy do estetyki, a godność do wizerunku.
Obecność
Dom Sióstr Emerytek nie jest po prostu instytucją opiekuńczą, czyli swego rodzaju domem spokojnej starości, tyle że zakonnym. Tu nie chodzi o zwyczajne zapewnienie profesjonalnej opieki – tej zresztą nie brakuje, bo większość sióstr to zawodowe pielęgniarki. Wałecki klasztor elżbietanek to dom rodzinny, którego mieszkanki łączy szczególny rodzaj pokrewieństwa. – Jesteśmy siostrami, ale nie są to więzy krwi, tylko ślubów i powołania – wyjaśnia s. Bernadeta. – To są nasze współsiostry babcie – dodaje z uśmiechem s. Małgorzata. Dlatego wspólnota zakonna chroni przede wszystkim przed samotnością, rozumianą jako osamotnienie. Zapewnia obecność, czyli coś, co współcześnie jest deficytowe. – Żadna siostra nigdy nie jest pozostawiona sama sobie. Nawet jeśli starość jest długa, zawsze jest we wspólnocie. W zwykłej rodzinie bywa różnie. Tutaj wszystko jest zapewnione – mówi s. Leoncja. Zapewniona jest przede wszy- stkim właśnie obecność, także w tym najtrudniejszym momencie, kiedy trzeba zmierzyć się ze śmiercią.
Gromnica
Śmierć bywa bolesna, a życie zakonne wcale nie daje w spotkaniu z nią taryfy ulgowej. – Byłam w tym domu przy konaniu kilkunastu sióstr. Kiedy przychodzi ten moment, zawsze staramy się czuwać dzień i noc. Wyznaczamy dyżury, żeby konająca siostra nie była sama, żeby był ktoś, kto będzie się modlił, potrzyma za rękę. Niektóre siostry odchodziły w niesamowitych bólach. Bardzo cierpiały. Wręcz przyzywały Boga, prosząc Go: „Zabierz mnie już!” – wspomina s. Leoncja, dodając, że mimo nieraz ogromnego bólu, na twarzach umierających sióstr widać spokój. Śluby zakonne nie usuwają lęku przed śmiercią. Jak przyznają siostry, to żaden wstyd. Trwoga konania nieobca była nawet Jezusowi w Ogrójcu. Nie chodzi tu o zwątpienie w to, że „coś” jest po drugiej stronie. – Nie wyobrażam sobie, że mogłoby nie być dla mnie zbawienia. Zastanawiam się tylko, jakie będzie to pierwsze spotkanie z Bogiem po śmierci – dzieli się s. Leoncja, próbując zrozumieć, skąd bierze się lęk przed końcem życia: – Chodzi chyba bardziej o samo umieranie, bo to jest dla nas duża niewiadoma. Jesteśmy w ciele, a w momencie śmierci idziemy do zupełnie innej, nieokreślonej rzeczywistości. Mimo prawdziwej wiary w Boga, wcale niełatwo tego lęku się pozbyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).