Legion Maryi. Nazwa brzmi zgoła militarnie. Ale jego żołnierze walczą paciorkami różańca i – zamiast ciosów miecza – niosą posługę miłosierdzia.
Dziś, choć gromadzą przede wszystkim seniorów, tchną żywotną siłą, której mogłyby im pozazdrościć wnuki. Powoli się odradzają, bo przez lata nie mogli działać. W naszej diecezji na razie mają jedynie trzy prezydia – tak nazywają swoje podstawowe wspólnoty. Dwa działają przy radomskiej parafii Chrystusa Króla, trzecie istnieje w Pionkach, a czwarte stawia pierwsze kroki w parafii św. Teresy na radomskich Borkach.
Dzieło Irlandczyka
Mimo pokojowych założeń, musiało być w ich działaniu coś, co sprawiało, że władze komunistyczne pod koniec lat 40. ubiegłego wieku zabroniły ich działalności. Przez lata PRL nie było ich w naszym kraju, choć na kilku kontynentach tworzyli społeczność liczącą kilka milionów członków i byli obecni w 160 krajach. Swoją działalnością docierali do zagubionych i potrzebujących, a tutaj za cel swojego oddziaływania stawiali sobie też tych, którzy oddalili się od Boga i Kościoła.
– Założycielem Legionu Maryi był Irlandczyk, sługa Boży Franciszek Duff. Nazwę, ideę organizacyjną i symbole przejął od starożytnej formacji wojskowej – legionów rzymskich. Dlaczego tak? Bo były to świetnie wyszkolone formacje, oddane swojemu władcy i wiernie pełniące jego rozkazy. Legion Maryi ma być Jej niepokonaną armią, której sukcesy będą w dużym stopniu zależały od niezłomnego ducha legionistów. Ma pomagać Maryi w doprowadzeniu wszystkich do Jej Syna. Jest armią, która zdobywa świat dla Chrystusa przez Maryję. Pierwsza rada wyższa Legionu powstała w 1924 roku. Przez 7 pierwszych lat Legion Maryi rozwijał się wyłącznie w Irlandii. Później wyszedł poza jej granice i zaczął działać w Szkocji, Anglii, Walii, a potem w Indiach i USA. Przed II wojną światową działał z powodzeniem także w Polsce – mówi Zofia Sztachelska, liderka radomskiej wspólnoty, która z Legionem Maryi związała się kilkanaście lat temu, mieszkając w Warszawie.
Pierwsze kroki
W kwietniu 2009 roku do parafii pw. Chrystusa Króla na radomskim osiedlu Gołębiów przyjechali członkowie Legionu Maryi z Lublina. – Było ich troje. Występowali na każdej Mszy św. i mówili o Legionie. Zachęcali do włączenia się w dzieło ewangelizacji. Potem na spotkanie w sali parafialnej przyszło dużo osób. Ale ostatecznie zostałyśmy cztery – wspomina Anna Ładowska.
Nie było im łatwo. Ale pomocą była stała współpraca ze wspólnotą z Lublina. Ostatecznie we wrześniu udało się im zawiązać prezydium, fundamentalną wspólnotę Legionu. W listopadzie było ich już 11. Ważnym wsparciem było dołączenie do prezydium Z. Sztachelskiej. – Ideą udało mi się zarazić także mojego męża. W lipcu 2011 roku mieliśmy w naszym legionie 19 osób. Była to liczba, która pozwalała na myślenie o podziale i stworzeniu drugiego prezydium. Dwa prezydia pozwalały w strukturze organizacji na stworzenie kurii. Jej sekretarzem został mój mąż Władysław. Potem kolejne prezydium powstało w Pionkach – wylicza A. Łagowska.
W krzepnięciu wspólnoty pomogło przysłanie do niej duszpasterza. Ks. prał. Jan Niziołek, proboszcz parafii Chrystusa Króla, zlecił to zadanie wikariuszowi ks. Krzysztofowi Wabikowi.
– Zjawił się u nas i bardzo szybko zaraził się ideą Legionu. A my zaczęliśmy go nazywać generałem – śmieją się członkowie wspólnoty. Wspominają też moment, gdy ich duszpasterz został przeniesiony do parafii św. Teresy w Radomiu. – To, na szczęście, niezbyt daleko. Ks. Krzysztof nadal nas odwiedza, a w nowej parafii zaczął tworzyć nowe prezydium – mówią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.