Erotyzm w chorale gregoriańskim

To, co pokochało się w młodzieńczych marzeniach, co podziwiało się w entuzjazmie, co zamieszkało w najgłębszych przybytkach duszy...

Reklama

W czasach, gdy wszystko zdaje się być podszyte erotyką – a i nasza na nią wrażliwość wydaje się mocno nadwyrężona – doszukiwanie się w chorale erotyzmu zakrawa na koniunkturalność lub, co najmniej, tani efekt. Stawiamy jednak tezę zupełnie przeciwną: chorał ma szansę uratować erotyzm przed banalizacją i wypaczeniem!

Żeby to ukazać, spróbujmy najpierw określić, co rozumiemy pod pojęciem erotyzmu. Ponieważ nasze rozważania dotyczą muzyki, nie może w tym miejscu zabraknąć odniesienia do klasycznej, gdy chodzi o opis relacji między erotyką a muzyką, kierkegaardowskiej analizy Don Giovanniego Mozarta. Pojawia się teza, która nie tylko ośmiela do pisania o erotyzmie w chorale, ale i w jego przestrzeni pozwala dopatrywać swego rozwinięcia. Kierkegaard pisze:

Zmysłowość jako zasada – jak również to, co zmysłowo erotyczne w postaci zasady – została ustanowiona przez chrześcijaństwo, idea reprezentacji pojawiła się na świecie dzięki chrześcijaństwu. Jeżeli pomyślę sobie to, co zmysłowo-erotyczne, pod postacią zasady, siły dziedziny duchowo określonej, tzn. w tym sensie określonej, że duch ją wyklucza, jeśli pomyślę to sobie w postaci skoncentrowanej w jednym indywiduum, to osiągam pojęcie zmysłowo-erotycznej genialności. Jest to idea, której świat grecki nie miał, a którą, być może tylko pośrednio, wydało na świat chrześcijaństwo.

Jeśliby teraz ta genialność zmysłowo-erotyczna w całej swej bezpośredniości wymagała wyrazu, to powstaje pytanie, jakie medium dałoby się tu zastosować.

Trzeba tu zasadniczo jednak respektować to, że wymaga ona wyrażenia i przedstawienia w swej bezpośredniości. Pośrednio i z czynnikiem rozwagi wyrażona, podpada ona pod dziedzinę języka i podporządkowuje się określeniom etycznym. Natomiast bezpośrednio może być wyrażona jedynie w muzyce. (…) Wynika stąd, że dopiero dzięki temu muzyka nabiera pełnego znaczenia; przy tym okazuje się ona, w ścisłym rozumieniu, sztuką chrześcijańską, lub dokładniej: sztuką, którą chrześcijaństwo ustanawia (…).

Jak jednak, zwłaszcza wobec powyższych słów, rozumieć w praktyce erotyzm? Do przybliżenia całego jego bogactwa – zawsze splatającego się nieuchronnie z towarzyszącą mu ulotnością – posłużmy się innymi słowami zacytowanego właśnie duńskiego pastora, pochodzącymi zresztą również z przed chwilą cytowanego tekstu. Można się w nich doszukiwać idealnego odczuwania (a raczej przeczuwania) czy rozumienia (lub przed-rozumienia) erotyzmu jawiącego się jako

To, co pokochało się w młodzieńczych marzeniach, co się podziwiało w młodzieńczym entuzjazmie, co zamieszkało w najgłębszych przybytkach duszy w tajemniczym zagadkowym obcowaniu, napełnia nas przy zbliżeniu zawsze bojaźnią i niepewnością, kiedy wiemy, że nam chodzi o ich zrozumienie. To, czegoś uczył się fragment po fragmencie, zbierał razem, jak ptak najmniejsze źdźbło słomy zbiera, ciesząc się najdrobniejszym szczegółem bardziej niż cała reszta świata; to, coś chłonął zakochanymi uszami, samotny w ciżbie ludzkiej, nie zauważony w swoim kącie, to to, co głodne ucho pojmało, nigdy nie nasycone, co chciwe ucho w swoim wnętrzu gromadziło, nigdy siebie nie pewne, to, co najlżejszym echem drzemiącego ucha nigdy nie oszukało; co za dnia zaznane, po nocy powtórnie przeżyte, co sen mąciło i spędzało z powiek, to, o czym się śniło w nocy, o czym się musiało marzyć na jawie, co nocą wyganiało cię z łóżka w obawie, że o tym zapomnisz, to, co było wyrazem najwyższego natchnienia, co miałeś zawsze przy sobie jak niewiasta robótkę; co towarzyszyło jasną, księżycową nocą w pustych lasach nad brzegiem morza, w ciemnych uliczkach, w noc i o świtaniu, co na jednym koniu z tobą jechało, co i w powozie dotrzymywało ci towarzystwa, co dom twój wypełniało aż po najmniejszy zakątek, w uchu ci pobrzmiewało, duszę dźwiękiem napełniało, co duszę najdelikatniejszą tkaniną oplatało, to jawi się teraz konkretnie w myśli; jak te zagadkowe istoty pradawnych opowieści, co z dna morskiego wynurzają się spowite wodoroślą, wydźwiga się ono z morza pamięci oplecione wspomnieniami. I dusza rzewnie nastrojona, i serce topnieje.

Wszyscy zapewne przeczuwamy, o co chodzi – jakiś prakorzeń erotyki i mistyki, jakąś pierwotną siłę, mocną zarówno wywołującą ją tęsknotą, jak i nieodłączną od niej czystością. Owa pierwotna i czysta siła drzemiąca w każdym z nas, dąży do bliskości, zjednoczenia, ekstazy przeżywanej z kimś, komu moglibyśmy się bezgranicznie oddać. Wszystko odbywa się i katalizuje w przestrzeni zewnętrznego piękna, wdzięku i atrakcyjności – tak ciała, jak i ducha.

Wciąż jednak jest to kształt i wyraz wyżej wspomnianej wewnętrznej i drzemiącej w każdym z nas osobistej siły, dążenia, które jest potężnym i tajemniczym dynamizmem leżącym u podstaw zasadniczej polaryzacji związanej z ludzką płciowością. Tak powstałe napięcie erotyczne jest z jednej strony źródłem najszlachetniejszych dążeń człowieka (o czym świadczą najpiękniejsze strony poezji choćby Petrarki, Dantego czy Szekspira, które wymownie zbiera zakończenie Fausta Goethego: „[To, co] wiecznie kobiece pociąga nas wzwyż”). Z drugiej strony – bardzo łatwo mu stać się pożądaniem, przekraczając granicę gwałtu.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama