Teologia wytarzana w życiu

Szef Kongregacji Nauki Wiary przypomina, że teologia nie jest dziedziną oderwana od życia. A ktoś to kwestionuje?

Żartuję. Rozumiem że teza o oderwaniu teologii i ogólniej, wielu dziedzin nauki od życia musi znajdować sporo zwolenników. I nawet się im niespecjalnie dziwię. Wystarczy zauważyć, jak naukowcy są obecni w publicznej debacie. Owszem, ten czy ów zabierze głos w jakiejś interesującej społeczeństwo sprawie. Zazwyczaj jednak dopiero dobrze po czasie, wydając stosowna publikację. Czyli wtedy kiedy zainteresowanie już minie. Albo zrobi to tak uczenie, że szary człowiek ma trudności z wyłuskaniem sensu wypowiedzi. I nie jest to chyba spowodowane naiwnym przekonaniem, że dla wszystkich ten naukowy/teologiczny żargon jest jasny. Naukowiec zazwyczaj po prostu nie myśli o tym czy zostanie zrozumiany przez odbiorców, ale udzielając wypowiedzi myśli jak nie narazić się na kpiny swoich kolegów po fachu, że coś spłycił.

Daleki jestem od twierdzenia, że teologia powinna zejść z wyżyn rozważań teoretycznych na niziny codzienności. Mam jednak poważne wątpliwości, czy nie jest często swoistą sztuką dla sztuki. Mam na myśli na przykład rozważania biblistów nad sensem tego czy innego słowa, wywodzonym z jego źródłosłowu albo dociekania nad tradycją i redakcję biblijnego tekstu. Albo takie współczesne chrystologie (kto ciekawy niech zajrzy do Encyklopedii Katolickiej) próbujące wtłoczyć Jezusa Chrystusa w ramy jakiegoś filozoficznego systemu. Nawet w tak praktycznej dziedzinie jak teologia pastoralna znajdzie się sporo czysto teoretycznych szablonów. Czy takie uprawianie teologii ma sens?

Zawsze najbardziej ceniłem teologów, którzy swoją ogromną wiedzę teoretyczną potrafili przekuć w konkret ludzkiego życia. Choćby tym konkretem była „tylko” chrześcijańska duchowość. Z wdzięcznością wspominam takich moich nauczycieli jak ks. Michał Kaszowski (dogmatyk) czy ks. Józef Kudasiewicz (biblista). Ten sam styl uprawienia teologii widziałem potem u Benedykta XVI. Bo przecież ta wielka teologia naprawdę może mieć wielki wpływ na ludzkie życie. O ile przetrawiona będzie na modlitwie. Dopiero wtedy widać, że jest zupełnie prosta a przy tym niesamowicie piękna...

Bo tak zwanej wielkiej teologii naprawdę nie ma co się bać. Pamiętam pewne rekolekcje, na których kaznodzieja tłumaczył nam zamysł Ewangelisty Marka. Niektórzy ze słuchających go, wydawałoby się bardzo wyrobieni duchowo, mówili później o głębokiej teologii, którą trudno wprowadzić w życie. A ja mało nie parsknąłem śmiechem. Przecież Ewangelia Marka jest „Ewangelią Katechumena”. Czyli to kiedyś tak naprawdę były same podstawy....

Po co to piszę? Nie zamierzam apelować ani do teologów, by z wyżyn swojej wiedzy częściej schodzili na ziemię, ani do duszpasterzy, by częściej sięgali do zdrowej refleksji teologicznej (będzie okazja w Bożej Narodzenie; by zamiast rozwodzić się nad świątecznym nastrojem parę słów powiedzieli o tym, jak z perspektywy wcielenia wygląda nasze zaszczycone człowieczeństwo). Uśmiecham się tylko ciesząc się, że tak wielu dawno już odkryło, że najwznioślejsza teologia to ta, która na co dzień ociera się o konkret ludzkich wyborów...

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8