Poza rozsądną granicę

Bóg właśnie nas posyła, byśmy wyszli po tych, którzy są daleko. Byśmy im służyli. Byśmy przynieśli ich na rękach.

Reklama

W rozważaniu przed modlitwą na Anioł Pański papież Franciszek mówił wczoraj o Bogu, który nie stawia żadnych granic swojej dobroci. O Bogu, który poszerza swoje zaproszenie poza jakąkolwiek rozsądną granicę. O Bogu, który nie patrzy na zasługi, nie wybiera tylko mądrych i pobożnych. Tych, którzy wytrwali. O Bogu, który wysyła swoje sługi po wszystkich, jakich znajdą.

Dobrzy i pobożni, żyjący zgodnie z przykazaniami, niosący swój krzyż i odrzucający, ze względu na Boga, radości tego świata, mogą się poczuć oburzeni. Nagle zostali zrównani z tymi, którzy nie podejmowali tylu wysiłków, wręcz przeciwnie, dobrze się bawili. To znaczy, że nie warto się starać! Nie lepiej było wzorować się na nich i teraz mieć wszystko?!

Czasem, gdy słyszę takie argumenty, mam ochotę powiedzieć: Idź i się baw! Dlaczego tego nie robisz? Skoro uważasz to za dobro, skoro za tym tęsknisz, czemu wybierasz ograniczenia? To przecież twój wybór! Nikt cię nie zmusza! A jeśli nie chcesz, nie masz odwagi, nie narzekaj. I nie zagradzaj innym drogi do Boga.

To nie życie zgodnie z przykazaniami jest najgorszym krzyżem i cierpieniem, ale życie z daleka od Boga. Życie, w którym nie ma miłości i bezinteresowności. Życie w którym o siebie trzeba walczyć (i ani na chwilę nie można w tej walce odpuścić). Życie, w którym ludzkie rozwiązania spraw trudnych rodzą komplikacje nie do wyobrażenia, raniąc i tego, który się na nie zdecydował, i całe jego otoczenie, zwłaszcza najbliższych. W których każdy kolejny ruch zgodny z logiką świata piętrzy problemy do nieskończoności…

Nie, nawrócenie niczego tu nie rozwiąże. Konsekwencje naszych czynów pozostaną. Trzeba je będzie dźwigać, z nimi się zmagać, prosząc Boga by naprawił to, czego my już zmienić nie możemy. By wyprowadził dobro ze zła. Szczęśliwi ci, którzy się w to nie uwikłali. Nawet jeśli sami o swoim szczęściu nie wiedzą.

Bóg poszerza swoje zaproszenie poza jakąkolwiek rozsądną granicę. My byśmy ją jednak gdzieś postawili. Przecież musi być jakaś sprawiedliwość… Jakaś kara za zło i nagroda za dobro… Jakoś się chyba przecież różnimy od tych…

Nie. Nie różnimy się. Jesteśmy kochani przez Boga dokładnie tak samo, jak oni. Jesteśmy równi. Więcej: Bóg właśnie nas posyła, byśmy wyszli po tych, którzy są daleko. Byśmy im służyli. Byśmy – jeśli nie są w stanie dojść – przynieśli ich na rękach.

Wszyscy jesteśmy wezwani, aby nie sprowadzać Królestwa Bożego do granic "kościółka", naszego małego kościółka, ale rozszerzać Kościół do wymiarów Królestwa Bożego – mówił Franciszek. To znaczy: do nieskończoności. Bo Królestwo Boże, jak Boża miłość, nie ma granic. Warunek jest tylko jeden: wolność zaproszonego. Chodzi o to, by przyjął za swoją ofiarowaną mu godową szatę: szatę miłości Boga i bliźniego.

Podkreślę: pierwsza jest wymieniona miłość Boga. Nie tylko bliźniego… 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama