Ostatni ojcowie synodalni zabrali dziś po południu głos w pierwszej części debaty. Jutro wysłuchani zostaną audytorzy oraz przedstawiciele bratnich Kościołów. 13 października zacznie się dyskusja w małych grupach, która toczyć się będzie wokół relacji podsumowującej wyniki prac pierwszego tygodnia.
W kontekście trudnych sytuacji duszpasterskich podejmowany był temat Komunii dla rozwodników będących w kolejnych związkach. W ogóle nie była jednak prowadzona dyskusja podważająca doktrynę o nierozerwalności małżeństwa.
„Ogólnie możemy powiedzieć, że istnieje jedna linia ojców synodalnych, która kładzie duży nacisk na głoszenie Ewangelii małżeństwa – poinformował watykański rzecznik ks. Federico Lombardi. – Wymaga ona, by potwierdzić fakt, że jeżeli mamy do czynienia z ważnie istniejącym związkiem sakramentalnym, to nie jest możliwe dopuszczenie do sakramentów osób rozwiedzionych będących w kolejnych związkach. Jest to potwierdzenie spójności nauczania Kościoła i wierności słowu Pana. Druga linia, która w żadnej mierze nie podważa nierozerwalności małżeństwa, chce w kluczu miłosierdzia zobaczyć konkretne sytuacje życiowe i dokonać rozeznania, jak stawić im czoło. Chodzi o to, by nie negując w żaden sposób doktryny, odpowiedzieć na wymagania miłosierdzia w konkretnych duszpasterskich sytuacjach, którym trzeba stawić czoło”.
Kościół nie jest tylko punktem ściągania opłat, ale ojcowskim domem, dlatego musi cierpliwie towarzyszyć wszystkim ludziom, także tym, którzy znajdują się sytuacjach trudnych duszpastersko - mówiono na 6. sesji Synodu, która była poświęcona właśnie tej sprawie. Przypominano, że Kościół katolicki obejmuje zarówno zdrowe rodziny, jak i rodziny w kryzysie. Stąd też codzienny wysiłek uświęcenia nie może oznaczać obojętności na słabość, ponieważ cierpliwość zakłada aktywną pomoc najsłabszym.
Dyskutowano o konieczności ułatwienia procedury procesów w sprawie nieważności małżeństwa, co, jak podkreślono, nie może oznaczać ich powierzchowności ani braku poszanowania dla prawdy i dla praw stron procesu. Wskazano na konieczność postawy szacunku wobec rozwodników żyjących w nowych związkach, którzy niejednokrotnie cierpiąc w milczeniu próbują stopniowo powrócić do aktywnego uczestnictwa w życiu Kościoła. „Duszpasterstwo nie powinno być represyjne, ale pełne miłosierdzia” – wskazano w auli synodalnej.
Postulując usprawnienie procesów o unieważnienie małżeństwa ojcowie synodalni wskazywali zarazem na konieczność ich rzetelnego prowadzenia tak, by nie miało się wrażenia, że wprowadzono „katolickie rozwody”. Mówiono tu m.in. o trudnościach związanych z dostępem do sądów kościelnych (wynikających m.in. z ogromnych odległości), a także ze zbyt wysokimi dla wielu kosztami takich procesów (zaproponowano procesy gratis dla najuboższych); wskazywano też na ich przesadną długość.
Przypomniano także znaczenie takich praktyk, jak „komunia duchowa” i „specjalne błogosławieństwo” dla osób będących w nowych związkach. Wiele mówiono też o konieczności zmiany języka. Zamiast form wykluczających, jak np. „brak łaski” czy „życie w stanie grzechu ciężkiego”, zaproponowano pozytywne spojrzenie na trudne sytuacje i mówienie o „obiektywnych przeszkodach” w przystępowaniu do sakramentów.
Duży nacisk położono na konieczność lepszego przygotowania do sakramentu małżeństwa. Przypomniano, że niejednokrotnie zamiast wzrostu duchowego i ludzkiego cały proces kończy się na wskazaniach moralnych. To prowokuje pewien rodzaj religijnego i ludzkiego analfabetyzmu.
Mówiąc o konieczności szacunku dla osób wchodzących w związki homoseksualne jasno podkreślono naukę Kościoła, który za małżeństwo uznaje wyłącznie związek kobiety i mężczyzny. Wykluczono też możliwość błogosławienia par homoseksualnych, ponieważ oznaczałoby to potwierdzenie, że „Kościół uznaje je za dobry związek”.
***
„Z jednej strony jest jasny obraz kryzysu rodziny na całym świecie. Z drugiej wołanie o pomoc. Te dwie rzeczy są pewne. Na znalezienie lekarstwa musimy jednak jeszcze poczekać” – mówi abp Stanisław Gądecki, reprezentujący na Synodzie episkopat Polski.
„Przykładem podejścia do sprawy kryzysu małżeństwa na całym świecie, rozwodów i nieszczęść, jakie to wszystko niesie dla dzieci, są z jednej strony słowa, że trzeba przychodzić na pomoc, co jest zrozumiałe i konieczne, samym małżeństwom w ich formacji. To jest ta pomoc duszpasterska. Ale trzeba też iść w takim kierunku, żeby przyśpieszyć procesy sądowe o unieważnienie małżeństwa czy nawet przenosić je na drogę administracyjną, co zostało skrytykowane. Z drugiej strony podnoszą się też głosy, czy istotnie praktyka, jaka się tworzy, musi doprowadzić do nagięcia do niej doktryny? Czy to jest właściwa droga pójścia za tym, co bieżąca chwila wymaga? Stąd też jeden z ojców synodalnych nazwał próby takiego leczenia chorego, czyli stanu małżeństwa i rodziny, lekarstwem, które jest gorsze od choroby. Czyli praktycznie jako sposób, który nie przyniesie pełniejszego szacunku dla Ewangelii i nie wiadomo też, na ile pomoże samym zainteresowanym, bo w ten sposób można doprowadzić do zbagatelizowania w ogóle sprawy rozwodów” – powiedział Radiu Watykańskiemu abp Gądecki.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.