O wakacjach z Księgą Jozuego, metodzie środka, która pozwala pomnażać owoce, i otwarciu na działanie Ducha Świętego z ks. dr. Piotrem Karpińskim, nowym dyrektorem Zespołu Szkół im. ks. S. Konarskiego w Skierniewicach, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Agnieszka Napiórkowska: Zanim zaczniemy rozmowę o szkole, chciałabym zapytać o Księdza wakacje. Czy udało się złapać chwilę oddechu przed sterowaniem skierniewickim „Klasykiem”?
Ks. Piotr Karpiński: Tak, dziękuję. Odpoczywałem tak, jak lubię – w spokojnym zakątku Francji, w ciszy, w bliskości morza. Podobnie jak w latach ubiegłych mieszkałem na plebanii, która była moją bazą. Miałem tam czas na wyjazdy, odpoczynek nad morzem, spacery, modlitwę. Zawsze na urlopie moim towarzyszem jest słowo Boże. Ono daje moc i przygotowuje mnie do nowych wyzwań. W tym roku przed urlopem miałem takie natchnienie, by rozważać Księgę Jozuego, który – jak wiadomo – wprowadzał Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Kiedy medytowałem nad tym tekstem, Pan Bóg pokazał mi masę rzeczy. Po pierwsze – Ziemia Obiecana nie była podana na tacy, ale trzeba było ją zdobyć. A więc obietnica Boga jest zadaniem, które trzeba wykonać. Drugim ważnym odkryciem było, że warunkiem wykonania zadania jest współpraca z Bogiem – to On walczył za Izraelitów. Ci przegrywali, jak tylko zaczynali sobie przypisywać zasługi. Trzecią prawdą było poznanie cech przywódcy, a więc i cech dyrektora, na przykładzie Jozuego, którego charakteryzowały łagodność, ale i stanowcza konsekwencja.
W ciągu roku pracy w szkole mógł Ksiądz nie tylko poznać nauczycieli i uczniów, ale także przyjrzeć się ogólnemu funkcjonowaniu szkoły. Proszę powiedzieć, z czego Ksiądz zrezygnuje, a na co położy nacisk?
Na pierwszej prowadzonej przeze mnie Radzie Pedagogicznej, która była połączona z moimi imieninami, wiele osób życzyło mi, by spełniły się wszystkie moje plany i projekty. I wtedy uświadomiłem sobie, że tych planów, to – póki co – wcale tak dużo nie mam (śmiech). Przejmując szkołę, zawsze można pójść w dwie skrajności. Pierwszą jest robienie rewolucji, czyli wprowadzanie zmian dla samych zmian. Dotąd było źle, ode mnie zacznie się szkoła. Drugą skrajnością jest bierność, nicnierobienie z obawy, że ktoś nowe pomysły potraktuje jako zamach na świętość i tradycję. Osobiście zamierzam obie skrajności odrzucić i pójść drogą środka. Czyli drogą rozsądnych zmian, które są konieczne, przemyślane i podyktowane zmieniającą się rzeczywistością i wyzwaniami współczesności. Motywem często pojawiającym się podczas zakończenia roku szkolnego były dotychczasowe owoce i troska o to, by ich nie zmarnować. Poza trochę przesadnym – moim zdaniem – zadowoleniem z siebie, to ważne zagadnienie. Ale droga może być tylko ewangeliczna – to, co jest, zachowuje się tylko przez pomnażanie. Odnoszę to do kwestii zmian i rozwoju szkoły. Ja się nie boję zmian. Jeśli jestem do czegoś przekonany, to mam determinację, by to przeprowadzić. Ale, jak mówiłem, nie mogą to być zmiany dla samych zmian. Jako dyrektor będę się wsłuchiwał w potrzeby społeczności szkolnej, która składa się z trzech różnych grup – uczniów, nauczycieli i rodziców. Zresztą przez miniony rok słuchałem tych wszystkich trzech grup. Zgłaszane uwagi złożyły mi się w pewną całość. Nie mam też wątpliwości, że szkoła katolicka, poza dbaniem o wyniki, ma także pomagać i służyć ludziom. Dlatego w duchu papieża Franciszka w następnych latach chciałbym umożliwić kilku osobom niezamożnym, a uzdolnionym z naszej diecezji darmową naukę w szkole. Kwestię tę musimy jeszcze przemyśleć i dobrze przygotować od strony prawnej. Bardzo chciałbym, by nasza placówka wpisywała się w misję Kościoła. I by dawała dobre doświadczenie Kościoła.
Rozumiem, że dziś trudno zrobić listę zaplanowanych zmian, ale czy to, o czym Ksiądz wspomniał, można pokazać na jakichś konkretach?
– Jednym z moich priorytetów będzie utrzymywanie dobrych relacji z uczniami. Chcę ich poznać, żeby nie byli dla mnie anonimowi. Chcę też poznać ich problemy i potrzeby. Dlatego jako dyrektor nie tylko nie zrezygnowałem z nauczania, ale nawet dołożyłem sobie godzin dydaktycznych. Oprócz katechezy, będę też w wybranych grupach uczył filozofii. Ufam, że pomoże mi to osiągnąć lepsze porozumienie z uczniami i nauczycielami, których pracę będę znał nie zza biurka, ale z doświadczenia. Wiem, że wolałaby pani, żebym podał jakieś konkrety. Ale proszę mnie zrozumieć: ja nie jestem premierem, który wygłasza exposé. Nie mam programu opracowanego w punktach. Myślę, że mój styl, podejście do różnych spraw będą jasne i rozpoznawalne. Dziś mogę zdradzić, że marzy mi się ewangelizacja, większe otwarcie okien na działanie Ducha Świętego. Ale jednocześnie musimy mieć świadomość własnej tożsamości – szkoła to nie klasztor.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).