Korea, do której przyjechał Papież, to kraj, w którym wyraźnie brak silnego duchowego autorytetu – uważa prof. Serena Kim, wykładowca teologii misyjnej.
W jej przekonaniu Koreańczycy bardzo takiego autorytetu potrzebują, zwłaszcza w dobie różnorakich kryzysów. Dlatego z tak wielkimi nadziejami goszczą w swej ojczyźnie Papieża Franciszka – mówi. prof. Kim.
Jaka jest aktualna sytuacja w Pani ojczyźnie?
W ostatnim czasie w Korei doświadczamy wielorakich kryzysów: politycznych, gospodarczych, społecznych. Całkiem niedawno zamknięto kilka wielkich przedsiębiorstw. Wielu robotników straciło pracę. To stwarza liczne problemy. Na domiar złego zatonął prom Sewol. Była to wielka narodowa tragedia. Czujemy się więc zranieni, w jakimś sensie sparaliżowani przez te wydarzenia. Liczymy, że Papież pomoże nam się z tego podnieść, z nową nadzieją na przyszłość.
Korea nie jest krajem katolickim, lecz wieloreligijnym. Jakie znaczenie odgrywa w tym kontekście Kościół katolicki?
Dopóki żył kard. Stephen Kim Sou-hwan, wszyscy Koreańczycy uznawali go za wielki autorytet duchowy. Kard. Kim zmarł przed pięciu laty. Teraz Koreańczycy nie mają takiego autorytetu. Czujemy to bardzo mocno w kontekście tych różnych kryzysów i tragedii, o których wspomniałam. Zwłaszcza my katolicy rozglądamy się za takim liderem, ale biskupi milczą. Nie ma nikogo, kto by dorównał kard. Kimowi. Tym niemniej trzeba powiedzieć, że Koreańczycy darzą Kościół katolicki wielkim szacunkiem. Jest dla nich moralnym autorytetem. Trzeba też pamiętać, że wszyscy Koreańczycy, nawet katolicy, noszą w sobie dziedzictwo konfucjanizmu i są dość „elastycznie” nastawieni do innych religii. Wysoko cenią Kościół katolicki, ale też na przykład buddyzm. Mniej ceniony jest już natomiast protestantyzm, bo protestanci mają zbyt negatywne nastawieni, zawsze protestują...
A jakie są relacje między różnymi religiami i ich wyznawcami?
Część wiernych stara się prowadzić aktywny dialog, ale są też i tacy, którzy się spierają. Na przykład protestanci są wrogo nastawieni do wszelkich religii tradycyjnych, w szczególności do buddyzmu. Dwa lata temu jeden z protestantów spalił zabytkową świątynię buddyjską. Takie incydenty zdarzają się regularnie.
A czy prowadzony jest również dialog oficjalny między poszczególnymi religiami?
Tak, jeśli chodzi o dialog oficjalny, to istnieje komisja przedstawicieli siedmiu głównych religii. Ostatnio mówi się o potrzebie rozszerzenia tej komisji również o islam, bo coraz więcej muzułmanów przybywa do Korei. W każdym razie ta komisja obraduje dość regularnie. Ale chciałabym też jeszcze dodać, że tuż przed przyjazdem Ojca Świętego moja koleżanka, która jest protestantką i studiowała nawet teologię w Niemczech, powiedziała mi, że Franciszek również dla niej jest Papieżem. Wierzę więc, że Franciszek pozytywnie wpłynie na dialog międzyreligijny zarówno w tej komisji, jak i między Koreańczykami.
Czego się Pani spodziewa po tej wizycie?
Mam oczywiście nadzieję, że Papież tchnie w nas nadzieję, przekaże nam ewangeliczne przesłanie, tak jak o tym pisze on w Ewangelii gaudium. Ale bardzo bym też chciała, by Franciszek poznał Koreę, sytuację w jakiej się ona znajduje. Musimy Papieża zapoznać z realiami. Mam nadzieję, że Papież zrozumie nas trochę głębiej.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.