Śmierć czworaczków otworzyła oczy jednej z pracownic kliniki aborcyjnej w USA.
Abby Johnson z fundacji "And Then There Were None" podzieliła się z mailem, który dostała od byłej pracowniczki kliniki aborcyjnej.
Pisze w nim, że jednego popołudnia do kliniki przyszła kobieta narzekająca na okropny ból, gdyż w innej placówce dostała silny środek o działaniu aborcyjnym. Chciała się w ten sposób pozbyć czwórki dzieci, które nosiła w łonie. Był to drugi trymestr ciąży.
Aborcjoniści kazali jej pójść do łazienki, rozebrać się do pasa w dół i usiąść na toalecie. Po chwili wszyscy byli przerażeni tym, co się zaczęło dziać. Pierwsze dziecko wpadło do toalety. Przytrzymując je przy ciele kobiety, przeniesiono ją do sali zabiegowej. Po chwili pojawili dwaj chłopcy, którzy silnie się obejmowali. Ich ramiona były w pełni uformowane. Czwarte dziecko usunęli z łona specjalną pompą. Zwłoki dziecka przyszły na świat w kawałkach.
Aborcjonistka pisze w mailu, że widok martwych niemowląt w pełni uformowanych, zupełnie ją przemienił. Rozpłakała się. Wiedziała, że już nie może dłużej zabijać. Opuściła klinikę jeszcze tego samego dnia.Także czterech innych pracowników porzuciło miejsce pracy.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.