Pierwszy krok polskiego Kościoła wygląda dobrze. Za nim jednak muszą pójść kolejne. Sam plan niczego nie rozwiązuje. Trzeba go jeszcze zrealizować.
W sobotę w Krakowie zakończyła się pierwsza kościelna konferencja na temat pedofilii. Jej elementem najbardziej nagłośnionym była piątkowa liturgia pokutna, ale na niej się nie skończyło. Bo też i nie powinno się skończyć.
Zderzenie z faktem wykorzystywania seksualnego dziecka jest trudne. Może budzić szok i niewiarę, zwłaszcza jeśli sprawca jest osobą dobrze znaną i szanowaną. To – niestety – naturalne. Ale potężnie traumatyzujące dla ofiar, które zdecydowały się ten fakt ujawnić. Zdarza się, iż przełożeni kościelni mocniej traumatyzują ofiary niż sprawca nadużycia swoim czynem – mówiła jedna z prelegentek. To bardzo ważne słowa. Dlatego tak cenna jest świadomość, że pedofilia nie omija żadnego środowiska i gotowe standardy postępowania. Standardy, które są nie tylko na papierze, ale wbite w świadomość ludzi. Tylko wtedy szok i niedowierzanie mają szansę nie przełożyć się na zachowanie.
Na konferencji pojawiło się kilka ważnych postulatów.
Po pierwsze, wszystkie instytucje kościelne pracujące z dziećmi i młodzieżą zobowiązane są do przyjęcia i stosowania przejrzystych procedur prewencji. To wynika z przyjętego przez KEP dokumentu. Każda z nich powinna posiadać własny kodeks zachowań, wyznaczyć osobę odpowiedzialną za prewencję i organizować szkolenia dla pracowników i wolontariuszy. Po drugie, konieczne jest usprawnienie procesów decyzyjnych w strukturach kościelnych. Trwają one zbyt długo. Po trzecie – to jeden z ważniejszych postulatów - trzeba stworzyć system punktów kontaktowych dla osób pokrzywdzonych. Punktów, w których spotkają one osoby przygotowane do rozmowy. Zdolne poradzić sobie także z własnymi emocjami. Nawet najlepsze szkolenia nie uzdolnią do prowadzenia takich rozmów każdego. Mogą co najwyżej pomóc w tym, by kontakt z instytucją nie powiększał traumy. Po czwarte w końcu: zostaną opracowane wspólne minimalne standardy dla wszystkich seminariów, dotyczące tzw. formacji ludzkiej.
Pierwszy punkt stanie się wymogiem w momencie wejścia w życie dokumentu przyjętego przez KEP. Mam nadzieję, że instytucjom zostanie zaproponowany mądry wzorzec procedur i nie będą go musiały samodzielnie wymyślać. Ewentualnie zaadaptować do swoich warunków. To chyba najprostsze rozwiązanie, przy okazji dające szansę, że procedury będą rozsądne…
Punkt drugi wymaga nieustannego przypominania o tym, jak ważną sprawą jest czas. Nie wszystko da się wymusić procedurami. Trzeba z uporem budować w ludziach świadomość, że najważniejsze w naszym myśleniu musi być dobro tego, kto został skrzywdzony.
Szkolenia. Pracowników, wolontariuszy, specjalistów... Tym chce się zająć Centrum Ochrony Dziecka. Do realizacji tych celów potrzeba jednak pieniędzy. Nie da się tego rozwiązać w mechanizmie wolontariatu. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się sensowna propozycja finansowania tej instytucji. To zdecydowanie lepszy pomysł niż tworzenie własnych, nie daj Boże konkurujących, mini-ośrodków.
Opracowania punktu czwartego podjął się już sekretarz Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych. I dobrze, nie ma na co czekać.
Podsumowując: pierwszy krok po szoku polskiego Kościoła wygląda dobrze. Za nim jednak muszą pójść kolejne.
Sam plan niczego nie rozwiązuje. Trzeba go jeszcze zrealizować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.