Jak działa Duch Święty, po co nam goście z zagranicy i po co są cuda, mówi bp Andrzej Siemieniewski.
Zaprosiliśmy specjalnych rekolekcjonistów, Włochów z pochodzenia, ale posługujących w Brazylii. Nie mamy swoich?
Rzeczywiście, często spotykam takie stawianie sprawy: po co nam goście z zagranicy, dlaczego ktoś z zewnątrz ma pracować w naszym lokalnym Kościele czy zgromadzeniu zakonnym? Czy on będzie rozumiał naszą mentalność, specyfikę? Tego typu opinie są dla mnie sygnałem, że coś straciliśmy w porównaniu z minionymi epokami. Otóż Kościół starożytny i średniowieczny był Kościołem powszechnym nie tylko w postulacie i w nazwie, ale i w praktyce. Ot, taki św. Ireneusz z Lyonu, który mógł działać od Azji Mniejszej przez Italię aż po Galię. I nikt nie pytał: czy on zrozumie naszą specjalną, galijską mentalność albo naszą specjalną małoazjatycką mentalność. Europa była ich! Wędrowali z kraju do kraju, bo Kościół jest powszechny. Spójrzmy na Irlandczyków, którzy w VI i VII w. ewangelizowali Europę. Spójrzmy na św. Kolumbana, który zaczynał w Irlandii, a skończył w północnej Italii i nikt nie pytał: a czy Irlandczyk naszą italską mentalność zrozumie? Był raczej problem: czy jest to mąż Boży, czy jest to człowiek Kościoła, czy jest to człowiek Ducha Świętego.
Słucham i nie ukrywam zaskoczenia tym odniesieniem.
Bo coś z tego właściwego rozumienia „katolickości” straciliśmy we współczesnych czasach. Kościół podzieliliśmy sobie na zamknięte, ogrodzone narodowe poletka. Bardzo pięknie, że Kościół jest z narodem i kultywujemy nasze narodowe tradycje, ale pod jednym warunkiem, że się w nich nie zamkniemy, że kultywując je i dziękując Bogu za dar ojczyzny, umiemy nieustannie przyjmować impulsy z zewnątrz. I tak jak umiemy przyjąć papieża z Argentyny, tak najróżniejszych apostołów i duchownych – i świeckich, i zakonników, którzy przybywają z zagranicy. I nie pytajmy: czy my nie mamy swoich! Mamy swoich: z Anglii, z Irlandii, z Nigerii, z Boliwii czy z Brazylii. To są nasi ludzie! Ponieważ są z Kościoła, a Kościół jest powszechny.
Mąż Boży – to człowiek, który ma specjalne względy u Pana Boga, czy raczej można się do tego przygotować? Każdego stać na rzucenie się na taką głęboką wodę?
Pewnie każdego stać, ale rodzaj tej głębokiej wody i czas, i miejsce wybiera Pan Bóg. Nie wasza to sprawa znać czasy i chwile, ale Ojciec upatrzy sobie sposób odnawiania królestwa Bożego… – mówi Pan Jezus. Dlatego jest ważne, byśmy jako kapłani, ale i animatorzy świeccy, których nie brakuje, czuli się dyspozycyjni, czyli do dyspozycji Pana Boga, w takich miejscach i sytuacjach, w których zechce nas posłać i zechce nas wykorzystać. Jednym słowem, żeby zawsze liczyć na nieoczekiwane przygody w życiu duchowym. A przygody to są sytuacje, w których dyryguje Pan Bóg.
Pan Bóg daje nam zwyczajną drogę działania w życiu duchowym: modlitwa, słowo Boże, sakramenty. Czy Jemu za mało jest tego, co zwyczajne, że wzywa nas jeszcze do takich szczególnych działań charyzmatycznych?
W tym pytaniu kryje się brak w zrozumienia modlitwy codziennej, czytania Pisma Świętego i sakramentów. Jeżeli te sposoby działania Pana Boga nazwiemy zwykłymi, to kryje się w tym niebezpieczne mniemanie, że nie ma się czego specjalnie spodziewać po codziennej modlitwie, po lekturze słowa Bożego czy sakramentach. A przecież po to się modlimy, po to czytamy Pismo Święte, po to przystępujemy do sakramentów, żeby Pan Bóg nami potrząsnął. I takiego potrząśnięcia potrzebujemy! Święta Teresa z Avila pisała do swoich córek duchowych, czyli karmelitanek, że mistyczne, karmelitańskie stany czekają je po codziennym, głębokim, powolnym odmawianiu modlitwy „Ojcze nasz”. Z tą modlitwą wiązała wielkie oczekiwania i zarówno ona sama, jak i jej wychowanki doczekały się ich spełnienia. Zatem widzimy, jak ławo może nam umknąć niecodzienne bogactwo codziennych modlitw, pochyleń nad słowem Bożym, przyjmowania sakramentów – w nich jest ukryte nieoczekiwane i nieprzewidywalne działania Boga.
Nieoczekiwane i nieprzewidywalne działania Ducha Świętego – to musi być stresujące.
To sformułowanie zaczerpnąłem od kard. Józefa Ratzingera z jego komentarza do historii Kościoła. Tam właśnie stwierdził, że nasza otwartość na nieoczekiwane i nieprzewidywalne działania Ducha Świętego należy do sukcesji apostolskiej. Kościół prawdziwie apostolski na takie działania ma być otwarty.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).