Sakrament to nie czarodziejskie hokus-pokus. Same oleje na czole nic nie zmienią. Żeby Duch Święty mógł działać, potrzeba wiary i… współpracy całej rodziny.
Odświętne dekoracje, ściskane w rękach karteczki, przećwiczone kroki do ołtarza i kwiaty dla biskupa. Gromkim głosem wypowiadane zapewnienia o dojrzałości, a potem pustoszejące kościelne ławki – co zrobić, żeby ten przygnębiający obrazek odszedł do lamusa? Współpracować.
Nie poczujesz, nie zrozumiesz
– Złośliwa definicja mówi, że bierzmowanie to uroczyste pożegnanie z Kościołem pod przewodnictwem biskupa. Ja się w nią w stu procentach wpisałem – przyznaje się Bartek, 25-latek z niewielkiego miasteczka. – Jedyne, co zapamiętałem to ulgę, że koniec z zakuwaniem i zbieraniem podpisów od księdza. Trochę trwało zanim uświadomiłem sobie, że zmarnowałem kawał czasu – śmieje się. Że Duch Święty i na niego stąpił, odkrył w ubiegłym roku, gdy kuzyn poprosił go, żeby został świadkiem podczas bierzmowania. – U nas w rodzinie stosunek do Pana Boga, mówiąc delikatnie, jest raczej luźny. Niby wszyscy ochrzczeni, od święta na Mszę pójdą, ale trudno powiedzieć, żeby ogień wiary się palił. Trochę się nawet zdziwiłem, że Michał poprosił mnie o świadkowanie, ale się zgodziłem. W pewnym sensie przygotowywałem się razem z nim, odkrywając, że Kościół to nie katechizmowe regułki – opowiada i dodaje z uśmiechem: – Potem była spowiedź po latach i kiedy trzymałem mu rękę na ramieniu podczas udzielania sakramentu, chyba obydwaj byliśmy równie przejęci, że przeżywamy coś niezwykłego. Bp Edward Dajczak nie ma wątpliwości, że ten „element przeżyciowy” jest równie ważny, jak przyswojenie prawd wiary. – W procesie formacyjnym doprowadzającym do sakramentu bierzmowania akcent katechizmowy i doświadczanie jeszcze nie wszędzie zostały zrównoważone. Niekiedy to przygotowanie jest trochę „niedomodlone”. A przecież człowiek potrzebuje też emocji. Nie da się powiedzieć przecież komuś na sucho „kocham cię”. Tu ważne jest doświadczenie wiary – tłumaczy bp Dajczak.
Syndrom Zacheusza
W tym nieodzowne są zastępy świeckich animatorów, ale pomocne są też rekolekcje przygotowane specjalnie dla kandydatów do bierzmowania. – Nawet, kiedy jadąc na nie, nie bardzo wiedzą po co. Księża czasem opowiadają, że ci młodzi jeszcze w piątek są pełni wewnętrznego rozgardiaszu, a już w sobotę potrafią do północy w kucki siedzieć przed Najświętszym Sakramentem na cichej rozmowie z Panem Bogiem. Może w jednym czy drugim nic nie zaskoczy, ale w następnych dziesięciu się obudzi. Bogu wystarczy czasem odrobina ciekawości. Jak z Zacheuszem, który właził przecież na to drzewo tylko dlatego, że był żądny sensacji. Tak jest z tymi młodymi. Trzeba im umożliwiać spotkania z Bogiem, wzbudzenia ich ciekawości, żeby z tego spotkania wrócili zupełnie innymi ludźmi – mówi bp Dajczak.
Magda Borkowska, świeżo bierzmowana świdwinianka, przyznaje, że nawet w kimś, kto regularnie jest w kościele, rekolekcje mogą dużo zmienić. – Kiedy pojechałam pierwszy raz odkryłam zupełnie inny Kościół. Sama też poczułam się w nim pewniej, bo spotkałam ludzi, którzy wierzą, a nie idą do kościoła na pokaz, albo nie idą wcale, ale za to wyśmieją tego, kto chodzi – opowiada. Cieszy się, że jej przygotowanie do sakramentu nie było tylko zapełnianiem kolejnych kratek podpisami z „zaliczonych” nabożeństw. – Podpisy? Jakie podpisy? Ja nawet nie wiem, gdzie mam tę książeczkę – śmieje się jej koleżanka, Małgosia Majka. – Trochę się denerwowałam, ale bardziej tym, czy się nie potknę. A samo bierzmowanie było dla mnie czymś naturalnym, kolejnym krokiem. Tym bardziej, że przygotowywaliśmy się bardzo długo, od drugiej klasy gimnazjum. Czekałam na ten moment, bo zastanawiałam się, czy coś się zmieni we mnie. Zmieniła się chyba tylko świadomość, że teraz tak naprawdę to ode mnie, a nie od rodziców zależy, czy będę chodziła do kościoła – dzieli się wrażeniami z niedawnej uroczystości.
– Bardziej niż na samo bierzmowanie czekam na to, co będzie się działo teraz. Ksiądz podpowiedział nam, żebyśmy modlili się do Ducha, rozmawiali z Nim. Chcę czuć, że On będzie cały czas przy mnie – dodaje jej koleżanka Asia Helwig.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).