Trzy dekady łaski

Ile osób przewinęło się przez tę wspólnotę, trudno zliczyć. Dla jednych była to duchowa podróż pociągiem osobowym, dla innych – pospiesznym bądź dalekobieżnym. Bez względu na czas spędzony w „składzie”, którego maszynistą i zawiadowcą był Duch Święty, pasażerowie zgodnie potwierdzają, że była to jedna z najważniejszych i znaczących podróży w ich życiu.


Reklama

Salka wzrostu


W czasach największego rozkwitu wspólnoty w spotkaniach modlitewnych uczestniczyło ponad 150 osób. Żeby zająć miejsce siedzące, wielu z nich przychodziło trochę wcześniej. Ducha Świętego wzywali uczniowie ostatnich klas szkoły podstawowej, licealiści, studenci, a nawet kilka osób starszych. Jedną z nich był Zygmunt Owczarek, który – bez względu na okres liturgiczny – zawsze na ustach miał słowo „Alleluja!”. Z roku na rok wspólnota angażowała się w coraz więcej dzieł. Dbała o oprawę jednej z niedzielnych Eucharystii, prowadziła modlitwę wstawienniczą, czuwania pierwszopiątkowe i przed zesłaniem Ducha Świętego. Ponadto przygotowywała jeden z ołtarzy na Boże Ciało. Osoby ze wspólnoty zajmowały się prowadzeniem grupek dzielenia nie tylko we wspólnocie, ale także w szkołach. Starsi członkowie stanowili również kadrę animatorską podczas obozów letnich w Mikaszówce.


Podanie dziś liczby osób, które we wspólnocie uczyły się modlitwy i poznawały żywego Boga, stwarza niemałą trudność. Szacuje się, że w samym REO wzięło udział ponad 500 osób. Osobista relacja z Bogiem, a także zawiązane przyjaźnie to dobro, na które wskazują wszyscy dawni i obecni członkowie „Apostoła”.
– To były niezwykłe czasy – wspomina I. Kowalska. – Mimo że moja nieśmiałość kazała mi na początku trzymać się nieco z boku, w tym miejscu rozwinęłam skrzydła. Pojechałam na REO, grałam na gitarze, śpiewałam w scholi. Zawiązałam przyjaźnie, które trwają do dziś. Właśnie we wspólnocie, nauczyłam się rozmowy, pracy nad sobą. Tam przygotowywałam się do małżeństwa i tam uczyłam się pewnej kultury duchowej. To były niezwykłe lata. Mimo że mieliśmy jeden sweter, jedne spodnie i stare buty, czuliśmy się szczęśliwi. Kościół był wówczas naszym domem, a Duch Święty – kierownikiem – wspomina Iza.


Ziarenko z mocą


Ci, którym dane było choć na chwilę zakotwiczyć we wspólnocie, zgodnie potwierdzają, że był – a dla tych, którzy nadal w niej są, jest – to czas wzrostu, służby i zaprzyjaźniania się z Bogiem i ludźmi. – „Apostoł” miał wpływ na całe moje życie. Zostałam w nim wyposażona w coś w rodzaju szkieletu moralnego – podkreśla Anna Juraś, która do wspólnoty przyszła w czasie, gdy bardzo potrzebowała akceptacji. – Tam ją znalazłam. Wówczas wiele rzeczy wydawało mi się czarno-białymi. Taki radykalizm zachęcał do wysiłku. Dziś wiem, że Bóg kocha nas bez względu na wszystko, ale wiem też, że z Jego pomocą możemy wiele przetrwać i wyrwać niejedną morwę z korzeniami. Tym, nad czym często się zastanawiam, są niesamowite relacje z ludźmi. Bez względu na to, ile lat się nie widzieliśmy, ciągle mamy do siebie zaufanie. Spotykając się po latach, rozmawiamy tak, jakbyśmy ostatni raz widzieli się wczoraj. Z koleżankami z klasy takiej prawidłowości nie zauważam. No, ale z nimi nie przeżyłam tylu wspaniałych chwil i wzruszeń – wspomina Ania, którą za czasów „Apostoła” wujek straszył, że przez to, że należy do wspólnoty, nie dostanie się na studia.


– Takie to były czasy – wtrąca Robert Miklaszewski, który zawsze chętnie angażował się nie tylko w życie religijne, ale i akcje patriotyczne. – Nie mam wątpliwości, że odwagę do takich działań wyniosłem ze wspólnoty. Mając swój styl, byłem tam akceptowany. Wiedziałem też, że Bóg nade mną czuwa, a walka w słusznej sprawie ma sens. Na początku najważniejsi byli dla mnie ludzie. Z czasem Bóg zajął pierwsze miejsce. Gdyby nie „Apostoł”, nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie. Ciągle mam poczucie, że zasiane wówczas ziarno kiełkuje i ma moc. To, że tymi ziarnami Duch Święty obdzielił wiele osób, sprawia, że istnieje spora grupa ludzi, którzy się rozpoznają, mogą na siebie liczyć. I to jest niezwykłe.


Dziś, mimo że w spotkaniach nie uczestniczą tłumy, „Apostoł” nadal jest miejscem wzrostu dla wielu osób. Wśród jego członków są tacy, którzy związani są z nim 30 lat. Pamiętając swoją młodość, z zachwytem patrzą na swoje dzieci i nowe pokolenie, które – tak jak oni kiedyś – otwiera się na Ducha Świętego, otrzymuje Jego dary i zaczyna nimi posługiwać.
– Od zawsze ważne było dla mnie to, że w „Apostole” są osoby starsze ode mnie – wtrąca Monika Sawicka. – Przy nich dokonało się moje nawrócenie. Ich świadectwo to nie tylko słowa. To, co mówią, widzę w ich życiu. Widzę też, jakie owoce przyniosło to w ich dzieciach. Ich przykład jest lampą dla mojego małżeństwa i podpowiedzią, jak prowadzić własne dzieci.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7