Czy tylko mnie się wydaje, że powoływanie się na tak zwane względy duszpasterskie może być czasem antyduszpasterstwem?
Dane mi było w tym roku uczestniczyć w liturgii Wigilii Paschalnej, która rozpoczęła się o 19.00. Szczerze? Przeżycie traumatyczne. Dziwnie się czułem, gdy słyszałem często powtarzane w liturgii słowa odnoszące się do sprawowania jej w nocy, gdy na dworze było jeszcze całkiem jasno. Miałem wrażenie, że uczestniczę w jakimś kiepskim przedstawieniu. I naszła mnie myśl prawie bluźniercza: jeśli w liturgii słyszę „tej właśnie nocy Chrystus skruszywszy więzy śmierci jako zwycięzca wyszedł z otchłani”, a widzę, że jest dzień, to może w liturgii nic nie jest prawdziwe? Może zmartwychwstanie Jezusa jest też tylko jaką przenośnią, jakimś symbolem? Może podobnie powinienem traktować też słowa z przeistoczenia „to jest Ciało Moje, które za was będzie wydane”? Jeśli wszystko jest tylko jakimś przedstawieniem, wielką przenośnią, teatrem, to co w mojej wierze jest prawdziwe?
Rozpoczynanie liturgii Wigilii Paschalnej w dzień i inne, podobne praktyki, tłumaczy się zazwyczaj względami duszpasterskimi. Że skończyłoby się to za późno, że starsi nie przyjdą, że potem ciężko by było wstać na rezurekcję (bo wieczorem to dla niektórych kompletnie odpada) itd. itp. Jestem jednak przekonany, że to gol samobójczy. Przecież jeśli mnie takie myśli przyszły do głowy, to dlaczego nie miałyby przyjść wielu innym przeżywającym w takich warunkach liturgię? Czemu oni nie mieliby pomyśleć, że cała nasza wiara, zarówno nadzieja którą niesie, jak i jej wymagania, to w gruncie rzeczy jakiś teatr, w którym wystarczy w odpowiednim momencie porozumiewawczo mrugnąć okiem do spowiednika, proboszcza w kancelarii (załatwienie jakiejś sprawy) czy oficjała w sądzie biskupim (sprawy o nieważność małżeństwa) i już wszystko będzie OK?
Czytelność znaków w liturgii to sprawa naprawdę ważna. Do dziś pamiętam, jak podkreślał to zmarły kilkanaście lat temu duchowy opiekun naszego portalu, ks. Roman Kempny. I nie chodzi tu tylko o sprawowanie liturgii Wigilii Paschalnej. Przecież bywałem na mszach w różnych miejscach Polski. Zwłaszcza te z udziałem dzieci często bardziej przypominają katechezę o liturgii niż samą liturgię. Bywa i tak, że słowo Boże podczas liturgii dla dorosłych głosi dziecko. Bo tak ładnie czyta. Ale czy dorosły może tak przekazane wezwanie potraktować poważnie? Zdarza się, że ten czy ów ksiądz dość lekko podchodzi do rubryk to i owo dokładając z własnej inicjatywy. Albo wykorzystuje miejsce na krótki komentarz do wygłoszenia kolejnego kazania.
Ale najbardziej jaskrawym przykładem złego podejścia do liturgii są msze sprawowane dla uświetnienia jakiejś uroczystości. Nie, wcale nie mam tu na myśli czyichś urodzin czy rocznic ślubu. Chodzi mi o różne kościelne i świeckie uroczystości, które gromadzą różnych oficjeli. Trudno czasem nie odnieść w takich wypadkach wrażenia, że oddawanie czci Ojcu w Duchu Świętym przez Chrystusa z Chrystusem i w Chrystusie ma wtedy znaczenie trzeciorzędne, a najważniejszy jest właśnie udział owych zacnych, nie zawsze wierzących gości. Tylko czy w ten sposób liturgia jest szkołą autentycznej wiary czy znów uczy przybyłych, że to tylko taki teatrzyk?
Liturgia – jak sama nazwa wskazuje – jest dziełem ludu Bożego. Ale jest też miejscem działania żywego Boga, przychodzącego do człowieka w swoim słowie czy sakramentalnych znakach. Nie wolno nam się stawiać w roli jej właścicieli. Musimy pamiętać, że jesteśmy sługami. Sługami udzielającego się człowiekowi Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.