Co gra w duszy polskiego emigranta, gdy zasiada do wielkanocnego śniadania z dala od kraju i rodziny?
Serce się ściska, gdy przychodzą święta, bo moja rodzina jest daleko. Cała pociecha w mojej „drugiej rodzinie”, czyli gronie przyjaciół – opowiada Agnieszka Sieczkowska, pochodząca z Ciechanowa, od ośmiu lat mieszkająca w Londynie. Pamięta dobrze dzień, gdy z dwójką, wtedy małych dzieci, zdecydowała o wyjeździe na Wyspy. Chciała dołączyć do męża, który sześć lat wcześniej wyjechał do pracy do Anglii. – Już nie można było dłużej żyć na odległość – przyznaje pani Agnieszka.
Trafić na dobrą osobę
W Wielkiej Brytanii pod względem socjalnym rodzinie Sieczkowskich żyje się łatwiej. – Oboje z mężem pracujemy, nie martwimy się o podstawowe rzeczy potrzebne do funkcjonowania domu. Ale nie ma tu naszej rodziny. Na szczęście jest grupa przyjaciół z Koła Przyjaciół Harcerstwa. Jest nas około 30 osób. Regularnie się spotykamy, organizujemy akcje charytatywne, przygotowujemy comiesięczną Mszę w polskiej parafii, za kilka dni jedziemy na kanonizację Jana Pawła II do Rzymu. To wszystko dlatego, że nasz syn Krzyś jest harcerzem – opowiada Agnieszka Sieczkowska. Ale gdy przychodzą święta, nie jest łatwo, bo odczuwa się brak rodziny.
– Należymy do polskiej parafii w Londynie, którą prowadzą ojcowie jezuici. Wszystkie nabożeństwa są odprawiane po polsku, a liturgia Wielkiego Tygodnia wygląda jak w Polsce, łącznie ze święconką i procesją rezurekcyjną. Tradycja święconki jest tak silna, że nawet moja pani dyrektor w angielskiej szkole katolickiej, w której pracuję, a której dziadkowie byli Polakami, zaprasza angielskiego księdza, aby poświęcił koszyczki w Wielką Sobotę – opowiada pani Agnieszka. Zwraca uwagę, że w chodzeniu do kościoła i zachowywaniu żywych polskich tradycji wynikających z wiary, bardzo pomaga środowisko, w którym się mieszka i pracuje. – Jeśli ktoś przyjedzie tu sam i nie oprze się na dobrych ludziach, to bardzo łatwo i szybko się pogubi. Moje początki na Wyspach to był „płacz i zgrzytanie zębów”, ale znalazła się koleżanka, która chciała mi pomóc i znalazła czas. Trafiłam na dobrą osobę i to było moje wielkie szczęście – opowiada Agnieszka Sieczkowska.
Pamiętać o Wielkim Piątku
Przez dwa i pół roku mieszkała w Londynie Barbara Wiktorska z Gostynina. – Skończyłam studia w Polsce, a ponieważ nie mogłam znaleźć pracy, wyjechałam do Anglii. Tam już mieszkała moja siostra, znałam angielski, więc łatwiej było mi zacząć nowy rozdział w życiu. Uczyłam religii w polskiej sobotniej szkole i prowadziłam spotkania tzw. młodego pokolenia – opowiada pani Barbara, która po powrocie z Anglii jest dziś katechetką w Szkole Podstawowej w Gąbinie. Doświadczenie katechetyczne zdobywała, prowadząc katechezę dla najmłodszych oraz przygotowując co dwa tygodnie spotkania dla starszych i młodych Polaków z pierwszej (powojennej), drugiej (lata 80.) i najnowszej emigracji. Dla tych grup prowadziła katechezę dorosłych.
– Kiedyś na święta większość Polaków wracała do kraju, do swoich rodzin. Dziś tendencja jest odwrotna, bo wielu członków rodzin z Polski jeździ do swoich dzieci mieszkających i pracujących w innym kraju. Ważną rolę odgrywają tu ceny biletów i możliwość wzięcia urlopu. Na początku odczuwałam wielką samotność, wtedy jeszcze nie było np. typowych polskich produktów, aby można je było włożyć do koszyczka. Dziś w supermarketach i polskich sklepach można kupić wszystko. Przy parafiach są organizowane śniadania wielkanocne. Widzę, że coraz więcej osób zostaje na święta na miejscu. Ogromną wagę przywiązuje się do święconki. Barbarze Wiktorskiej pobyt w Anglii pomógł zrozumieć wielkanocne tradycje innych. – Zobaczyłam, jak ważny dla nas, chrześcijan, jest Wielki Piątek. Tam nikt w tym dniu nie pracuje. Kościoły są wypełnione ludźmi w godzinie śmierci Pana Jezusa. Gdy w jednej parafii spotykają się Polacy z różnych części naszego kraju, to od siebie nawzajem uczą się nowych zwyczajów, np. bardziej rygorystycznych form postu, które są przestrzegane na południu Polski – opowiada pani Barbara.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.