Dobrze jest czasem wyjść na pustynię, żeby spotkać Pana Boga.
Akurat tak się złożyło, że wczoraj spotkałem człowieka, który jest żywym tego potwierdzeniem. Pewnego dnia postanowił spakować bagaż i wyjechać na zupełnie obcy dla siebie kontynent. Tam na własnej skórze odczuł, że Bóg troszczy się o tych, którzy Mu ufają. By dowiedzieć się więcej, polecam tekst "181 powodów do szczęścia".
Tak się zastanawiam, gdzie leży granica pomiędzy zaufaniem Panu Bogu, a dobrowolnym pakowaniem się w tarapaty. Różnie można na to patrzeć. W każdym razie, kiedy wczoraj oglądałem film o perypetiach młodego podróżnika w Ameryce Południowej, podziwiałem piękne krajobrazy, które zobaczył i nakręcił, i obserwowałem tłumy ludzi, którzy słuchając opowieści z drogi, dowiedzieli się także, że w tym wszystkim nie mogło zabraknąć miejsca dla Pana Boga, pomyślałem, że chyba jednak w tym „szaleństwie” jest metoda.
Bez odrobiny wariactwa, zamknięcia za sobą drzwi do względnie wygodnego świata, nie byłoby opowieści o spełnionych marzeniach, którym Pan Bóg błogosławi.
Takie opowieści inspirują. Prowokują do zastanowienia się, czy aby na pewno żyję tak, jak chciałbym i powinienem żyć.
Nie chodzi tu wcale o to, że trzeba od razu pakować wór, wsiadać w samolot czy na statek i ruszać na bezkresne stepy czy w nieprzebyte góry. Warto jednak poszukać sobie przynajmniej własnej, małej, pustyni i wyjść z domu w poszukiwaniu Pana Boga.
Pustynię można znaleźć wszędzie tam, gdzie kończy się strefa codziennego bezpieczeństwa zbudowana przez nas samych, a zaczyna się ryzyko i wielka niewiadoma. Ruszeniem w nieznane może być dołączenie do jakiejś grupy ewangelizacyjnej, podjęcie się działalności charytatywnej czy jakakolwiek inna forma zaangażowania w Kościele. Dla kogoś krokiem w nieznane może być nawet podjęcie decyzji o małżeństwie, przyjęciu kolejnego dziecka, albo wstąpieniu do stanu duchownego. Grunt, żeby zdecydować się przynajmniej na małe szaleństwo i poświęcić odrobinę własnego świętego spokoju z nadzieją, że Pan Bóg czuwa, a każdy włos na naszej głowie jest policzony.
Może to być początek niezwykłej przygody, która przybliży do Pana Boga nie tylko nas, ale też innych ludzi. Trzeba tylko zaufać, że jeśli Pan Bóg podpowiada jakiś pomysł, to będzie też wspierał w jego realizacji. Tylko czy na takie zaufanie jesteśmy w stanie się zgodzić? Ot takie pytanie, myślę, w sam raz na Wielki Post.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Historyk prof. Jan Żaryn zeznawał w tej sprawie w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
W imieniu papieża uroczystości beatyfikacyjnej we Fryburgu będzie przewodniczyć kardynał Kurt Koch.
W 1966 roku biskupi Stanów Zjednoczonych ograniczyli ten obowiązek do okresu Wielkiego Postu.
Formuła podjęta przez pomysłodawców i realizatorów od początku znalazła odbiorców.