Niech nas Bóg wybawi od Kościoła światowego, udrapowanego duchowością i przykrywkami duszpasterskimi, a odwróconego od Jezusa Chrystusa, misji głoszenia Ewangelii i od ubogich.
Czym jest Kościół? Na to niebagatelne pytanie odpowiedział Sobór Watykański II w konstytucji Lumen Gentium. Tę definicję powtarza katechizm. Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego.
Kościół z Chrystusa wyrasta i do Chrystusa dąży. A jednocześnie: jest posłany do ludzi. Kościół żyje w wychyleniu poza siebie. Zawsze. Jeśli zaczyna koncentrować się na sobie, w sobie szukać źródła, celu, czy siły, porzuca to, czym jest w Bożym zamyśle. Światowość duchowa, kryjąca się pod pozorami religijności, a nawet miłości do Kościoła, polega na szukaniu chwały ludzkiej i osobistych korzyści zamiast chwały Pana. […] Gdyby przeniknęła do Kościoła, byłoby to nieskończenie bardziej bolesne niż cała zwykła moralna światowość [EG 93].
Światowość duchowa w Kościele jest zdaniem papieża Franciszka gorsza niż światowość w moralności. Ile razy jesteśmy zgorszeni moralnością świata. Może bardziej jednak powinniśmy się martwić światowością w sferze duchowej? Światowością, która grozi nam samym, a ukrywa się pod pozorami dobra?
Na czym to polega? „Szukanie ludzkiej chwały” to pojęcie bardzo pojemne i bardzo niekonkretne…
Przykład pierwszy. Wiara zamknięta w subiektywizmie. W moim umyśle, zbiorze idei, doświadczeniu, emocjach. „Bóg” zamknięty we mnie, ograniczony do mojego wnętrza. Celowo w cudzysłowie, bo to już nie jest Bóg. Jezus Chrystus przestaje mieć znaczenie, staje się tylko „awatarem”. Inny człowiek? Tak, o ile komponuje się z moim wewnętrznym światem. Misja? Głoszenie Słowa? Nie żartujmy…
Przykład drugi. Jestem elitą. Czuję się elitą. Wypełniam pewne normy, zachowuję przepisy, trzymam się zasad. Zasady głoszę, do zasad nakłaniam. Analizuję (i krytykuję) postawy innych. Są niedoskonali. Moją rzeczą jest ich upomnieć. Ewangelizacja? Ułatwianie dostępu do łaski? Najważniejsze są wartości! Tak naprawdę… czy łaska jest mi jeszcze potrzebna do zbawienia?
Przykład trzeci. Planuję, kreślę, dopracowuję szczegóły. Tworzę i analizuję statystyki, robię podsumowania. Plan jest bez zarzutu… Mój plan. Czy jeszcze pytam, czego chce Bóg? Czy zależy mi na tym, by być ekspertem, wskazywać drogę? Powtarzam: „powinno się zrobić”. Ale czy.. robię? Czy też jako ekspert pozostaję na zewnątrz? I czy wiecznie planując i korygując plany nie przegrywam bitew, które byłyby do wygrania, gdybym zamiast planować walczył? Ilu ludzi minęłam, zaabsorbowana pięknem mojego planu?
W żadnej z tych opcji nie ma Jezusa Chrystusa. W żadnej z tych opcji nie ma miejsca na Boga, Jego działanie, Jego łaskę. Na działanie Ducha Świętego. A przecież bez Niego nic nie możemy uczynić. Wiara jest wyłącznie Jego darem.
Kościół jest po to, by patrzył na Boga, Jemu ufał i szedł do ludzi. Nie lekceważąc doświadczeń, uczuć, rozumu. Nie lekceważąc konieczności współpracy z łaską i poszanowania wartości. Nie odżegnując się od planów i analiz – mamy w końcu używać rozumu, którym zostaliśmy obdarowani. Mamy być profesjonalistami. Ale nic z tego nie jest źródłem ani celem. Nie jest też sensem naszego – Kościoła – istnienia.
Można patrzeć na innych z wysoka (i z daleka), można odrzucać proroctwo braci, dyskredytować tych, którzy stawiają mi pytania i podkreślać nieustannie błędy innych. Można mieć obsesję na punkcie pozorów. Można nie uczyć się niczego ze swoich grzechów i nie być prawdziwie otwarty na przebaczenie. To straszliwe zepsucie z pozorami dobra – pisze papież.
Niech nas Bóg wybawi od tego Kościoła światowego, udrapowanego duchowością i przykrywkami duszpasterskimi, a odwróconego od Jezusa Chrystusa, misji głoszenia Ewangelii i od ubogich.
Niech nas wybawi od bycia takim Kościołem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.