"Czuwam nad sprawami ekonomicznymi biskupów francuskich" - mówi Corinne Boilley, wicesekretarz generalna Konferencji Biskupów Francji.
W rozmowie z magazynem "Kobiety Kościół świat" wydawanym przez watykański dziennik "L`Osservatore Romano" mówi m. in. czy i dlaczego są potrzebne kobiety na takich stanowiskach w Kościele, w jaki sposób odnoszą się do niej biskupi i księża, jakie rady dałaby młodym kobietom, by mogły się zrealizować w życiu zawodowym.
Corinne Boilley, absolwentka wydziału nauk politycznych w Paryżu, specjalistka w zakresie zasobów ludzkich, 57-letnia matka trojga dzieci jest od 2012 r. jest pierwszą kobietą wicesekretarzem generalną Konferencji Biskupów Francji (CEF), gdzie odpowiada za sprawy ekonomiczne, prawne i społeczne. Jej praca polega m.in. współpracy z diecezjami i wspieraniu ich w rozwijaniu zasobów finansowych oraz wdrażaniu polityki zarządzania zasobami ludzkimi.
Po ukończeniu studiów w Instytucie Nauk Politycznych w Paryżu i uzyskaniu master w zakresie prawa prywatnego Corinne Boilley (ur. w 1956 r.) była chargée de mission (konsultantką) w wydziale informacji i kominikacji premiera rządu francuskiego w latach 1981-1982. Następnie była dyrektorką ds. zasobów ludzkich i komunikacji wewnętrznej w firmie Quick, a od 2007 r. jest dyrektorką ds. zasobów ludzkich Konferencji Episkopatu Francji. 1 września 2012 r. została mianowana wicesekretarzem generalną Konferencji Episkopatu, zajmuje się kwestiami ekonomicznymi, prawnymi i społecznymi. Absolwentka wydziału nauk politycznych w Paryżu, specjalistka w zakresie zasobów ludzkich, jest matką trojga dzieci.<br />
Od 2012 r. jest pierwszą kobietą wicesekretarzem generalną Konferencji Biskupów Francji (CEF), gdzie odpowiada za sprawy ekonomiczne, prawne i społeczne. Jej praca polega m.in. na współpracy z diecezjami i wspieraniu ich w rozwijaniu zasobów finansowych oraz wdrażaniu adekwatnej i właściwej polityki zarządzania zasobami ludzkimi.
Tekst wywiadu:
L'Osservatore Romano: Jaka była pani reakcja, kiedy dowiedziała się pani, że została mianowana wicesekretarzem Konferencji Biskupów?
Corinne Boilley: Byłam zdumiona i zadałam sobie pytanie: dlaczego właśnie ja? Moi dwaj poprzednicy mieli wykształcenie przede wszystkim finansowe, dlatego nigdy bym nie pomyślała, że będzie to moja praca. Posłuchałam wtedy mojego głosu wewnętrznego. Przyjęłam propozycję, ponieważ były mi bliskie wymiary misji i sposób jej wypełniania, uważne słuchanie potrzeb diecezji oraz konstruktywna współpraca między nimi.
Jest pani pierwszą kobietą wicesekretarzem generalną Episkopatu: jest to dla pani powód do dumy czy źródło presji?
- Dopiero wtedy kiedy inni zaczęli wyrażać swoje zdziwienie, szczere, poczułam się lekko zaniepokojona: 'przecież jesteś pierwszą kobietą!', mówili. Na początku te zdziwione reakcje mnie martwiły, bo wydawało mi się, że losy połowy ludzkości spoczywają na moich ramionach. Fakt, że widziano we mnie pierwszą kobietę, oznaczał dla mnie ogromną presję. Potem się do tego przyzwyczaiłam i dziś jestem bardzo zadowolona.
Czy nie irytuje pani fakt, że gdy kobieta zajmuje stanowisko wiążące się z wielką odpowiedzialnością, takie jak właśnie to, wszyscy zadają sobie różne pytania?
- Trochę tak. Jestem profesjonalistką. Pracowałam przez wiele lat w dziedzinie zarządzania zasobami ludzkimi. Zważywszy na to, że od młodości zajmowałam odpowiedzialne stanowiska, nie wydawało mi się nigdy, że powierzano mi je dlatego, że jestem kobietą. Chcę wierzyć, że to moja osobowość w połączeniu z moimi umiejętnościami zawodowymi decydująco przyczyniły się do przyjęcia mnie, a nie chęć wybrania na to stanowisko kobiety. Jest w mojej osobie wymiar kobiecy, macierzyński. Stanowi to wszystko jedność, nieprzypadkowo pracuję w dziedzinie zasobów ludzkich. Jest w tym w pewien sposób słuchanie, zajmowanie się innymi, wrażliwość na innych.
Ta nominacja jest w każdym razie wyraźnym znakiem!
- Oczywiście jest to przejaw nowoczesności, tego, że Kościół jest ściśle związany ze swoją epoką. Jako kobieta, osoba świecka i specjalistka w zakresie zarządzania zasobami ludzkimi traktuję moją nominację jako zachętę. Gdyby nie ta zachęta ze strony instytucji, nigdy bym sobie nie pozwoliła na to, by myśleć o tego typu misji. Nie walczę o święcenia dla kobiet, nie utożsamiam się z ruchem feministycznym, jestem natomiast przekonana, że konieczne są słowa i gesty ze strony instytucji kościelnej na rzecz większego uznania dla działalności świeckich.
Czy potrzeba więcej kobiet tam, gdzie podejmowane są decyzje, a jeśli tak, to gdzie w szczególności?
- Nie można się obejść bez połowy ludzkości! Tak, trzeba działać w taki sposób, by więcej kobiet znalazło się na odpowiedzialnych stanowiskach. W łonie Konferencji Episkopatu Francji jest wiele kobiet, które kierują poszczególnymi wydziałami (service): Nathalie Becquart, siostra ksawerianka, która skończyła HEC, wielką szkołę handlu, jest szefem wydziału ds. młodzieży i powołań, Monique Baujard, adwokat specjalizująca się w kwestiach etycznych, kieruje wydziałem ds. rodziny i społeczeństwa, ja jestem jej wicesekretarzem generalną. Instytucja, na najwyższym szczeblu, wysłała sygnały. Biskupi w swoich diecezjach i proboszczowie w swoich parafiach muszą także to wszystko promować. Wśród świeckich zaangażowanych w misję kościelną w diecezjach jest wiele kobiet, ale nie na wszystkich polach. Jest bardzo mało kobiet ekonomów diecezjalnych, wciąż za mało jest kobiet w radach diecezjalnych. Jak wyjaśnia Papież Franciszek w niedawno opublikowanej adhortacji apostolskiej: «Na mocy otrzymanego chrztu każdy członek Ludu Bożego stał się uczniem-misjonarzem». I bardziej konkretnie, w odniesieniu do kobiet w Kościele mówi: «Potrzeba jeszcze poszerzyć przestrzenie dla bardziej znaczącej obecności kobiet w Kościele (...) i w różnych miejscach, gdzie podejmowane są ważne decyzje, zarówno w Kościele, jak i w strukturach społecznych».
Pani rozmówcami są w przeważającej mierze księża i biskupi: w jaki sposób odnoszą się oni do pani jako świeckiej kobiety zajmującej bardzo odpowiedzialne stanowisko?
- Zaufania się nie nakazuje, buduje się je: w tym zawiera się wszystko. Kiedy zaczynałam, podobnie jak oni odczuwałam pewną powściągliwość. Z ich strony być może było to spowodowane faktem, że jestem kobietą. Lecz ja czułam się tak dlatego, że miałam do czynienia z kapłanami. Zanim w 2007 r. zaczęłam pracować w Konferencji Episkopatu, znałam kapłanów, którzy odprawiali Mszę św., spowiadali mnie, towarzyszyli mi podczas rekolekcji. W 2012 r. stosunki zawodowe uległy zmianie, zaczęłam mieć bardziej bezpośrednie relacje z biskupami. Stopniowo zaufanie wzrosło; sprzyja temu lepsza znajomość, większe zrozumienie wspólnych rzeczy i głęboki szacunek. Podczas pierwszego zgromadzenia plenarnego w Lourdes byłam bardzo spięta, miałam przed sobą wszystkich biskupów francuskich i zadawali mi pytania z pewnymi oporami. Rok później zgromadzenie przebiegało zupełnie inaczej, ponieważ w międzyczasie spotkałam niektórych biskupów w ich diecezjach i pracowałam z nimi.
Pracuje pani w dziedzinie zasobów ludzkich: czy jako kobieta czuje pani, że ma szczególną misję w odniesieniu do innych kobiet?
- Tutaj w KEF nie ma tego typu problemów. Jak już powiedziałam, w różnych wydziałach obok kapłanów są kobiety na odpowiedzialnych stanowiskach. Nie przeszkadza mi to wyrażać zdumienia w rozmowie z biskupami, że jest tak mało kobiet ekonomów! Konieczne jest, by w diecezjach i parafiach biskupi i proboszczowie zachęcali kobiety do działania. Konieczne jest też, by kobiety były zdeterminowane, bo determinacja budzi zaufanie. Od lat 2008-2009, od wprowadzenia zbiorowych konwencji w diecezjach biskupi przywiązują szczególną wagę do zarządzania pracownikami. Świeccy pełniący funkcje kościelne są starannie dobierani i coraz łatwiejsza staje się kwestia kobiet. Na przykład, jak można zachęcić biskupa, by wprowadził kobiety do swojej rady ds. ekonomicznych? Odpowiedź brzmi: mówiąc jasno, czego się potrzebuje. Nie chodzi o to, by mówić o kobietach dla samego mówienia, ale o to, by znaleźć właściwe osoby, z właściwymi kwalifikacjami na właściwe stanowisko. Wśród nich na pewno są kobiety. Rozwój kultury zasobów ludzkich bardzo im w tym pomaga.
Jakie zatem rady dałaby pani dzisiejszym młodym kobietom, by mogły się zrealizować w życiu zawodowym, nie gubiąc w nim siebie?
- Bliskie jest mi podejście ignacjańskie i mogę jedynie zachęcać młode kobiety do refleksji, jak najwcześniej i możliwie jak najbardziej regularnie, nad własnymi planami, nad własnymi celami. W jakiej dziedzinie mogę najlepiej wnieść mój wkład w świecie? Jestem przekonana, że trzeba mieć wolność wyboru, ale właśnie dlatego niekiedy trzeba rozeznać, zdobyć się na odwagę, nie bać się odrzucenia pewnych kompromisów. Kiedy zostałam mianowana dyrektorem ds. zasobów ludzkich wielkiej firmy francuskiej byłam młoda – miałam 32 lata – i miałam dwójkę małych dzieci. Dlatego zdecydowałam zaproponować pracę na moim stanowisku na pół etatu, ryzykując, że nie zostanę przyjęta. Zawsze akceptowałam odpowiedzialne funkcje bez naruszania równowagi mojego życia osobistego. Później zrezygnowałam z pracy w firmie i przeszłam do rady, by móc spędzać więcej czasu z moimi dziećmi. Myślę, że konieczne jest uprawianie własnego ogrodu. By budować, trzeba mieć jasno wytyczone własne cele i priorytety.
Rozmawiał: Marie-Lucile Kubacki
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.