Uwaga: pozytywny wirus

Spowiadamy się z różnych grzechów. Czy komuś jednak sumienie wyrzucało, że nie głosił innym słowa Bożego? Tymczasem ten nakaz Jezusa jest tak samo ważny, jak wezwanie, by nie kraść, nie cudzołożyć i nie zabijać.

Reklama

Nie brakuje tych, którzy są gotowi zaryzykować stwierdzenie, że kto każdego dnia nie bierze na poważnie słów, by iść i głosić Ewangelię, nie jest chrześcijaninem. Tłumaczą, że wskazanie Pana Jezusa, zwane powszechnie nakazem misyjnym, obowiązuje jego uczniów dokładnie tak samo jak to, by kochać Boga i bliźniego. Kilkoro wrocławian, nie chcąc spowiadać się z lekceważenia tego wskazania – jak mówią – postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce i założyło fundację, której głównym zadaniem jest nieść Dobrą Nowinę w dość niekonwencjonalny sposób. Ważne, że dzięki temu sami są wolni od grzechu zaniedbania. Ważniejsze, że dają innym możliwość włączenia się w docieranie z przesłaniem ewangelicznym do tych, którzy stoją obok Kościoła.

Jezus w rezerwacie?

Działamy na zasadzie flesza, który błyska, przykuwa uwagę, niepokoi sumienie i nie pozwala przejść obok siebie obojętnie – Piotr Pietrus, prezes działającej od niedawna we Wrocławiu Fundacji „Vide et Crede” tłumaczy sens podejmowanych przez niego i jego przyjaciół inicjatyw. W ten sposób ludzie wierzący w Jezusa zyskują kolejny nośnik, dzięki któremu mogą docierać ze słowem Bożym niemal do wszystkich mieszkańców dolnośląskich miast. – Jako Kościół mamy katolickie: prasę, radia, a nawet telewizję. Teraz dostajemy katolickie billboardy – podkreśla. To właśnie ewangelizacja wizualna stała się głównym celem fundacji. – Dwa razy przygotowaliśmy kampanię, korzystającą z wielkoformatowych tablic rozmieszczonych nie tylko w stolicy Dolnego Śląska i widzimy, że taka działalność ma sens – mówi Piotrek. Dodaje przy tym, że elementem wspomagającym kampanię była zawsze akcja internetowa, polegająca na zamieszczaniu w sieci krótkich filmików ewangelizacyjnych.

– To trochę taki pozytywny wirus, który ma sam się rozchodzić po świecie i którym chcemy zarażać innych – mówi, dodając szybko: – Chociaż może lepiej brzmiałoby: pozytywna fala, ponieważ słowo „wirus” niesie negatywne skojarzenia. My chcemy nastrajać ludzi do życia zgodnego z prawdą i słowem Bożym. Pierwsze billboardy z twarzą Chrystusa, reklamujące kongres ewangelizacyjny we Wrocławiu, spotkały się z dwiema skrajnymi reakcjami Dolnoślązaków. Jedni pukali się w głowę i mówili: „Jak to – Jezus obok proszku do prania? To nie przystoi”. Inni pomysł chwalili jako trafny w wychodzeniu z przesłaniem ewangelicznym na ulice, czyli do miejsc, gdzie toczy się życie ludzi.

Wątpliwości rozwiał szybko bp Andrzej Siemieniewski, który tłumaczył: – Podobne zastrzeżenia mógł mieć ktoś, kto wracał z rynku w mieście Jerycho dwa tysiące lat temu. Mógłby wówczas powiedzieć: „Sprzedawano tam oliwę w dzbankach i zboże w workach, a obok przechadzał się Pan Jezus”. Hierarcha zauważył, że należy odróżnić obecność liturgiczną, sakramentalną Chrystusa, którą celebrujemy w świątyniach, od obecności Pana Jezusa w życiu. – Chrystus powinien być obecny na wrocławskim rynku tak jak był na rynku w Jerychu. Ma być na wrocławskiej ulicy, także obok reklamy proszku do prania. Przecież przebywał pośród zwykłych spraw, ludzi i zwykłych zajęć. Był obecny pośród tych, którzy paśli owce, siali zboże, sprzedawali garnki i handlowali oliwą. Mówimy, że przechodził przez miasta i wsie Ziemi Świętej – to znaczy, że przechodził przez życie ludzkie. Nie możemy więc Pana Jezusa zamykać w rezerwacie wnętrza naszych świątyń.

Ksiądz biskup podkreślił także, że billboard nie jest celem samym w sobie. – Naszym celem jest wzbudzenie refleksji, pytania i otwarcia serca w stronę Pana Jezusa. Plakat jest narzędziem; serce człowieka, który będzie na niego spoglądał, jest miejscem oddziaływania, ale pomiędzy kolorami i wzrokiem a sercem człowieka musi zaistnieć coś jeszcze: pytanie wzbudzone przez Kogoś, konkretnie przez Ducha Świętego – tłumaczył, a Piotr Pietrus dopowiadał: – Chodzi o to, by trochę potrząsnąć człowiekiem, zwłaszcza tym, o którym bł. Jan Paweł II mówił, że przypomina kogoś najedzonego, kto siedzi wygodnie w fotelu i wydaje mu się, że ma już życie poukładane oraz że niczego i nikogo nie potrzebuje.

 

Krok dalej

Teraz, gdy wrocławscy ewangelizatorzy, skupieni w fundacji, zyskali osobowość prawną, stawiają sobie ambitny cel: stworzenia sieci billboardów, dzięki którym mogliby głosić słowo Boże niezależnie od zewnętrznych firm. Pierwszy stanie jeszcze w tym miesiącu przy kościele pw. NMP Bolesnej na wrocławskim Strachocinie. – Doszliśmy do wniosku, że korzystanie z cudzych nośników jest o wiele bardziej kosztowne, niż gdybyśmy posiadali własne tablice – tłumaczy prezes „Vide et Crede”. Dodaje, że dziś fundacja może zrobić kampanię dwa, maksymalnie trzy razy w roku. Tymczasem przy dysponowaniu własną siecią koszty samych działań ewangelizacyjnych będą niższe. Poza tym nie trzeba przejmować się tym, czy dana przestrzeń reklamowa jest wolna, czy np. w danym momencie nie podkupi miejsca jakiś polityk, bo będą zbliżały się wybory.

Członkowie fundacji chcą trafić do proboszczów i prosić ich, by w miarę możliwości pozwolili w miejscach należących do parafii zbudować profesjonalne, duże, podświetlane nocą billboardy. – Nie chodzi o małe tabliczki, na których księża musieliby sami zawieszać przesyłane przez nas materiały. Zapewniamy nie tylko tablice o powierzchni 12 lub 18 mkw., ale także ich obsługę, to znaczy co miesiąc sami nakleimy nowy duży plakat – mówi P. Pietrus. Co ważne – parafia nie płaci za budowę tablicy. – Chcielibyśmy natomiast prosić kapłanów, by za obsługę, projekt oraz druk materiałów dofinansowali fundację w kwocie 300 zł miesięcznie – zaznacza prezes i dopowiada, że treści zamieszczane na plakatach, przeznaczonych na kolejne miesiące, będą zawsze zatwierdzane przez diecezjalną Radę Nowej Ewangelizacji. Zdradza przy tym, że niektóre hasła oraz treści plakatów wymyślił sam biskup Andrzej. Jak się dowiedzieliśmy, billboard wykonany według pomysłu biskupa, będzie można zobaczyć już w kwietniu.

Prezes fundacji podkreśla, że każdego miesiąca parafie będą mogły sobie zażyczyć dodruk wklejki, tzn. dolnego paska, na którym zostałyby zamieszczone informacje ważne z punktu widzenia danej wspólnoty parafialnej, np. o uroczystościach odpustowych czy dożynkach. – W ten sposób parafia zyskuje nowe i skuteczne medium do kontaktów z mieszkańcami danej miejscowości – tłumaczy. – Nie chodzi nam o to, by były to tablice umiejscowione przy wejściu do świątyni. Może nawet lepiej by było, gdyby znalazły się za kościołem, tam gdzie są ludzie, którzy unikają np. niedzielnej Eucharystii.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7