Nie zawsze zachowywałem się zgodnie z przykazaniami - wyznaje piosenkarz.
Piosenkarz wspominając w wywiadzie dla "Faktu" okres Trubadurów i czas spędzony w Stanach Zjednoczonych przyznał, że nie należał do świętych:
- W tamtym czasie, gdy byłem bardzo młodym człowiekiem, popełniałem wiele głupstw. Szalałem, nie stroniłem od alkoholu. Wydawało mi się, że wiecznie będę młody i nic złego nie może się zdarzyć. Igrałem w losem. [...] Ameryka jest niewierną kochanką. Rozkochuje w sobie i porzuca. Dla mnie, wyrwanego z Polski, jawiła się jak siódmy cud świata. Spędzone tam lata nie były niewinnymi. Zachłysnąłem się Ameryką i dostałem od niej bardzo ostrą lekcję. Na szczęście wybawiła mnie z tego właśnie Ewa [żona -red.]. Jej pojawienie się było detoksem, ozdrowieniem.
Krawczyk przyznaje też, że kluczowymi momentami w jego życiu było nawrócenie i poznanie Ewy, swojej żony:
- Nie zawsze zachowywałem się zgodnie z przykazaniami bożymi. Dziś dziękuję Bogu za moje nawrócenie i dziękuję za to, że postawił na mojej drodze Ewunię.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.