Można formować się przez wiele lat i nigdy nie spotkać Jezusa. Można być nieznającym Jezusa Chrystusa zaangażowanym formatorem innych.
W polskim Kościele co roku sporządzane są statystyki wiernych. Co roku zastanawiamy się, co dzieje się z liczbą osób obecnych na Mszach św. i liczbą osób przystępujących do Komunii św. i jakie z tego wypływają wnioski. Oceniamy uczestnictwo w praktykach religijnych i jest to zrozumiałe: to można zmierzyć. Przekłada się to jednak na postawę duszpasterską: są praktykujący i niepraktykujący, a celem i zadaniem staje się doprowadzenie do praktyk. Papież proponuje zupełnie inne spojrzenie.
Nowa ewangelizacja wzywa wszystkich – zauważa Franciszek i dzieli ludzi, do których posłany jest Kościół, na trzy grupy. Pierwsza to wierzący, którzy regularnie uczestniczą w życiu wspólnoty i gromadzą się w dniu Pańskim, by karmić się Słowem Bożym i Chlebem życia wiecznego (nasi praktykujący) oraz ci, którzy zachowują żywą i szczerą wiarę katolicką, dając jej wyraz na różny sposób, chociaż nie uczestniczą często w kulcie (praktykujący nieregularnie?). Oni wszyscy potrzebują – według papieża - zwykłego duszpasterstwa, którego zadaniem jest… rozpalenie ich serc i taki rozwój, by całym swoim życiem coraz lepiej odpowiadali na Bożą miłość.
Grupa druga to ci, którzy – choć ochrzczeni - nie żyją zgodnie z wymogami chrztu św., nie przynależą całym sercem do Kościoła, nie doświadczają już pociechy płynącej z wiary. Niepraktykujący, ale czy tylko? Ilu z naszych praktykujących „nie przynależy całym sercem do Kościoła”? Ilu „nie doświadcza pociechy płynącej z wiary”, choć może i stara się żyć w zgodzie z jej wymogami? Czy w ogóle potrafimy odpowiedzieć na to pytanie?
Warto też zauważyć, jaka jest wobec nich powinność Kościoła. Kościół jako zawsze troskliwa matka stara się, aby przeżyli oni nawrócenie. To zrozumiałe. Ale trzeba doczytać dalej: na czym ma ono polegać? Na tym, by przywrócić im radość wiary oraz pragnienie zaangażowania się w Ewangelię!
Przywrócić radość wiary...
Jest i trzecia grupa. To ci, którzy nie znają Jezusa lub zawsze Go odrzucali. I znów trzeba się zastanowić, czy na pewno czasem nie trzeba ich szukać także wśród praktykujących. Czy na pewno wszyscy obecni w niedzielę na Mszy świętej mieli okazję Go spotkać? Czy nie są tylko wdrożeni w praktyki? Poznali Jezusa, czy jakąś Jego karykaturę?
Czemu ciągle jest tak wielu katolików spętanych lękiem? Katolików, po których w żaden sposób nie widać radości ani świadomości pięknej perspektywy, którą mieliby się dzielić? Od których można jedynie usłyszeć o obowiązkach, ograniczeniach i… grzechach, które niestety wydają się ciekawsze niż Ewangelia?
Wiary nie da się zmierzyć statystycznie. Nie da się jej oceniać nawet po stopniu zaangażowania w grupy i wspólnoty. Można formować się przez wiele lat i nigdy nie spotkać Jezusa. Można być nieznającym Jezusa Chrystusa zaangażowanym formatorem innych. Obawiam się, że czasem także „urzędowym”. Jak prędko – i czy w ogóle – to zauważymy?
Chrześcijanie mają obowiązek głoszenia Ewangelii nie wykluczając nikogo - pisze Franciszek. Bez względu na to, gdzie się znajduje, każdy ma prawo ją w końcu usłyszeć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).