Szczęśliwym się nie bywa. Szczęśliwym można być. Nawet w bólu i cierpieniu. Nie z ich powodu ale mimo wszystko. Do szczęścia nie trzeba wiele. Miłości Boga i radości, którą można dzielić.
Radość Ewangelii napełnia serce i całe życie tych, którzy spotykają się z Jezusem. To pierwsze zdanie papieskiej adhortacji. Pytanie, czy napełnia także moje?
Co jest źródłem radości? Spotkanie z Jezusem i pewność Jego miłości. Osobistej. Skierowanej personalnie do mnie. Co to znaczy kochać? To znaczy pragnąć poznać tego, kogo się kocha. To znaczy pragnąć zaspokoić jego potrzeby, pragnienia, spełnić marzenia. Nie tylko życzyć dobra i zostać obojętnym, ale pragnąć zaangażować się całym sobą, by go uczynić szczęśliwym.
Bóg Cię kocha. To znaczy: chce Twojego szczęścia. I pragnie się zaangażować, by Cię nim obdarzyć.
Człowiek kochany pragnie obdzielić tą miłością cały świat. Pragnie się nią dzielić. Jak łatwo wtedy czyni się dobro, jak łatwo spełnia prośby i marzenia innych, jak łatwo rezygnuje z własnej wygody, by przynieść radość. I jak bardzo to dzielenie się dobrem uszczęśliwia. Bo radość dzielona wzrasta. Przeżywana w samotności gaśnie.
Jestem szczęśliwy/ szczęśliwa? Być może dzieje się coś bardzo trudnego. Coś, czego nie rozumiem. To prawda, radości nie przeżywa się w ten sam sposób na wszystkich etapach i w każdych okolicznościach życia, nieraz bardzo trudnych – pisze papież. Zawsze jednak pozostaje ona jako promyk światła rodzący się z osobistej pewności, że jest się nieskończenie kochanym, ponad wszystko. Nawet jeśli nie rozumiem, dlaczego dotyka mnie zło, dlaczego cierpię...
Czy mam osobistą pewność tej miłości?
Nie wiem, patrząc na człowieka, czy jego cierpienie – choć niewidoczne – nie jest większej skali niż największa tragedia. Nie sposób, nie ma sensu porównywać cierpienia. A jednak przecież nie zawsze nasze życie jest przytłoczone bólem. Jeśli nie czuję się dziś szczęśliwy, czego mi brak? Co powinno się stać, bym mógł być szczęśliwy? Czy jest coś takiego?
Pokusa często pojawia się w formie usprawiedliwień i skarg, tak jakby musiało się spełnić wiele warunków, by mogła zaistnieć radość – zauważa papież i dodaje: - Społeczeństwo technologiczne zdołało pomnożyć okazje do przyjemności, lecz nie przychodzi mu łatwo doprowadzić do radości. To logiczne. Radość to coś większego niż przyjemność. Gdy wypełnia człowieka radość nie ma już potrzeby nieustannego dostarczania sobie przyjemności. To smutek popycha do karmienia się chwilowymi przyjemnościami, które go na chwilę przytłumią, choć nie usuną. To on nakręca konsumpcję.
Radość chętnie sprawia przyjemność – i sobie i innym – ale jej nie potrzebuje aż w takiej dawce. W dodatku bez problemu odkrywa, że to nie sprawianie sobie przyjemności, ale czynienie dobra innym jest źródłem największego entuzjazmu. Radość dzielona mnoży się w dwójnasób.
Można o tym zapomnieć. Świat nie przypomina. Woli, byśmy dążyli do własnej wygody. Woli, by nasze życie wewnętrzne zamknęło się we własnych interesach i by nie było w nim zbyt wiele miejsca na innych. Gdy przestaje się słuchać głosu Bożego i nie doświadcza już słodkiej radości z Jego miłości, zanika entuzjazm czynienia dobra. Gaśnie radość. Nadchodzi smutek. I pragnienie, by przyjemnością i dążeniem do własnej wygody nakarmić brak, który pojawił się w sercu.
To dążenie nie ma końca – zawsze znajdzie się coś, czego jeszcze nie mamy, a moglibyśmy mieć. I póki tego nie osiągniemy, nie możemy mówić o szczęściu. O szczęściu zresztą mówić nie wypada, prawda?
Szczęśliwym się nie bywa. Szczęśliwym można być. Nawet w bólu i cierpieniu. Nie z ich powodu ale mimo wszystko. Do szczęścia nie trzeba wiele. Miłości Boga i radości, którą można dzielić. Z Bogiem i ludźmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).