Kościół Franciszka?

Co zatem powiedzieć rozczarowanym, głoszącym koniec Kościoła Franciszka?

Reklama

Rozsądek nakazuje zacząć od negacji. Nie istnieje bowiem coś takiego jak Kościół Franciszka. Kościół jest Jezusa. Oczywista prawda nie do każdego jednak dociera. Niestety. Być może dlatego jedni wpadają w histerię. Inni są rozczarowani. Paru następnych ustawia się w kolejce do wypisania się z Kościoła. Ci odchodzący smucą kochających Kościół. Boć to przecież jakby człowiekowi kawałek ręki odciął. Tak przynajmniej święty Paweł naucza. A właśnie jego doświadczenie, jego spotkanie z Jezusem, usłyszane pod Damaszkiem słowa, dają podstawę tezy, postawionej na początku. „Dlaczego prześladujesz mój Kościół.” Podobne słowa usłyszał święty Franciszek u progu swojego nawrócenia. „Idź i odbuduj mój Kościół.”

Wszyscy inni są sługami Ewangelii, nieużytecznymi sługami, razem wzięci członkami Ciała. Wszyscy. Papież też. Jako sługa Ewangelii i biskup Rzymu przewodzi Kościołowi w miłości. Pięknie to wyraził w swoim pierwszym przemówieniu.

A jednak Kościół jest Franciszka. Podobnie jak jest mój, moich parafian, znajomych, przyjaciół. Jak jest zamieszkujących na odległych kontynentach. Jest Franciszka i jest mój na mocy wyboru Jezusa. Na mocy chrztu, który czyni z człowieka dziecko Boże i sprawia, że stajemy się członkami Ciała, którym jest Kościół. Pamiętać jednak musimy o pewnym paradoksie. Wybór Jezusa, Jego Kościoła, był możliwy dlatego, że On wybrał nas pierwszy. Inicjatywa nigdy nie należy do człowieka.

Zabrzmiało katechizmowo? Jak nudne kazanie? Być może. Co nie znaczy, że mamy z pełnego opisu Kościoła rezygnować. Bo zagubimy się w gąszczu subiektywnych odczuć, emocji. Zaczniemy mylić część z całością (jeden z podstawowych błędów logicznych – pars pro toto). Wreszcie będziemy się domagać, by nasz własny punkt widzenia stał się jedynym i obowiązującym. To już zaledwie krok do Kościoła na nasz obraz i podobieństwo.

Ale bez paniki. Napięcie między „myśmy się spodziewali”, wydaje mi się, moim zdaniem, a rzeczywistością obiektywną Kościoła, istniało od początku. Od pierwszych spotkań uczniów ze Zmartwychwstałym Panem. Towarzyszyło wyborowi pierwszych diakonów, było tłem sporów i dyskusji, czasem rodziło herezje. Było także darem inspirującym refleksję nad źródłami wiary. Jej owocem były pierwsze wyznania wiary, orzeczenia kolejnych soborów, formuły liturgiczne. Czasem wręcz wymyślano różne błędy tylko po to, by znaleźć głębsze uzasadnienie prawd wiary.

Jak bardzo tej twórczej refleksji potrzebujemy świadczą publikowane co jakiś czas wyniki badań. Chociażby tych z ostatnich tygodni. Gdy okazało się, że wielu członków Kościoła nie zna jego nauki o rodzinie. Wielu ochrzczonych neguje już nie tylko zmartwychwstanie, ale sam fakt śmierci Jezusa na krzyżu. O znajomości i zrozumieniu historii dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła nie wspomnę. Tu dominują stereotypy i uprzedzenia, dalekie od znajomości faktów i realiów.

Co zatem powiedzieć rozczarowanym, głoszącym koniec Kościoła Franciszka? Przede wszystkim nie oburzać się. Wątpliwości i subiektywnych odczuć nie postrzegać jako ataku. I najnormalniej w świecie przyłączyć się do rozmowy. Jak Jezus w drodze do Emaus. 


 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama