Jak być katolickim mężczyzną we współczesnym świecie? – to pytanie, które stawiają sobie już prawie trzy lata.
Chcą słyszeć
– Niech się pani nie łudzi, że będą rozmowni – przestrzega ks. Tomasz Błachut, kiedy podczas zwyczajnego spotkania grupy zamierzam zadać pytanie o powody, dla których chcą się spotykać właśnie w męskim gronie. I nie myli się wcale: panowie nie są zbyt skorzy do wylewnych opowieści na temat tego, co czują. Ale widać, że nie boją się przyznać: – Chcemy usłyszeć to, co Pan Bóg ma nam do powiedzenia! Dlatego poprzez czytanie Pisma Świętego, poznawanie katechizmu budują swoją wiarę. – Korzystamy też z książki „Drogowskazy. Jak być katolickim mężczyzną we współczesnym świecie”, która prowadzi nas przez różne tematy związane z ojcostwem, pracą zawodową i pomaga przygotować się do dawania świadectwa – tłumaczy Sławomir Sidorek.
– Po konferencji odbywającej się w Krakowie szukałem środowiska, w którym można zgłębiać taką problematykę. Dowiedzieliśmy się z kolegą o tej grupie i zdecydowaliśmy się dołączyć, by móc rozmawiać na męskie i ojcowskie tematy, pogłębiać relacje z Bogiem, a także własne relacje z córkami czy z własnym ojcem. Ważne jest przewodnictwo duchowe ks. Tomasza i pomoc w czytaniu Pisma Świętego – mówi Piotr.
Męska wiara?
Przyznają, że nieraz czują się w Kościele niezbyt dobrze, bo większość grup zdominowały kobiety. – Mnie brakuje tego męskiego pierwiastka. Mam nadzieję, że tu to znajdę – przyznaje Grzegorz, który właśnie pierwszy raz przyszedł na spotkanie. – Nam, ojcom, zależy na tym, żeby zbudować dobrą relację z Bogiem, a dzięki temu także dobre relacje z własnymi dziećmi, z innymi ludźmi – tłumaczą. Co to znaczy: po męsku? Czasem może szorstko, bez sentymentalnej czułostkowości, za to konkretnie i odpowiedzialnie. Dlatego mówią o sobie grupa, a nie wspólnota. – Bo to drugie określenie zakłada silną więź emocjonalną, a my jesteśmy tu w grupie, by się umacniać, wymieniać doświadczenia, które przydadzą się w tych wspólnotach, które budujemy na co dzień, przede wszystkim w rodzinach. Oczywiście, po jakimś czasie są tu i takie zwyczajne męskie przyjaźnie. One łączą nas na serio z kilkoma osobami, z którymi możemy się dzielić tym, co przeżywamy, ale nie będzie tego na szerszym forum. To raczej damska skłonność – mówią stanowczo panowie.
– Odkrywanie, że Bóg jest czuły, ale nie jest miękki; pełen miłosierdzia, ale i sprawiedliwy, okazuje się niezwykłą męską przygodą. Kiedy odpowiednio się poustawia te obrazy Pana Boga, rozumie się, czego konkretnie wymaga od nas i odkrywa własną tożsamość – przyznaje ks. Tomasz.
Ważne, że wiara wzrasta
Sławomir Sidorek, lider grupy Mężczyzn św. Józefa w Komorowicach
– Nie mam wątpliwości, że to, czego doświadczamy podczas spotkań grupy Mężczyzn św. Józefa przekłada się na życie wiarą, na nasze życie zawodowe i na rodziny. Bez większych rewolucji, raczej stopniowo: te życiowe klocki zaczynają się układać i wędrujemy wciąż do przodu. Poruszamy szerokie spektrum tematów, ale wychodzimy od relacji z Panem Bogiem. To pomaga ułożyć resztę rzeczy. Ważne jest, że nikt tu nikomu niczego nie narzuca, a każdy czerpie to, czego potrzebuje, zależnie od sytuacji, w jakiej akurat się znajduje. A jeśli udaje nam się to rzeczywiście w naszym życiu poukładać i pokonujemy kolejne szczeble życiowej drabiny, to jest najlepszym świadectwem, że warto to robić.
O tym, że mężczyźni potrzebują takiego wsparcia świadczy to, że nas przybywa i być może już niedługo w Bielsku-Białej powstaną kolejne grupy Mężczyzn św. Józefa. Ks. Tomasz Błachut, duchowy opiekun grupy Mężczyzn św. Józefa – Widać wyraźnie, że grupa, która zaczynała od kilku mężczyzn, mocno się rozrasta. Są tu panowie różnych zawodów, niektórzy po studiach, a inni pracują fizycznie. Przyjeżdżają też zainteresowani z innych parafii. Myślę, że to dla każdego z nich wielka szansa, żeby zobaczyć, jak mężczyzna może być religijny. Są niesamowicie konkretni. Mało mówią, ale widać, że autentycznie szukają swego miejsca w Kościele. Staram się pomóc w tym poprzez spotkanie ze słowem Bożym, towarzyszę im w tych poszukiwaniach. I otwierają się na siebie, na to, co dzieje się w Kościele. Potrafią się zaangażować i wyjść z tej przysłowiowej pozycji: „chłopa, który stoi w kościele za filarem”. Okazuje się, że potrafią żyć wiarą na co dzień: w rodzinie, w pracy. Potrafią dostrzegać Pana Boga w tym swoim środowisku. Najważniejsze, że ich wiara wzrasta!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.