Męski punkt widzenia

Alina Świeży-Sobel; GN 50/2013 Bielsko-Biała

publikacja 02.01.2014 05:30

Jak być katolickim mężczyzną we współczesnym świecie? – to pytanie, które stawiają sobie już prawie trzy lata.

Gościem niedawnej konferencji  był założyciel ruchu – Donald Turbitt Alina Świeży-Sobel /GN Gościem niedawnej konferencji był założyciel ruchu – Donald Turbitt

Ostatnio wraz z nimi próbował na nie odpowiedzieć Donald Turbitt ze Stanów Zjednoczonych, ewangelizator i założyciel tego międzynarodowego ruchu posługi dla mężczyzn. I mówił krótko: – Jeśli blisko Boga jest mężczyzna, z Bogiem żyje cała jego rodzina!

Spotykają się w parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach już trzeci rok. Zawsze w 2. i 4. środę miesiąca o 19.00. Zaczynali od kilku osób. Dziś na spotkaniach, które organizują z udziałem zaproszonych gości, w obszernej parafialnej auli zaczyna brakować krzeseł. Tak było również podczas niedawnej konferencji z udziałem Donalda Turbitta. Ten emerytowany strażak z Glocester w USA, biznesmen, lider ruchu Mężczyzn św. Józefa, od ponad 40 lat zaangażowany wraz z żoną Patrycją w katolicką odnowę charyzmatyczną, mówił w Komorowicach o Piśmie Świętym i dzielił się swoim doświadczeniem czytania i życia według Bożego słowa.

Czytaj i głoś!

Donald Turbitt tłumaczył temat tej konferencji swoim doświadczeniem, z którego wynika, że 90 proc. mężczyzn nigdy nie przeczytało całej Biblii. – A czytać trzeba koniecznie, bo Biblia powinna przemieniać nasze życie. Bóg dał ją nam tak samo, jak dał Abrahamowi. To słowo, które ma moc i ocala – przede wszystkim naszą wiarę. Musimy pamiętać, że nie czytamy Biblii, by być coraz mądrzejszymi, ale czytamy po to, by wzrastała nasza wiara – mówił Donald Turbitt.

Jak zaznaczał, pierwszy krok to codzienne czytanie Bożego słowa. – Nie po to, by zaliczyć na koniec miesiąca test, czy poznaliśmy Biblię. Dopiero na końcu życia pojawi się pytanie, ale będzie ono brzmieć: jak bardzo kochaliśmy Biblię – przestrzegał. Radził też, by znaleźć na czytanie Pisma Świętego stałą porę dnia. – Dla większości z nas najlepszy czas to wczesny ranek, zanim wyruszymy do zajęć i nikt nam nie przeszkodzi. A czytanie poprzedźcie modlitwą do Ducha Świętego, by dał moc stosowania tego, o czym czytamy, w naszym życiu – podpowiadał i zachęcał, by nie poddawać się, gdy czytanie okaże się trudną, ciężką pracą.

– Gdyby sportowiec nie trenował nawet wtedy, gdy mu się nie chce, nigdy nie wygrałby zawodów. Nawet, jeśli nie będziecie lubili tego czytania, ono będzie wpływało na wasze życie – dodawał Donald Turbitt.

Słowo dla mężczyzny

– Bóg także nas wyposażył w moc i wcale nie musimy być biernymi obserwatorami. Możemy być częścią tego, co Bóg robi i mieć udział w tym, co trwa wiecznie – przekonywał słuchaczy i wskazywał na potrzebę męskiego świadectwa w świecie, w którym coraz mniej katolików przychodzi do kościoła na Eucharystię, by spotkać się z Bogiem. – Jeśli zewangelizujesz nastolatka, za nim pójdzie do kościoła 16 procent rodziny, za matką podąży 64 procent, a za ojcem – 97 procent rodziny. Dlatego trzeba ewangelizować mężczyzn i wierzę, że podejmiecie to zobowiązanie – mówił, zachęcając do włączenia się w międzynarodowy ruch Mężczyzn św. Józefa.

– Jego słowa są proste i jednoznaczne. I trafiają do męskich serc – uważa Sławomir Sidorek, lider komorowickiej grupy. A gromkie oklaski, jakimi zgromadzeni na konferencji dziękowali Donaldowi Turbittowi potwierdzały, że te słowa trafiły do serc również w Bielsku-Białej.

Chcą słyszeć

– Niech się pani nie łudzi, że będą rozmowni – przestrzega ks. Tomasz Błachut, kiedy podczas zwyczajnego spotkania grupy zamierzam zadać pytanie o powody, dla których chcą się spotykać właśnie w męskim gronie. I nie myli się wcale: panowie nie są zbyt skorzy do wylewnych opowieści na temat tego, co czują. Ale widać, że nie boją się przyznać: – Chcemy usłyszeć to, co Pan Bóg ma nam do powiedzenia! Dlatego poprzez czytanie Pisma Świętego, poznawanie katechizmu budują swoją wiarę. – Korzystamy też z książki „Drogowskazy. Jak być katolickim mężczyzną we współczesnym świecie”, która prowadzi nas przez różne tematy związane z ojcostwem, pracą zawodową i pomaga przygotować się do dawania świadectwa – tłumaczy Sławomir Sidorek.

– Po konferencji odbywającej się w Krakowie szukałem środowiska, w którym można zgłębiać taką problematykę. Dowiedzieliśmy się z kolegą o tej grupie i zdecydowaliśmy się dołączyć, by móc rozmawiać na męskie i ojcowskie tematy, pogłębiać relacje z Bogiem, a także własne relacje z córkami czy z własnym ojcem. Ważne jest przewodnictwo duchowe ks. Tomasza i pomoc w czytaniu Pisma Świętego – mówi Piotr.

Męska wiara?

Przyznają, że nieraz czują się w Kościele niezbyt dobrze, bo większość grup zdominowały kobiety. – Mnie brakuje tego męskiego pierwiastka. Mam nadzieję, że tu to znajdę – przyznaje Grzegorz, który właśnie pierwszy raz przyszedł na spotkanie. – Nam, ojcom, zależy na tym, żeby zbudować dobrą relację z Bogiem, a dzięki temu także dobre relacje z własnymi dziećmi, z innymi ludźmi – tłumaczą. Co to znaczy: po męsku? Czasem może szorstko, bez sentymentalnej czułostkowości, za to konkretnie i odpowiedzialnie. Dlatego mówią o sobie grupa, a nie wspólnota. – Bo to drugie określenie zakłada silną więź emocjonalną, a my jesteśmy tu w grupie, by się umacniać, wymieniać doświadczenia, które przydadzą się w tych wspólnotach, które budujemy na co dzień, przede wszystkim w rodzinach. Oczywiście, po jakimś czasie są tu i takie zwyczajne męskie przyjaźnie. One łączą nas na serio z kilkoma osobami, z którymi możemy się dzielić tym, co przeżywamy, ale nie będzie tego na szerszym forum. To raczej damska skłonność – mówią stanowczo panowie.

– Odkrywanie, że Bóg jest czuły, ale nie jest miękki; pełen miłosierdzia, ale i sprawiedliwy, okazuje się niezwykłą męską przygodą. Kiedy odpowiednio się poustawia te obrazy Pana Boga, rozumie się, czego konkretnie wymaga od nas i odkrywa własną tożsamość – przyznaje ks. Tomasz.

Ważne, że wiara wzrasta

Sławomir Sidorek, lider grupy Mężczyzn św. Józefa w Komorowicach

– Nie mam wątpliwości, że to, czego doświadczamy podczas spotkań grupy Mężczyzn św. Józefa przekłada się na życie wiarą, na nasze życie zawodowe i na rodziny. Bez większych rewolucji, raczej stopniowo: te życiowe klocki zaczynają się układać i wędrujemy wciąż do przodu. Poruszamy szerokie spektrum tematów, ale wychodzimy od relacji z Panem Bogiem. To pomaga ułożyć resztę rzeczy. Ważne jest, że nikt tu nikomu niczego nie narzuca, a każdy czerpie to, czego potrzebuje, zależnie od sytuacji, w jakiej akurat się znajduje. A jeśli udaje nam się to rzeczywiście w naszym życiu poukładać i pokonujemy kolejne szczeble życiowej drabiny, to jest najlepszym świadectwem, że warto to robić.

O tym, że mężczyźni potrzebują takiego wsparcia świadczy to, że nas przybywa i być może już niedługo w Bielsku-Białej powstaną kolejne grupy Mężczyzn św. Józefa. Ks. Tomasz Błachut, duchowy opiekun grupy Mężczyzn św. Józefa – Widać wyraźnie, że grupa, która zaczynała od kilku mężczyzn, mocno się rozrasta. Są tu panowie różnych zawodów, niektórzy po studiach, a inni pracują fizycznie. Przyjeżdżają też zainteresowani z innych parafii. Myślę, że to dla każdego z nich wielka szansa, żeby zobaczyć, jak mężczyzna może być religijny. Są niesamowicie konkretni. Mało mówią, ale widać, że autentycznie szukają swego miejsca w Kościele. Staram się pomóc w tym poprzez spotkanie ze słowem Bożym, towarzyszę im w tych poszukiwaniach. I otwierają się na siebie, na to, co dzieje się w Kościele. Potrafią się zaangażować i wyjść z tej przysłowiowej pozycji: „chłopa, który stoi w kościele za filarem”. Okazuje się, że potrafią żyć wiarą na co dzień: w rodzinie, w pracy. Potrafią dostrzegać Pana Boga w tym swoim środowisku. Najważniejsze, że ich wiara wzrasta!

TAGI: