Nieporozumienia wokół dialogu z innymi religiami zaczęły się od encykliki Pawła VI „Ecclesiam suam" z 1964 r.
Tezę tę wysunął doradca premiera Silvio Berlusconiego ks. Gianni Baget Bozzo, komentując na łamach dziennika „La Stampa” niedawny list Benedykta XVI w tej sprawie do senatora Marcello Pery. Papież przypomniał niedawno, że dialog taki jest „niemożliwy w ścisłym tego słowa znaczeniu”. Wprowadzone przez Pawła VI słowo dialog „doprowadziło do nieporozumienia”, sugerowało bowiem, że „da się pogodzić katolicyzm z wszystkimi kulturami” – pisze ks. Baget Bozzo. Zaznaczył, że „w ten sposób zagubiono pojęcie katolicyzmu jako doktryny i jako tożsamości kulturowej”. Włoski duchowny zwrócił uwagę, że obecny papież, jeszcze jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary przeciwstawił tak rozumianemu „dialogowi” pojęcie „logos”. Zdaniem autora artykułu takie podejście jest wyraźnie widoczne w deklaracji „Dominus Iesus” z 2000 r., którą ks. Baget Bozzo nazywa „doktrynalnym okopem w obliczu szerzącego się dialogu przy okazji Wielkiego Jubileuszu”. „Dowodzi to, że kardynał Ratzinger nie podzielał «ducha Asyżu» [z 1986] w odniesieniu do stosunków między religiami. Widowisko zarzynania koguta przez animistów podczas pierwszego spotkania już się nie powtórzyło”, zauważa kapłan. Jego zdaniem „nie sposób dyskutować o logosie z wielkimi religiami mitycznymi: hinduizmem, buddyzmem i konfucjonizmem”. Dlatego za pontyfikatu Benedykta XVI dialog międzyreligijny stał się „przedłużeniem katolickiej dyplomacji wobec państw i instytucji wielkich religii”. Jest on „relacją między instytucjami, która ma znaczenie polityczne, a nie doktrynalne czy religijne. Jej celem zaś jest wzrost na świecie wolności, a więc faktycznie przestrzeni religijnej, jak to ma miejsce na Zachodzie. Raz jeszcze dowodzi to związku między katolicyzmem a współczesnym pojęciem wolności”, kończy swój artykuł ks. Gianni Baget Bozzo.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.