Nie mógł już mówić. Gestem przywołał Jarosława Gowina i wręczył mu karteczkę: „Nie uszlachetnia”. „Nie ono dźwiga. Cierpienie zawsze niszczy – pisał schorowany ks. Józef Tischner. – Tym, co dźwiga, podnosi i wznosi ku górze, jest miłość”.
Chrypka zaczęła dokuczać ks. Józefowi Tischnerowi wiosną 1997 r. Zignorował ją. Zwykłe przeziębienie, „zmęczenie materiału”, konsekwencja nieustannych wykładów, prelekcji, spotkań. Odkładał kolejne wizyty u laryngologa. 8 czerwca 1997 r., podczas pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny, usłyszał: „Józku, latałem nad twoją bacówką”. Papież dostrzegł ks. Tischnera w ciasnym szpalerze ludzi stłoczonych w krakowskim kościele św. Anny. 10 sierpnia 1997 r. tradycyjnie, jak przez niemal 20 lat, odprawił Mszę na Turbaczu. Głos miał mocny, tryskał humorem. Schodząc do Łopusznej, rzucił do brata Kazimierza: „Tak dobrze wyszło, jakby to ostatnia Msza miała być”. Nawet nie przypuszczał, że może to być prawda... Mijały miesiące. Chrypka i ból gardła nie znikały. W końcu ks. Tischner usłyszał werdykt: to rak krtani. „Mistrz ciętej riposty”, który z mieszkańcami Podhala „godoł” o Kancie i Heglu, a na pytanie niezorientowanych w kościelnej materii rodziców: „Co jest potrzebne do chrztu dziecka?”, z uśmiechem odparowywał: „Dziecko”, znalazł się w podbramkowej sytuacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).