Trudno uwierzyć, że w kraju Napoleona rząd uruchamia narodową kampanię na rzecz zabijania nienarodzonych. A niedawno za aborcję szło się tam pod gilotynę!
Wiadomość jak z prasowej agencji science-fiction. Rząd kraju, w którym kultywuje się tak braterstwo i wolność, kraju, gdzie aborcję przez wieki nazywano po imieniu: zbrodnią przeciw ludzkości, morderstwem, teraz będzie tę zbrodnię wynosił na piedestał, promował, reklamował. Trudno uwierzyć, że w Europie doszło do tak schizofrenicznych wydarzeń: rząd oficjalnie na swoich stronach zapowiada – i to z dumą! – że oto będzie pionierem na naszym kontynencie, bo uruchomi „Wielką i pierwszą w historii kampanię za aborcją”.
Wiele się w ostatnich miesiącach dzieje we Francji, dzieją się rzeczy takie, że włosy dęba stają. A to redefiniują małżeństwo, a to homoseksualistom dzieci do adopcji dają, a to każą w szkołach dzieciom wyznawać laicite i wyrzec się religii. I co jeszcze? Jak daleko jeszcze można zabrnąć – myślałam pisząc niedawno tekst o tym wszystkim – jakie przekroczyć granice? W najśmielszych oczekiwaniach nie nakreśliłabym takiego scenariusza, że można promować zabijanie. I to najbardziej niewinnych istot na globie: poczętych, nienarodzonych dzieci. I to w imię fałszywie pojętej wolności kobiet. Jaka wolność? Kto ma takie prawo, żeby pozbawiać życia innych?
Minister ds równego statutu kobiet i mężczyzn we Francji Najat Vallaud-Belkacem, notabene młoda kobieta, argumentuje: spadła nam ilość aborcji i sprzedaż antykoncepcji. Ta robota organizacji pro-life, to zamach na wolność kobiet. Kobieta ma prawo do aborcji.
Jak słyszę takie bzdury, zastanawiam się, co powiedziałaby taka pani minister, gdyby ją zapytać, czy jej matka też miała prawo ją zabić, a czy ona nie czuje się jak kajdanki, które własną matkę zakuły w łańcuchy zniewolenia?
Aaa, ubawiło mnie też to u pani minister: Francuzki są „manipulowane przez organizacje pro-life”…
No tak… dwa miliony ludzi, którzy protestują przeciw polityce rządu od miesięcy, sto tysięcy ludzi którzy podpisali się, podając do publicznej wiadomości swoje dane, numery dowodów za obroną życia w akcji „Jeden z nas”, też pewnie zdaniem pani minister zostały zmanipulowane. I co teraz? Panika. Należy szybko zatrudnić specjalistów, którzy będą „informować” kobiety, że nie muszą rodzić, że mają „prawo” do zabijania.
Warto wiedzieć, że właśnie nad Sekwaną, jak nigdzie w Europie, przez wieki znakomicie rozumiano, że aborcja to podłe morderstwo. Od Napoleona (jego Kodeks w art. 317 skazywał za zabicie nienarodzonego dziecka na rok do pięciu lat więzienia matkę, a na trzy lata pozbawienia wolności i grzywnę wykonującego aborcję lekarza), po lata 60 i ustawy, które definiowały aborcję jako zbrodnię przeciwko ludzkości i państwu francuskiemu (czytaj więcej: Francja będzie promować aborcje). Nigdzie w Europie żaden kodeks karny czy rodzinny tak po imieniu nie nazywał aborcji, jak właśnie we Francji. W 1942 r. za aborcję wymierzano najwyższą karę, karę śmierci.
Po czym do akcji ruszyły feministki, na politycznej scenie pojawiła się Simone Veil i w 1974 r. jako minister zdrowia przeforsowała pierwszą ustawę proaborcyjną nad Sekwaną. A dziś na deskach teatru, któremu na imię polityka, pojawił się Hollande i jego klakierzy i klakierki, i wprowadzają kolejno coraz to bardziej surrealistyczne, z punktu widzenia czystego humanizmu, prawa.
Co na to organizacje broniące praw człowieka? Co powie na narodowy plan zabijania UE? Powie coś? Zareaguje?
Gdyby dobrze zastanowić się nad tym, jak to wszystko możliwe, czemu ten pociąg „postępu” nabrał takiej prędkości, czemu w Europie dochodzi do coraz śmielszych posunięć, musielibyśmy wszyscy uderzyć się w piersi. Bo oczywistym jest fakt, że spora część Europy (jeśli już nie zdecydowana większość kontynentu) zapomniała, że zapomniała o istnieniu Boga. Ale przy tej okazji sami, na drodze przeintelektualizowanych debat i batalii, daliśmy się uwieść kłamstwu. Uwierzyliśmy w ciągle powtarzane przez każdego z nas kłamstwo. Przestaliśmy nazywać bowiem rzeczy po imieniu. Bo co to jest aborcja? Co to jest in vitro? A eutanazja? Bo czy faktycznie francuski rząd mógłby działać bezkarnie, gdyby ten swój narodowy plan zwalczania dyskryminacji kobiet i za aborcją nazwał: „Narodowym planem mordowania dzieci”?!
Aborcja, eutanazja to nic innego jak zbrodnie. In vitro to produkcja ludzi, w wyniku której także zabija się życie, człowieka. Nie zarodek, embrion, czy płód. Człowieka! Dziecko! Spróbujmy nazywać rzeczy znowu po imieniu, przywróćmy im właściwą barwę, znaczenie. Może wtedy umysły wielu ludzi, w tym polityków, zaczną funkcjonować na innych poziomach. Poziomach humanizmu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w czasie tej podróży dzwonił, by zapewnić o swojej obecności i modlitwie.
Niech Rok Jubileuszowy będzie czasem łaski, nadziei i przebaczenia.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.