O znaczeniu wiary w sytuacji cierpienia napisał papież Franciszek w liście do zrozpaczonej babci zmarłego 14-latka. Nicolò Serroni dostał 21 lipca ataku serca, gdy grał w piłkę na plaży we włoskiej miejscowości Porto San Giorgio koło Fermo.
Teonilde Cupelli napisała do Ojca Świętego dając wyraz swemu bólowi, szukając pocieszenia i zrozumienia tego, co się stało.
Miesiąc po śmierci wnuka otrzymała list od papieża, w którym Franciszek dał wyraz „pocieszającej pewności, że istnieje ścisła więź między nami, którzy wciąż podążamy drogami tej ziemi a tyloma braćmi i siostrami, którzy już doszli do wieczności”.
- Bez wątpienia słowa papieża dały mi odwagę, by iść naprzód - wyznała Cupelli. Dodała, że swoim listem i pobłogosławionym przez siebie różańcem, który jej także przysłał, Franciszek „okazał czynem, a nie słowami”, jak mocną podporą jest wiara. Sam zaś papież na wzór Jezusa Chrystusa „jak dobry pasterz i dobry samarytanin opatruje i leczy rany serc złamanych, dotykając głębi dusz, tak jak dotknął mojej i wszystkich, którzy zwrócili się do niego” - powiedziała babcia zmarłego nastolatka. Jej słowa cytuje lokalna gazeta „Il Resto del Carlino”.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.