Maszerują szlakiem Jana III Sobieskiego z Krakowa pod Wiedeń. Teraz przemierzają Śląsk. Po drodze sadzą lipy.
Trzech wędrowców przemierza piechotą całą trasę, a kilku innych dołącza na poszczególne odcinki szlaku. Dwoje uczestników wyprawy jedzie camperem, czyli jakby współczesną wersją wozu taborowego. Po drodze zasadzili już osiem lip – ulubionych drzew Jana III Sobieskiego. Jedną z nich posadzili we wtorek Mysłowicach, kolejną – w środę 28 sierpnia na Kalwarii w Piekarach Śląskich.
Wyruszyli 25 sierpnia z katedry na Wawelu, po Mszy św. i odwiedzinach grobu Jana III i Marysieńki. Grzesiek Popielarz z Jordanowa zawodowo zajmuje się ubezpieczeniami, Kazik Kowalcze z tego samego miasta ma firmę w branży elektronicznej, a Andrzej Adamczyk z Wadowic prowadzi stację paliw. – Mam 54 lata, tyle, co Sobieski dokładnie 330 lat temu, kiedy szedł pod Wiedeń – śmieje się ten ostatni.
Różnica między nimi jest jednak taka, że król był już w wieku 54 lat znacznie od pana Andrzeja cięższy. Wspólne jest dla nich za to bardzo przyjemne i przyjazne wobec bliźnich usposobienie. Zresztą i król, kiedy było trzeba, też szedł piechotą, np. ostatnie 500 metrów przed sanktuarium w Piekarach pokonał 330 lat temu na własnych nogach, w kurzu polnej drogi.
W ciągu dwóch tygodni polscy wędrowcy zamierzają dotrzeć do stolicy Austrii. I to dokładnie tą samą trasą, co król Sobieski i trzon jego armii 330 lat temu. Z Piekar szlak prowadzi na Gliwice, Rudy, Racibórz, Opawę, Ołomuniec i wreszcie Wiedeń. – Nie możemy zapominać, że mieliśmy wielkie chwile w historii Polski. Czasem za bardzo koncentrujemy się na klęskach – mówi G. Popielarz i pokazuje napis na koszulkach. – Hasło „Victoria in unitate”, czyli „Zwycięstwo w jedności”, to nasze przesłanie. Poza tym... Lubimy chodzić, a ja mam pierwszy raz w życiu taki długi urlop – śmieje się.
Kazimierz Kowalcze, szef wyprawy, dorzuca: – Chcemy promować idee jednoczenia, łączności, zgody, bo one są w życiu bardzo potrzebne. Były też bardzo mocno obecne w życiu Jana III Sobieskiego – mówi z pasją.
– A w jaki sposób? – dopytujemy. – Choćby w ten, że Jan III był jednym z nielicznych królów Polski, który miał udane życie rodzinne. Do końca kochał swoją Marysieńkę. A umiejętność budowania zgody ujawniła się np. w naradzie w Stetteldorfie, gdzie książę Karol Lotaryński i książę Waldeck zgodzili się na dowodzenie Jana Sobieskiego i jego plan bitwy. Zawarcie tam porozumienia nie było takie łatwe, to był wynik sprytu negocjacyjnego polskiego króla. A dla nas to przykład, że jeśli coś robimy, to mamy to robić dobrze – mówi K. Kowalcze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.