Ta cisza pełna jest dźwięków zdradzających ukrytą obecność, świadczących o życiu rozwijającym się pod zasłoną ciemności.
Tytuł powieści Marii Rodziewiczówny. Romantyk trochę jestem, więc często do niej wracam. Ale i bohaterowie są mi bliscy. Zwłaszcza teraz, gdy nastały ciepłe dni, las tętni życiem, a w progach stają goście, wiedzeni pragnieniem spędzenia choćby kilku chwil w bliskości natury. Te kilka chwil wystarczy, by wylazł z nich mieszczuch, potrafiący odróżnić skrzypienie windy od skrzypienia drzwi, dźwięk silnika Opla od silnika Fiata, ale bezradny, gdy przyjdzie mu identyfikować głosy lasu i zwierząt.
Z reguły ta bezradność objawia się w momencie, gdy podczas kolacji zza okna dobiega szczekanie psa. Ktoś idzie, alarmują goście. Ależ skąd, to tylko kot skrada się do psiej miski. Skąd wiesz? Bo pies inaczej szczeka na dzieci spod lasu, inaczej gdy sąsiad przechodzi pod oknem w stanie lekko zachwianej równowagi, inaczej na lisa, a jeszcze inaczej na kota czy listonosza.
Albo nocny spacer leśną ścieżką. Księżyc świeci. Goście zachwycają się ciszą. Jaka tam cisza. Posłuchajcie, zachęcam. Po zmroku las zaczyna żyć. Zwierzyna wychodzi na żer. Trzask łamanej gałęzi, jakieś tajemnicze sapanie, piski, drżenie ziemi. Bo towarzystwo skrada się, ziemię ryje, ucieka, straszy potencjalnych wrogów, tocząc zażarty bój o przetrwanie.
Niekiedy las budzi w gościach lęk. Gmatwanina dróg i ścieżek. Wszystko na pozór do siebie podobne. Jak ty się w tym wszystkim orientujesz. To proste. W mieście ulice mają nazwy, a tu miejsca. Niedźwiedź, Pałac, Czapliniec, Krucza Góra, Gramna Góra, Kukawy, Smolarka. A na niebie świeci słońce, wskazując człowiekowi kierunek marszu. Zaczynamy od miejsc najbliższych, stopniowo zapuszczając się w głąb. Zapamiętujemy krzywą sosnę na rozdrożu, jakiś kamień, świeży zrąb i całą masę innych szczegółów, tworząc w umyśle własną mapę lasu.
Piszę o wakacyjnych spotkaniach mając świadomość, że są dobrą lekcją nie tylko orientacji w otaczającym nas świecie. Także szkołą duchowości. I wcale nie chodzi o to, że kontakt z przyrodą daje szansę zatrzymania się i przemyślenia spraw, w pędzie życia zepchniętych na dalszy plan. Samo zatrzymanie nie wystarczy. Może to zabrzmi jak herezja, ale z Panem Bogiem trochę jest jak ze szczekającym psem. Słyszymy, ale o co chodzi? Mówi do nas, ale za każdym razem co innego i w inny sposób. Żeby zrozumieć musimy się tego psiego języka nauczyć. Wyczulić ucho na różne brzmienia. Także wtedy, gdy mamy wrażenie zanurzenia w porażającej ciszy. Mówimy noc, Bóg milczy. Tymczasem ta cisza pełna jest dźwięków zdradzających ukrytą obecność, świadczących o życiu rozwijającym się pod zasłoną ciemności. Ba, w nocy bardziej intensywnym niż za dnia.
A prócz głosów mamy drogowskazy. Im dalej w las, tym więcej. Tu ocieramy się o pewien paradoks. Bo Pan Bóg nie skąpił. Hojnie porozstawiał wokół nas te wszystkie krzywe sosny, świerki na rozstajach, kamienie i wyręby. Ale to od nas zależy, czy staną się dla nas znakiem, pomogą tworzyć już nie w umyśle, w sercu, mapę życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.