Jeśli zapoznamy się z wcześniejszymi wypowiedziami kard. Jorge Mario Bergoglio, to nie wszystkie niespodzianki papieża Franciszka zaskakują – uważa znany włoski watykanista, Sandro Magister.
Na łamach swego blogu chiesa.espresso.repubblica.it porównuje on owe „niespodzianki” z obszernym wywiadem przeprowadzonym przez Sergio Rubina i Francescę Ambrogetti, który w roku 2010 ukazał się w Argentynie pod tytułem „El Jesuita”.
Sandro Magister wyjaśnia, że pewne nowości wprowadzone przez papieża Franciszka wynikają z jego osobowości, doświadczeń życiowych czy też rozpoznania swoich ludzkich ograniczeń.
Włoski watykanista przyznaje, że papież Franciszek lubi słuchać muzyki, ale sam nie śpiewa ani podczas Mszy św. ani też udzielając uroczystego błogosławieństwa. Wyjaśnieniem jest problem zdrowotny. W wieku 21 lat Jorge Mario Bergoglio przeszedł bardzo poważne zapalenie płuc i usunięto jemu górną część płuca prawego. Skutkiem tego jest krótki oddech, i nawet kiedy Ojciec Święty mówi, jego głos nie jest zbyt donośny. Poza tym sam przyznał, że z natury straszliwie fałszuje.
Dlaczego papież mówi tylko po włosku?
Sandro Magister zauważa, że obecny Następca św. Piotra bardzo dobrze mówi po włosku i rozumie nawet dialekt piemoncki – regionu z którego wywodzi się jego rodzina. Natomiast we wspomnianej książce - „El Jesuita” - przyznaje z pokorą, że kiedyś dość dobrze mówił po francusku i radził sobie po niemiecku, ale od dawna w tych językach nie mówił. Napotykał poważne problemy z fonetyką angielską. Dlatego wydaje się, że pragnąc być pasterzem Kościoła powszechnego postanowił zrezygnować z publicznych wypowiedzi w swym ojczystym języku hiszpańskim. Pokornym przyznaniem się do trudności trzeba też tłumaczyć odejście od zwyczaju składania życzeń wielkanocnych w wielu językach.
Papież, który chce wszystko robić sam
W Watykanie Ojciec Święty siłą rzeczy musi mieć sekretarza. Jest nim Maltańczyk, były drugi sekretarz Benedykta XVI, ks. prał. Alfred Xuereb. Także w Buenos Aires kard. Bergoglio miał swój sekretariat, ale osobiście pilnował porządku spotkań czy obowiązków. Miał niewielkie, ale bardzo uporządkowane biurko. Bardzo uporządkowany był też jego rytm dnia. W nocy spał 5 godzin. Światło gaszono o 23.00 a budził się już o 4 rano, bez budzika. Po obiedzie miał zwyczaj 40 minutowej drzemki. Jak wiadomo papież Franciszek umie gotować. Lubi słuchać muzyki i czytać zwłaszcza literaturę klasyczną. Nie korzysta z internetu za wyjątkiem poczty elektronicznej.
Papież, który nie chce mówić o sobie „papież”
Dziennikarze już od początku pontyfikatu zauważyli, że papież Franciszek woli określać się jako „Biskup Rzymu”, a niewiele mówi o sobie jako o zwierzchniku Kościoła powszechnego. We wspomnianej książce kard. Bergoglio wyznał: „Kiedy jakiś ojciec lub nauczyciel musi powiedzieć: «Ja tutaj rządzę», czy też «tutaj ja jestem przełożonym», to dzieje się tak, gdyż utracili już autorytet i usiłują go sobie przyznać za pomocą słów. Ogłoszenie, że rządzimy powoduje, że tracimy władzę. Mieć w ręku batutę dyrygencką nie oznacza wydawania rozkazów i narzucania, lecz służenie”. Wydaje się więc – zauważa watykanista, że papież Franciszek nie chce głosić, lecz realizować swoją najwyższą władzę Następcy Piotra.
Papież, który sam podejmuje decyzje
Sandro Magister cytuje jedną z wypowiedzi kard. Bergoglio w książce „El Jesuita”: „Przyznaję, że zazwyczaj, ze względu na mój temperament, pierwsze rozwiązanie, które przychodzi na myśl jest złe. Dlatego nauczyłem się nieufności wobec mojej pierwszej reakcji. Dopiero, kiedy jestem spokojniejszy, po przejściu przez próbę samotności, podchodzę do tego co powinienem uczynić. Nikt mnie jednak nie wyzwala z samotności podejmowania decyzji. Można prosić o radę, ale w końcu decyzję trzeba podejmować samemu”. Watykanista przewiduje, że trudno sądzić, by naruszony był za tego pontyfikatu prymat papieskiej decyzji.
Papież unikający tematów konfliktowych
W swoich pierwszych przemówieniach papież Franciszek nie poruszał kwestii w których Kościół zdecydowanie sprzeciwia się tezom lansowanym przez świat laicki. Na przykład zwracając się do korpusu dyplomatycznego nie mówił o zagrożeniach dla wolności religijnej, czy związanych z prawem do życia, poszanowania rodziny budowanej na małżeństwie kobiety i mężczyzny. Natomiast w wywiadzie-rzece kard. Bergoglio przypomniał, że także kiedy Benedykt XVI w 2006 roku udał się do rządzonej przez Rodrigueza Zapatero Hiszpanii sądzono, że podejmie zdecydowaną krytykę tamtejszych władz. Papież był przekonany, że nade wszystko trzeba podkreślić to, co pozytywne, łączące obydwie strony, a nie negatywne, będące czynnikiem podziału. „Pierwszeństwo musi mieć spotkanie osobiste, wspólne podążanie. W ten sposób łatwiej będzie później podjąć kwestie, w których się różnimy” – wyznał ówczesny metropolita Buenos Aires.
W innym fragmencie książki „El Jesuita” kard. Bergoglio krytykował homilie, które powinny być kerygmatyczne, a prowadzą do tego, co ma jakieś powiązanie z seksem. „To wolno, a tamtego nie. To jest złe, a to nie. Wówczas dochodzi do zapominania o skarbie Jezusa żywego, skarbie Ducha Świętego obecnego w naszych sercach, skarbie projektu życia chrześcijańskiego, którego następstwem jest wiele skutków, wykraczających daleko poza kwestie seksualne. Zaniedbujemy niezwykle bogatą katechezę, z tajemnicami wiary, z wyznaniem wiary i prowadzimy do skoncentrowania się, na tym, czy wziąć udział w demonstracji przeciwko projektowi ustawy opowiadającej się za stosowaniem prezerwatyw” – mówił ówczesny arcybiskup Buenos Aires.
Kardynał Bergoglio nie krył, że jest przekonany, iż Kościół musi dziś nie tyle zmniejszać liczbę przykazań, czy ułatwiać takie czy inne aspekty życia, lecz wychodzić na ulice ku ludziom, poznawać osoby po imieniu. Decyzja ta jest konieczna nie tylko dlatego, że głoszenie ewangelii jest jego misją, ale ponieważ, jeśli tego nie czyni wyrządza krzywdę samemu sobie. Nie krył, że wyjście na ulice wiąże się z ryzykiem, i można paść ofiarą wypadku, ale „tysiąckroć bardziej wolę Kościół, który miał wypadek niż Kościół chory” – mówił przed trzema laty kard. Jorge Mario Bergoglio.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.