Prof. Cebrat: Zwiększanie częstości mutacji, np. przez in vitro, może zabić całą populację
- Ciężkie wrodzone wady serca stwierdza się 2,1 razy częściej [u dzieci poczętych metodą in vitro], niż u poczętych naturalnie, rozszczepienie wargi 2,4 razy częściej. Cztery i pół razy częściej dzieci te chorują na zrośnięcie przełyku. To dane z ciąż pojedynczych. Defekty w ciążach mnogich są o wiele częstsze, a takich jest po in vitro 20 razy więcej – nie pozostawia złudzeń kierownik Zakładu Genomiki Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Stanisław Cebrat w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Już w 2003 roku Brytyjczycy wykazali, że po zapłodnieniu w szkle zespół Beckwitha i Wiedemanna, związany z piętnowaniem rodzicielskim, występuje aż dziesięciokrotnie częściej – twierdzi naukowiec, który dodaje, że osoby poczęte metodą in vitro czterokrotnie częściej chorują na raka wątroby.
Przyczyną tego stanu rzeczy jest sztuczność metody. Tłumaczy, że nie wiadomo, czym kieruje się komórka jajowa, wybierając plemnik, który w nią wniknie, rzadko jest to ten, który dotrze do niej najszybciej. W przypadku in vitro ten element zostaje zaburzony, co może prowadzić do częstszych chorób potomstwa, gdyż dzieci mają osoby, które w innym wypadku by ich nie miały. Na pytanie dziennikarki: - In vitro odblokowuje to, co blokuje natura? – odpowiada: - Natura, zanim rozpocznie produkcję gamet, sprawdza prawidłowość ułożenia tych genów w obu kompletach. Gdy wykryje przesunięcia genów, mówi produkcji gamet: stop. Wtedy jest ich mało, w tym mnóstwo defektywnych, a takie pary małżeńskie kwalifikowane są do… in vitro. Tego typu bezpłodność dotyczy kilku procent populacji. Dlatego z punktu widzenia genetyki po in vitro musi rodzić się więcej dzieci z wadami.
Zdaniem naukowca jest to szkodliwe nie tylko dla samych dzieci, ale dla całej populacji. – Zwiększanie częstości mutacji prowadzi w końcu do osiągnięcia wartości krytycznej. A wówczas populacja ginie – mówi prof. Cebrat. Genetyk nie zgadza się z twierdzeniem, że diagnostyka preimplantacyjna, w wyniku której można by „pozbyć się” wadliwych zarodków rozwiązuje problem. - Taka dyskryminacja niepokoi mnie jako człowieka. Czy wie Pani, że w procesie norymberskim lekarz Hitlera powołuwał się na zalecenia Alexisa Carella, Amerykanina francuskiego pochodzenia, laureata medycznej Nagrody Nobla? Carell uważał, że należy pozbyć się „gorszych” nie tylko w komorach gazowych, ale i przez sterylizację – tłumaczy dziennikarce. Ponadto likwidacja osób z wadami jest szkodliwa także dla całej populacji, gdyż jest ona nieprzystosowana do zmian środowiska.
Prof. Cebrat wskazuje także na inny makabryczny aspekt przemysłu in vitro. Pozyskanie komórki jajowej kosztuje 5 tysięcy dolarów. – Najtańszym źródłem komórek byłyby jajniki żeńskich płodów po aborcji. Komórwki jajowe są tam już prawie dojrzałe. (…) Już kilkanaście lat temu informowano o tego typu pracach. Lepiej cieszmy się, że nie wpadli na ten pomysł naziści – mówi.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.