Ech, Babko, swoją wiarą i cierpliwością, nie-aniołów przygarniając, więcej pewnie zrobiłaś od armii misjonarzy.
Gdy w sierpniu wyjeżdżałem z Zasadnego włączyłem przed zamknięciem drzwi samochodu piosenkę. „Kiedy góral umiera.” Sąsiadowi, zdziwionemu smętną melodią, powiedziałem, że za każdym razem, gdy opuszcza się miejsca ukochane, człowiek trochę umiera. Potem nadchodzi czas powrotu, serce tęskni i wyrywa się gdzieś w dal, wyobraźnia pracuje, w nocy śnią się ludzie, miejsca, szczyty i doliny. Tęsknotę podsyca muzyka. Każda utwór to człowiek i zdarzenie. Palce biegają po klawiaturze, a w głośnikach komputera coraz to nowe – stare głosy i teksty. O Babce Anieli z Rusinowej Polany, wietrze spod Turbacza, majster bieda siedzi w rowie, Okudżawa o trzech miłościach. Wreszcie Krywań. Dwie tęsknoty.
Dziwnym zbiegiem okoliczności piosenka sprowadza na ziemię. Taka zresztą, twardo stąpająca po ziemi, jest góralska muzyka. Z głową nad wierchami, w sunących po niebie obłokach, zarazem z nogami szukającymi pewnego oparcia na skalnej perci, rękami wydzierającymi opornej ziemi kromkę chleba. „Krywaniu, Krywaniu wysoki, lecom, płynom nad Tobom obłoki. Tak się tocy moja myśl jak łone. Myśli moje, myśli nie spełnione.” Marzenia i myśli nie spełnione.
Zatem o dwóch tęsknotach, snujących się, jak okrywające Krywań obłoki, nad – chyba nie tylko polskim – Kościołem.
O pierwszej napisałem w innym miejscu we wtorek późną nocą, w krótkiej refleksji nad czytaniami dnia. Tęsknota za Kościołem anielskim. Bez wad, przywar, grzechów, słabości. Cały tekst pozwolę sobie przytoczyć. „Słowo dla marzących o anielskim Kościele. ‘Zaiste, nie aniołów przygarnia.’ Gdy braknie Mu nie-aniołów w jednym miejscu, idzie dalej.” Inspiracją, dla mniej wtajemniczonych, były fragmenty z Listu do Hebrajczyków i Ewangelii według świętego Marka. Jak przy okazji nie wrócić do wspomnianej babki z Rusinki. Przygarniającej pod dach szałasu wszelkiej maści zbuntowanych, wątpiących, poszukujących, obojętnych i prowadzącej ich z wiarą do ukrytej w głębi Tatr kaplicy. Ech, Babko, swoją wiarą i cierpliwością, nie-aniołów przygarniając, więcej pewnie zrobiłaś od armii misjonarzy.
Druga w jakimś sensie jest pochodną pierwszej. Tęsknota za katolickimi mediami mówiącymi jednym głosem. Silnymi poparciem dla wąskiej grupy osób. Dał jej wyraz jeden z bardziej znanych publicystów. Czyli tęsknota za Kościołem bez Kefasa, Pawła i Apollosa. Bez tego bogactwa punktów widzenia, zakładającego rzeczywistość wielobarwną jak tęcza (znak przymierza!), ze wszystkimi odcieniami szarości na końcu, złożoną z takiej samej ilości pewników co i znaków zapytania. Na całe szczęście, dla zrównoważenia, głos rozsądku się pojawił. O szukaniu, nie posiadaniu, prawdy. O Kościele upolitycznionym, ale nie upartyjnionym. Dodam od siebie – o Kościele, w którym jest miejsce, jak na dobrym stoku narciarskim, dla zaawansowanych i początkujących; dla duszpasterstwa wypływających na głębię i mało co rozumiejących; kształtujących wiarę dojrzałą i młodocianych przestępców; miłośników chorału i zaciągających ludowo, z przytupem; dyskutujących o katolickiej nauce społecznej i mających problemy z etyką seksualną.
Kolejna pieśń z głośników komputera płynie. Czas przerwać pisanie. „Hej, ponad regle, turnice…” Myśl, jak obłoki, do Zasadnego biegnie. Z nadzieją, że raz jeszcze kolędę usłyszę, serce się rozraduje. A potem stok jakiś, połamanym nogom odpowiedni, się znajdzie, białemu szaleństwu pozwalający się oddać. Co oznajmiając szanownych Czytelników za dwa tygodnie na kolejne spotkanie zapraszam.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.