Choć rządowy program rodzi pytania natury ustrojowej, ministerstwo nie zleciło ekspertyz - informuje "Rzeczpospolita".
Premier Donald Tusk obawiając się podziału własnego klubu podczas głosowania nad ustawą o in vitro w Sejmie, postanowił sprawę załatwić poza Sejmem. Temu służyć miał przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia program dotyczący refundacji in vitro, który według zapowiedzi miał wejść w życie w lipcu.
Tyle że im bliżej tej daty, tym więcej wątpliwości w Platformie i rządzie co do powodzenia pomysłu. "Jest coraz więcej opinii, że program może okazać się niekonstytucyjny" - mówi ważny polityk koalicji.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", resort zdrowia nie zlecił żadnych ekspertyz prawnych w sprawie zgodności programu z konstytucją.
"Każdy program zdrowotny musi mieć oparcie w ustawie. Jeśli znajdą się w nim zapisy budzące wątpliwości konstytucyjne, to wówczas można zaskarżyć do TK przepisy ustawy, na podstawie której został uchwalony" - mówi dr Piotr Uziębło, konstytucjonalista z Uniwersytetu Gdańskiego.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Ponad 212 tys. podpisów pod projektem zostało złożonych w Sejmie 20 grudnia.
Odnotowano też wzrost dyskryminacji wyznawców Chrystusa w miejscach pracy.
Stowarzyszenie Katechetów Świeckich zwraca uwagę na faworyzowanie tzw edukacji zdrowotnej.