Na kolanach przed Najświętszym Sakramentem 20–30 chłopa z pochylonymi, krótko ostrzyżonymi głowami. W więziennej kaplicy zupełnie inaczej brzmi powtarzane: – Wybaw nas, Panie.
Pan Jezus w lipie
Roberta często można zobaczyć w więziennej kaplicy. Prawie wszystko, co w niej jest, zrobili skazani. Począwszy od obrazów po nietypowe, przyciągające wzrok tabernakulum w wydrążonym pniu lipy. Powstało dwa lata temu. Od tego czasu jest też w więziennej kaplicy Pan Jezus. – Tabernakulum zrobił człowiek, którego już w Czarnem nie ma. Mam nadzieję, że jest na wolności – mówi ks. Marcin. Przez trzy tygodnie rzeźbiarz-amator dłutem i młotkiem mozolnie wydobywał ukryte w drewnie winne grona i kłosy zbóż. Takich artystów ZK Czarne ma więcej. Ich prace może zobaczyć choćby podczas corocznego konkursu szopek, na który przychodzą prace także z innych zakładów karnych z całej Polski. Trafiają później na licytacje charytatywne w współpracujących z więzieniem placówek. – Skazani to osoby, które popełniły przestępstwa, odsiadują karę, ale nie przestali być ludźmi. Odczuwają tak samo jak my, zwłaszcza kiedy coś złego dzieje się dzieciom. I tu też jest rola kapelana, jego rozmów o miłosierdziu, o niesieniu pomocy – mówi o włączaniu się osadzonych w akcje charytatywne Ewa Bartkowska, zastępca kierownika penitencjarnego Zakładu Karnego w Czarnem.
Siłownia a moc Boża
– Większość z nas patrzy na więźniów z perspektywy grzechu. Że ukradli, że pobili. To jest prawda o tych ludziach. Ale można popatrzeć też tak: są w więzieniu, a to także jest miejsce mocnego działania Pana Boga – kiwa głową kapelan. Przed niedoszłą Mszą św., ks. Marcin opowiadał o sianiu i Bożym działaniu. O owocach kolejnych rekolekcji z o. Johnem Bashaborą z Ugandy i o. Jamesem Manjackalem z Indii. O charyzmatach, uzdrowionych poharatanych relacjach, uwalnianiu od nienawiści i o… spoczynku w Duchu Świętym. – Siedzą takie abs-y (absolutny brak szyi – przyp. red.) i patrzą, jak po kolei ich koledzy padają. Widzę, że się boją, że okaże się nagle, że ta godzina dziennie na siłowni nic nie znaczy w zetknięciu z Bożą mocą. I się pytają: „co ksiądz mi zrobił?”. Ja? Tylko pomodliłem nad tobą, a Duch Święty zadziałał – opowiada ks. Marcin. Ale i więźniowie potrafią zaskoczyć kapelana. We wrześniu, pierwszy raz w historii koszalińskiego okręgu, więźniowie poszli na czterodniową pielgrzymkę do Skrzatusza.
– Msza św., Koronka, Różaniec, Droga Krzyżowa, konferencja ascetyczna jedna, czasem druga, a oni to tempo wytrzymywali! – śmieje się kapelan. – Żaden z nich nie szedł dla siebie, żadna z intencji nie mówiła o wyjściu na wolność – dodaje już całkiem poważnie. Rozbrajało ich zderzenie z życzliwością i bezinteresownością ludzi przyjmujących pielgrzymów i szykujących dla nich posiłki. – W piątek rano tłumaczę, że post nas nie obowiązuje, ale jałmużna jak najbardziej. A że nic nie mamy, to możemy swoją modlitwę ofiarować w intencji bardziej potrzebujących. Idziemy przez las, odwracam się, a tu pół grupy nie ma. Gdzie są? Na grzybach! Wyłażą za pół godziny z torbami i mówią: „księże, to na jałmużnę, za to, że postu nie ma”. Wręczyli te grzyby pierwszemu grzybiarzowi, którego spotkali. Był zaskoczony – relacjonuje kapelan. Bo w więzieniu inaczej się czyta Ewangelię. Bardziej konkretnie. – Co Pan Jezus mówił? Nie potrzebują lekarza ci, którzy się dobrze mają. On przyszedł do takich ludzi. A oni czasami zawstydzają prostotą rozumienia Ewangelii. Wtedy tak sobie myślę, że jeśli złodzieje i nierządnice przed nami… to może ja zaraz za nimi. Może na ich grzbiecie i mnie uda się wjechać do królestwa Bożego – zastanawia się kapelan. Inaczej też brzmi adwentowy argument: możesz nie zdążyć. Ks. Marcin zna takich, którzy myśleli, że zdążą, że jak tylko wyjdą na wolność to świat zawojują. – Zacznij się zmieniać tu, albo nie zmienisz się nigdy – mówi im krótko, po więziennemu. I czeka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).