Podczas spotkania z czytelnikami miał poprzeć usunięcie krzyża z sejmu. Rozmawialiśmy z dziennikarką, która pytała o to kapłana
- Jeśli komuś przeszkadza krzyż w takim miejscu, to nie powinien on tam wisieć. Nie można nikogo zmuszać, żeby na ten krzyż patrzył – miał powiedzieć „Gazecie Polskiej Codziennie” ks. Adam Boniecki podczas spotkania na temat kościoła otwartego. „Tygodnik Powszechny” wydał w tej sprawie oświadczenie, w którym stwierdza, iż „ks. Adam Boniecki respektuje zakaz wypowiadania się w mediach poza „Tygodnikiem Powszechnym”, nałożony przez prowincjała Zgromadzenia Księży Marianów. Podczas spotkania z cyklu „Kościół otwarty” w Warszawie nie udzielał wywiadów”. - Podczas warszawskiego spotkania ks. Adam Boniecki odpowiadał na pytania dwóch prowadzących oraz na pytania z sali. Reszta jego rozmów, toczonych podczas podpisywania książek, miała charakter prywatny. Jeżeli dziennikarze „GPC” nagrali i przedstawili jako wywiad taką właśnie rozmowę mamy do czynienia z manipulacją, obliczoną na zaszkodzenie naszemu redaktorowi seniorowi – można przeczytać w dokumencie.
Jak było naprawdę? Czy ks. Boniecki udzielił wypowiedzi „GPC” i w ten sposób złamał zakaz wypowiadania się w mediach? A jeśli nawet rozmowa była prywatna, czy rzeczywiście uważa, że krzyż nie powinien wisieć w sali obrad sejmu?
- W przerwie między dwoma częściami spotkania podeszłam do ks. Bonieckiego i przedstawiłam się jako teolog i początkująca dziennikarka. Wokół był szum, więc nie wiem, czy ksiądz zarejestrował to, co powiedziałam, ale tak właśnie się przedstawiłam – mówi serwisowi Gosc.pl Marta Jeżewska z „Gazety Polskiej Codziennie”. – Spytałam się o sprawę krzyża w Sali obrad sejmu mówiąc, że sprawa ta mnie interesuje i ks. Boniecki odpowiedział tak, jak go zacytowałam – dodaje. Dziennikarka nie dysponuje nagraniem tej rozmowy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.