Chcesz w krótkim czasie zdobyć umiejętności: teatralne, kulinarne, ogrodnicze, nauczycielskie, dziennikarskie, udzielania pierwszej pomocy i radzenia sobie ze stresem, a wykorzystując je, mieć możliwość świadczenia o swojej wierze? Przyłącz się do nich.
Działają od 2006 r. Dziś jest ich ok. 40, chociaż w czasach świetności mogli się pochwalić ponad setką osób zaangażowanych w działalność. Na koncie mają wiele nagród, w tym bardzo prestiżową: samorządowego konkursu nastolatków „Ośmiu wspaniałych”, jednak – jak przekonują – podejmując kolejne dzieła, nie liczą na podziękowania ani wyróżnienia. – Po prostu kochamy pomagać – mówią wolontariusze z Zespołu Szkół nr 3 we Wrocławiu.
Nie samą akcją żyje człowiek
– Początki były bardzo trudne – wspomina Anna Okurowska, katechetka i jedna z założycielek szkolnego wolontariatu. Natychmiast dodaje, że nie chodzi o problemy z młodzieżą. – To wspaniali ludzie. Trudności wynikały z tego, że bardzo wysoko ustawiliśmy sobie poprzeczkę – tłumaczy.
– Nawiązaliśmy współpracę z ośrodkiem dla dzieci niewidomych. Nasza młodzież jeździła do internatu, pomagała dzieciom w odrabianiu lekcji, ale także w – wydawałoby się – prozaicznych czynnościach, jak zakupy czy zorganizowanie dyskoteki – opowiada. Później współpraca rozszerzyła się na spotkania integracyjne w obu placówkach. Młodzi bawili się m.in. na wspólnie zorganizowanych koncertach. – To wiele dało naszym uczniom. Spotkali np. dziewczynę, która wspaniale śpiewała. Inna wykazywała się doskonałą znajomością kompozytorów: ich życiorysów i dzieł. To dla wielu było szokujące. Zastanawiali się, jak to jest, że ktoś, kto zdobywając wiedzę, musi pokonać sporo barier, może pochwalić się takimi wiadomościami. Z czasem wolontariuszom z ZS nr 3 udało się wytworzyć własny styl działania. – Idziemy dwutorowo: angażujemy się w akcje, wspierając różnego rodzaju wydarzenia czy zbiórki pieniędzy na szczytny cel, ale też realizujemy wolontariat stały: opiekując się dziećmi w przedszkolach czy świetlicach środowiskowych – tłumaczy A. Okurowska i dodaje: – Akcję każdy może zorganizować, jednak jeśli nasza działalność ma przynieść konkretne owoce formacyjne czy wychowawcze, potrzeba działalności stałej. Zwraca uwagę, że ważne jest samo zobowiązanie się młodych ludzi na dłuższy czas do wypełniania konkretnego obowiązku. – Musi przyjść punktualnie o wyznaczonej porze, bez względu na to, czy mu się chce, czy nie. To uczy systematyczności i obowiązkowości. W przypadku akcji trudno mówić o takich lekcjach.
Warto żyć dla kogoś
Danuta Gawlińska, również katechizująca w ZS nr 3, która do wolontariatu trafiła dwa lata temu, o jego członkach mówi: – Autentyczni, piękni, pomocni, szczerzy i bezinteresowni. Większość z nich najpierw chciała spróbować swoich sił. Zostali, bo dobro wciąga. Pani Danuta zwraca uwagę, że każdy wszedł do grupy z konkretnym „ja”, a bogactwo pojedynczych osób staje się bogactwem wspólnym i w ten sposób dostępne jest także dla tych, którzy potrzebują pomocy. – Akcja, którą najbardziej zapamiętałam, to turniej tańca towarzyskiego dla osób niepełnosprawnych – mówi Nikola, uczennica klasy III gimnazjum. – Niby my pomagamy tym ludziom, bo każdy dba o sprawny przebieg imprezy na tym odcinku, jaki został mu powierzony. Ale tak naprawdę, to oni dostarczają nam wspaniałych wrażeń. To niezwykłe – widzieć osoby, które nie mogą chodzić, ale potrafią cudownie tańczyć – zaznacza. Jej koleżanki przyznają rację Janowi Pawłowi II, który mówił, że dając coś drugiemu człowiekowi, sami jesteśmy obdarowani. – Nawet nie myślałam, jak dużo szczęścia daje świadomość tego, że komuś sprawiliśmy radość – podkreśla Edyta z I klasy technikum.
Dziewczyny opowiadają o swoich wizytach w przedszkolu. – Wchodzimy tam, gdy dzieci kończą zajęcia. Są zmęczone, czekają na rodziców. Często są smutne. Atmosfera zmienia się w jednym momencie, pomimo to, że nic spektakularnego nie robimy. Po prostu z nimi jesteśmy, układamy razem puzzle, bawimy się, a z ich twarzy nie znika uśmiech. To jest niezwykłe, że wystarczy poświęcić swój czas, by dać innym szczęście – mówią. – Wychodzę z założenia, że warto żyć dla kogoś – dodaje Magda, uczennica technikum. I tłumaczy: – Rozumiem przez to przyjęcie takiego stylu życia, w którym daję coś innym i nic nie chcę w zamian. Satysfakcję mam dzięki samej świadomości pomagania. Dziewczyny nie ukrywają, że wiele razy spotkały się z niezrozumieniem bądź zarzutem, iż marnują czas na wolontariat. – Zbierając pieniądze na stypendia z okazji Dnia Papieskiego, podeszłyśmy z koleżankami do dwóch młodych mężczyzn – opowiadają. – Zapytali nas: „Na co idą pieniądze?”, a kiedy wytłumaczyłyśmy, usłyszałyśmy: „Ile wy z tego dostajecie?”. Nie mogli uwierzyć, że robimy to bezinteresownie. Jedyną rzeczą, jaką z tego mamy, jest poczucie dobrze spędzonego dnia, a to wcale nie mało – puentują. Czasem słyszą stwierdzenia, że przecież nie są w stanie zapobiec całej biedzie świata. – To prawda, ale gdyby wszyscy tak myśleli i na tej podstawie zwalniali się z działania, wówczas na pewno nikomu byśmy nie pomogli. Trzeba od czegoś zacząć. Wspierając jedną osobę i dając radość jednemu człowiekowi, wiemy, że jest już mniej smutku na świecie. Wolontariusze z radością opowiadają o szkoleniach, akcji sadzenia 1600 żonkili w związku z inicjatywą pomocy hospicjom Pola Nadziei czy przedstawieniu teatralnym przygotowanym i wystawianym z myślą o zebraniu pieniędzy na leczenie pięcioletniego chłopca chorego na nowotwór. – Wolontariat to nieograniczone możliwości rozwoju – przekonują i proszą, by wspomnieć jeszcze o słodkich czwartkach. Każdy raz w roku piecze ciasto, którym częstuje innych. – Zasada jest taka, że trzeba zrobić to samodzielnie – mówi A. Okurowska. – Kiedy słyszę: „Proszę pani, ja w życiu nie piekłam ciasta”, odpowiadam: „To jest właśnie ten moment, w którym to się zmieni”.
Świadczenie przed nauczaniem
Katechetki zgodnie przyznają, że od momentu zaangażowania się w wolontariat zauważają ogromną zmianę swojej pozycji jako nauczyciela. – Mój autorytet jakby wzrósł, a dodatkowa działalność sprawia, że mam z uczniami kontakt zupełnie inny niż w czasie godziny lekcyjnej – mówi pani Ania i przyznaje, że wychowankowie mogą zobaczyć w niej nie tylko kogoś, kto o czynieniu dobra naucza, ale kto razem z nimi dobro czyni. Ogłaszając Rok Wiary, Benedykt XVI wyraźnie stwierdził, że nie można się zgodzić, aby sól zwietrzała, a światło było trzymane pod korcem. Dodał także, iż odnowa Kościoła dokonuje się m.in. przez świadectwo, jakie daje życie wierzących, sugerując, że wiara powinna wyrażać się także przez miłość. Jego poprzednicy, pisząc o nowej ewangelizacji, zwracali uwagę, że pierwszym jej punktem jest bycie w świecie, życie wartościami ewangelicznym i prowokowanie swoją postawą do pytania o przyczynę takich, a nie innych decyzji. Wtedy dopiero pojawia się przestrzeń do otwartego opowiadania o Jezusie. Sól, jaką są ci młodzi ludzie, nie zwietrzała, a światło warto było wydobyć, by nie świeciło jedynie w murach Zespołu Szkół nr 3 i w miejscach, gdzie podejmują swoje działania. Niech świeci i inspiruje do ciekawych pomysłów w czasie Roku Wiary.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).