Odkryła, że Jezus umarł za nią na krzyżu podczas musicalu „Jesus Christ Superstar”. Wyszła na ulice i wszystkim dookoła opowiadała o tym, co się wydarzyło. Koleżanki, z którymi była w teatrze, czuły się zażenowane. Carol Razza jednak wcale się tym nie przejęła.
Wychodziłyśmy z teatru, a ja wszystkim dookoła na korytarzu i na ulicy mówiłam: „Jezus umarł za nas na krzyżu, czy to nie cudowne?”. Moje koleżanki uspokajały mnie, mówiąc, że on nie umarł, że o 20.00 ma następne przedstawienie. Ja jednak nie mówiłam o aktorze, ale prawdziwym Jezusie. Nie mogłam zamilknąć, choć widziałam, że dziewczyny są zażenowane moim zachowaniem. Wcale się tym nie przejęłam. To też było dla mnie coś nowego. Czułam się pierwszy raz w życiu wolna i kochana do granic możliwości – mówi Carol.
– Z tą radosną wieścią pobiegłam do domu. Otwieram drzwi i mówię mojemu mężowi: „Mam cudowną wiadomość. Jezus umarł za nas na krzyżu”. Paul popatrzył na mnie i powiedział: „To miło”, po czym wrócił do swojej pracy. Potrzebowałam czasu, by wyjaśnić mu, co stało się w moim sercu. Szybko zrozumiał, że ja nie żartuję, że doświadczyłam szczególnej łaski, której może on sam nigdy nie doświadczy – opowiada Carol. – Wiedziałam jednak, że pokój, którego zaznałam, nie jest zarezerwowany dla wybranych. Miałam głębokie przekonanie, że Jezus chce dać go wszystkim ludziom. Warunek jest jeden – trzeba chcieć go przyjąć. Jeśli przyjedziesz po łaskę z naparstkiem, Pan napełni go po brzegi, jeśli zabierzesz wannę, też naleje po brzegi swej obfitości.
Carol i Paul nie byli wcześniej zaangażowani w żadne ruchy religijne. Chodzili do kościoła, wierzyli w Pana Boga, ale poza tym nie robili nic, by lepiej Go poznać. – Zaczęliśmy szukać jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy umacniać naszą wiarę. Jeździliśmy na różne rekolekcje, zaczęliśmy czytać Biblię. Nasze oczy zupełnie inaczej zaczęły postrzegać rzeczywistość. Trafiliśmy w końcu na Seminarium Odnowy w Duchu Świętym, gdzie pewna świecka kobieta nauczała o Jezusie i mówiła o swoim życiu, jak Bóg w nim działa. Na tych rekolekcjach modlono się nad nami o wylanie darów Ducha Świętego. Po tej modlitwie mój mąż powiedział, że za jakiś czas ja będę jak ta kobieta. Będę stawać przed ludźmi w różnych zakątkach świata i mówić, że Jezus ich kocha i chce działać w ich życiu.
Dziś wiem, że mój mąż powiedział wtedy proroctwo dla mnie – mówi Carol. Tak się rzeczywiście stało. Jej obecność w Lublinie jest na to dowodem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.