Szukamy zaspokojenia. Na różnych drogach, czasem bardzo ciernistych. A mimo to trwa w nas niedosyt.
Bóg w samym sobie nieskończenie doskonały i szczęśliwy, zamysłem czystej dobroci, w sposób całkowicie wolny stworzył człowieka, by uczynić go uczestnikiem jego szczęśliwego życia. […] Szczególny charakter godności ludzkiej polega na powołaniu człowieka do łączności z Bogiem.[1]
To pierwsze słowa, które dotykają serca. Jesteśmy stworzeni do szczęścia. To jest nasz cel, nasza perspektywa. Jesteśmy stworzeni nie dlatego, że byliśmy potrzebni, tak jak potrzebuje się kolejnego pracownika. Nie zostaliśmy stworzeni jako narzędzie rozwiązywania problemów na ziemi czy gdziekolwiek indziej.
Bóg chciał, byśmy byli szczęśliwi wraz z Nim. Byśmy razem radowali się światem, innymi ludźmi i sobą nawzajem.
„Niespokojne jest nasze serce, póki nie spocznie w Tobie”[2] - pisał św. Augustyn. Pragnienie Boga, jakiś nierozpoznawalny czasem niedosyt jest w nas złożony na zawsze. Chcemy więcej. Chcemy czegoś jeszcze. Ciągle to nie jest to, ciągle nie jest tak...
Szukamy zaspokojenia. Na różnych drogach, czasem bardzo ciernistych. A mimo to trwa w nas niedosyt. Można go przyjąć, jako element człowieczego życia. Powiedzieć: tak już być musi. Z tym trzeba umieć żyć. Można powiedzieć: nie znajdę, nie ma nic...
A może?
Bóg nie odgrodził się od nas. Nie przestaje nas wołać, przez wszystko, co istnieje. "Zapytaj piękno ziemi, morza, powietrza, które rozprzestrzenia się i rozprasza; zapytaj piękno nieba... zapytaj wszystko, co istnieje. Wszystko odpowie ci: Spójrz i zauważ, piękni jesteśmy. Ich piękno jest ich wyznaniem." [3] To znów św. Augustyn.
Zapytaj wszystko co istnieje. Rozejrzyj się. Popatrz. Zachwyć się pięknem, zachwyć się genialną prostotą świata. A jeśli to mało, zapytaj siebie samego. Jesteś piękny. Jesteś wartością. Czy to możliwe, byśmy byli skazani na nierozwiązywalną pustkę? Na dążenie niemożliwe do osiągnięcia? Na karmienie się substytutami? Na niegojące się rany spowodowane brakiem, po latach nie do napełnienia?
Jesteśmy powołani do łączności z Bogiem. Nic i nikt poniżej Boga nie wypełni w nas tej pustki. Możemy odrzucić Boga – jesteśmy wolni. Niepojęte, że mogąc wszystko i pragnąc, byśmy żyli i radowali się razem Bóg dał nam wolność odejścia. Nawet na wieczność. Dał nam wolność uznania, że Go nie ma.
Ja bym nie dała! Chociaż...
Kocham cię – mówisz. Kocham - to znaczy widzę w tobie wielką wartość. Nieprzemijalną i niezniszczalną. Pragnę twojej miłości. A kochać może tylko ktoś wolny. Niewolnik może być tylko wdzięczny.
Dlatego możemy Cię nie widzieć, nie rozpoznawać, Tobie zaprzeczać. Dlatego dziś mówi nam o Tobie czasem tylko nienazwana tęsknota w nas samych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).