Chrześcijanie i muzułmanie ostrzegają przed kolejnym konfliktem wyznaniowym.
Religia jest tylko jednym z całej serii czynników, które kreują napięcia w tym afrykańskim kraju. Nigerię w maju odwiedziła 12-osobowa delegacja chrześcijańsko-muzułmańska, której przewodniczyli sekretarz generalny Światowej Rady Kościołów oraz jordański książę a zarazem zwierzchnik islamskiej uczelni Aal Al-Bayt. Po tej wizycie wydano 12 lipca podsumowujący raport.
„Jeśli wciąż będziemy mówić o wojnie religijnej, to w końcu to proroctwo się ziści” – stwierdzili członkowie międzyreligijnej delegacji. Wskazali przy tym, że Nigerię dzieli „geograficzna linia napięcia religijnego”. Pokrywa się ona praktycznie z targanym ostatnio całą serią antychrześcijańskich zamachów centralnym stanem Plateau. Północ kraju jest tradycyjnie islamska, a południe chrześcijańskie.
Członkowie delegacji wyrazili zaniepokojenie skalą przemocy, która, jak zauważyli, jest najwyższa od dwudziestu lat. Wśród przyczyn rodzących się napięć obok coraz bardziej krwawych poczynań islamskich fundamentalistów z ugrupowania Boko Haram wymienili powszechną korupcję, bezkarność, a także słabość obecnej władzy i ogromną biedę, która pogłębia niezadowolenie ludności.
Chrześcijańsko-muzułmańska delegacja po swym pobycie w Nigerii wskazała, że jednym z kroków budowania pokojowego współistnienia musi się stać wzajemne poznanie, czyli innymi słowy postawienie na edukację. Zaproponowano też utworzenie stałej międzyreligijnej grupy, która reagowałaby na sytuacje kryzysowe.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dotychczasowy Dyrektor - ks. Marcin Iżycki - został odwołany z funkcji.
To właśnie modlitwa i ofiara ma największą siłę, a nie broń czy wojska.