W 1982 r. o. Julianowi Rożyckiemu Japończycy ofiarowali „porando no kokumin no tame ni reitekina hanataba”, czyli „duchowy bukiet kwiatów w intencji polskiego narodu”. Oni z kolei dzięki niemu otrzymali „Sei Faustina no nikki” – „Dzienniczek św. Faustyny”. Wymiana darów dalej trwa.
Agata Combik/ GN W posłowiu przetłumaczonego „Dzienniczka” o. Julian wyjaśnił związaną z miłosierdziem terminologię s. Faustyny. Bukiet sprzed lat ofiarowany został w szczególnych okolicznościach. W Polsce trwał stan wojenny. Do o. Juliana – dominikanina obecnie pracującego we Wrocławiu, a wówczas misjonarza w Japonii – przyszła kobieta z pytaniem, czy nie można pomóc Polakom w inny sposób niż przez zbiórkę pieniędzy. Zachęcił ją do modlitwy, a ona w swojej parafii zorganizowała grupę osób wspierających Polskę. Gdy misjonarz miał wyjeżdżać do swojego kraju, Japończycy przyszli do jego klasztoru w Shibuya i wręczyli mu spisane na ozdobnej tekturce „duchowe kwiaty” – dokładną ilość ofiarowanych w intencji Polaków Mszy św., postów, różańców...
Z Łagiewnik do Mugenzai no Sono
Ojciec Różycki w Japonii pracował 27 lat. Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego szerzył tam od dawna. Gdy w 1981 r. otrzymał „Dzienniczek” po polsku, przetłumaczył Koronkę, a następnie Nowennę do Miłosierdzia Bożego. Pomagał mu w tym m.in. pewien jezuita pracujący 40 lat w Japonii. Dla przetłumaczonej Koronki o. Różycki otrzymał od biskupa swojej diecezji imprimatur. Z czasem tę formę modlitwy przyjmowało coraz więcej Japończyków. – Tłumaczenie tekstu „Dzienniczka” zacząłem 1 stycznia 1999 r., zakończyłem w październiku 2006 r. – wspomina. Dodaje, że już wcześniej przesłanie s. Faustyny docierało różnymi kanałami do Japonii w postaci tłumaczeń fragmentów jej pism, m.in. z języka włoskiego, hiszpańskiego czy niemieckiego, ale nie z oryginału. Siostra Faustyna na pewno byłaby zdumiona, widząc swój tekst w takiej postaci. Egzotyczne litery ułożone są w słupki, które czyta się od góry do dołu, od prawej do lewej. Cena jest niebagatelna: jeden egzemplarz „Dzienniczka” kosztuje 5000 jenów, czyli 70 dolarów. Mimo to rozchodzi się błyskawicznie. Pierwsze wydanie miało miejsce 5 października 2011 roku; od tamtej pory dwa razy już dodrukowywano książkę – ostatni raz 11 lutego. „Dzienniczek” wydany był w tzw. japońskim Niepokalanowie – Mugenzai no Sono. Przetłumaczony przez o. Juliana z polskiego oryginału tekst był doszlifowywany pod względem językowym przez japońską chrześcijankę imieniem Aihara Fujiko. Redaktorem całości został miejscowy franciszkanin – o. Karol Shoji Toku OFM. Ojciec Julian zauważa, że język japoński w wersji mówionej jest dla Polaków łatwy, natomiast przyswajanie sobie tamtejszych liter to proces nie mający końca. – Podstawowych znaków jest ok. 2 tys., ale w literaturze jest ich w użyciu ok. 50 tys. – mówi. I wspomina o stosowanych w Japonii, i obecnych w przetłumaczonym dziele s. Faustyny, systemach pisma: hiraganie, katakanie (w której zapisuje się niejapońskie i niechińskie znaki) i kanji, a także romaji – literacji łacińskiej.
Cienie Dalekiego Wschodu
– Ukazanie się drukiem „Dzienniczka” to dla mnie wielka radość, ale także... ogromny ból... – mówi o. Julian. Czemu? Przetłumaczony przez dominikanina tekst został w znaczący sposób zmieniony. Okazuje się, że w Japonii przesłanie o Bożym Miłosierdziu jest przyjmowane z oporami. – Gdy Jan Paweł II kanonizował s. Faustynę, ustanowił jednocześnie Święto Bożego Miłosierdzia. Komisja liturgiczna Episkopatu Japonii Niedzielę Miłosierdzia Bożego nazwała jednak Niedzielą Bożej Łaskawości – wyjaśnia o. Różycki. – Również redaktor, o. Karol, pozamieniał w przetłumaczonym tekście słowo „miłosierdzie” (awaremi), na „łaskawość” (itsukushimi). Tłumaczyłem, że s. Faustyna używała różnych terminów – miłosierdzie, dobroć, łaskawość, litość – i nie można ich swobodnie zamieniać. Jest to niewierność wobec oryginału; grozi odejściem od istoty przesłania świętej. Niestety, tłumaczenia nie pomogły. W japońskim „Dzienniczku” słowa „miłosierdzie” prawie nie ma... O. Julian napisał nawet do Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w sprawie wpłynięcia na zmianę nazwy japońskiego Święta Bożej Łaskawości na Święto Bożego Miłosierdzia. – Zrobiłem wszystko, co mogłem. Teraz trzeba czekać. To jest sprawa samego Pana Jezusa – mówi ze spokojem.
Dodaje przy tym, że istnieją jeszcze dodatkowe niuanse związane ze słowem awaremi, które może być pisane na dwa różne sposoby – przy jednym z nich oznacza miłosierdzie w sensie poruszenia serca, przy drugim litość. Dlaczego miłosierdzie budzi w Japonii takie opory? – To sprawa ich kultury. Z jednej strony charakterystyczna jest dla niej postawa dobroci, życzliwości, łagodności – wyjaśnia misjonarz. – Nasza polska kultura wydaje się bardzo szorstka w porównaniu z tamtą. Japończyk do nieznanego człowieka, np. w pociągu, w sklepie, odnosi się z najwyższą grzecznością. Wydaje się, że chrześcijańskie przykazanie miłości bliźniego ci ludzie mają we krwi. Jednak z drugiej strony Japończykowi trudno przyjąć stan zależności od kogoś, sytuację, w której ktoś czułby wobec niego litość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.