Władze Iranu przyznały, że pastor Josef Nadarchani został skazany na śmierć za „przestępstwa” o charakterze religijnym, a nie - jak utrzymywały wcześniej - za gwałt i wymuszenie. Trudno to jeszcze nazwać dobrą nowiną. Niemniej zmiana stanowiska Teheranu pozwala mieć odrobinę nadziei, że wyrok śmierci nie zostanie wykonany.
„Wina” Nadarchaniego polega na tym, że gdy w 2009 r. dowiedział się, iż irańskie władze nakazały nauczycielom, aby wszyscy uczniowie czytali wersety Koranu, poszedł do szkoły, w której uczyli się jego dwaj synowie i zaprotestował, powołując się na konstytucyjną wolność wyznania. Został następnie aresztowany przez irańską „bezpiekę”. Skazano go na śmierć za „odwrócenie się plecami do islamu" i „akt apostazji” (pastor przeszedł na chrześcijaństwo w wieku 19 lat). Gdy opinia międzynarodowa upomniała się o życie i wolność Nadarchaniego, władze irańskie oświadczyły, że powodem jego skazania nie były kwestie religijne, ale gwałt, wymuszenie oraz syjonizm. Dlatego obecna zmiana frontu władz Iranu jest jednak pewnym ustępstwem wobec światowej opinii publicznej.
Co ciekawe, ustępstwo to nie jest przypisywane aktywności takich potęg, jak USA, Niemcy czy Wielka Brytania, choć i ich władze interweniowały w sprawie pastora. Najbardziej skuteczne okazały się zabiegi dyplomacji brazylijskiej. Brazylię łączą bowiem z Iranem silne więzy ekonomiczne i dyplomatyczne.
Życie Nadarchaniego nadal jest jednak zagrożone. Postanowił on bowiem nie skorzystać z sądowej oferty ocalenia życia za cenę przejścia na islam. A Iran znany jest z przeprowadzania egzekucji w tajemnicy.
Akcja na rzecz uwolnienia prześladowanego prowadzona jest na Twitterze. Możesz się do niej przyłączyć, zaglądając TUTAJ.
A oto film, mówiący o sprawie Nadarchaniego:
OfficialACLJ
Christian Pastor Youcef Nadarkhani's Story & the ACLJ's Fight to Save his Life
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.