Ze smutkiem przeczytałem relację z konferencji „Zmierzch profesjonalnego dziennikarstwa”. Niestety, zasadniczo się zgadzam z przedstawionymi tam tezami.
No cóż. Jako redaktor naczelny jednego z katolickich mediów muszę uderzyć się w piersi. I w naszym portalu pojawiają się materiały, którym można postawić podobne zarzuty. Wydaje mi się jednak, że problem jest znacznie szerszy i nie dotyczy tylko mediów. Dotyczy całej atmosfery naszego życia publicznego. Problemem nie jest w niej przede wszystkim powierzchowność i obrazkowość – też przecież przejaw tabloidyzacji – ale stosunek do prawdy. Zgadzam się z księdzem Lutrem, także w kontekście politycznych sporów.
Nie wiem które z dziesięciu przykazań jest dziś najczęściej przez Polaków łamane. Widzę, które jest najbardziej lekceważone. „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”. Zamiast niego do rangi cnoty podniesiono paranoiczną podejrzliwość, która najmniejszy drobiazg potrafi rozdmuchać do rangi ogromnego problemu, a domysły bierze za szczerą prawdę. Wszystko oczywiście pod hasłem „nie dajmy się okłamywać, nie dajmy sobą manipulować”.
Sprawa jest szczególnie bulwersująca, kiedy taką postawę przyjmują osoby szczycące się swoją katolickością. Bo jakie jest w tym względzie nauczanie Kościoła?
Wystarczy zajrzeć do Katechizmu Kościoła katolickiego. Czytamy tam między innymi (2477):
„Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę. Staje się winnym:
- pochopnego sądu, kto nawet milcząco uznaje za prawdziwą - bez dostatecznej podstawy - moralną wadę bliźniego;
- obmowy, kto bez obiektywnie ważnej przyczyny ujawnia wady i błędy drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą;
- oszczerstwa, kto przez wypowiedzi sprzeczne z prawdą szkodzi dobremu imieniu innych i daje okazję do fałszywych sądów na ich temat”.
I dalej, w punkcie 2478 czytamy:
W celu uniknięcia wydawania pochopnego sądu każdy powinien zatroszczyć się, by - w takiej mierze, w jakiej to możliwe - interpretować w pozytywnym sensie myśli, słowa i czyny swego bliźniego: Każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. A jeśli nie może jej ocalić, niech spyta go, jak on ją rozumie; a jeśli on rozumie ją źle, niech go poprawi z miłością; a jeśli to nie wystarcza, niech szuka wszelkich środków stosownych do tego, aby on, dobrze ją rozumiejąc, mógł się ocalić
Wiem – z tegoż samego katechizmu – że „kłamstwo samo w sobie stanowi jedynie grzech powszedni”. Wiem jednak też, że „staje się ono (…) grzechem śmiertelnym, gdy poważnie narusza cnotę sprawiedliwości i miłości (KKK 2484).
Nie będę cytował wszystkiego. Koniecznie jednak trzeba jednak dodać jeszcze fragment z punktu 2487
Wszelkie wykroczenie przeciw sprawiedliwości i prawdzie nakłada obowiązek naprawienia krzywd, nawet jeśli jego sprawca otrzymał przebaczenie.
Nauczanie Kościoła jest jasne nie tylko w kwestii aborcji czy in vitro, ale także w kwestii ósmego przykazania. Kłamstwo jest złem i domaga się – podobnie jak kradzież – obowiązkowego naprawienia krzywd. Tymczasem mam wrażenie, że w dyskusjach i wystąpieniach (nie tylko w mediach i na internetowych forach) „cnota podejrzliwości” stoi znacznie wyżej od prawdy, a takim drobiazgiem jak naprawienie wyrządzonych krzywd prawie nikt się już nie przejmuje. Potem jest tak, że ktoś, kto pomagając bitemu na ulicy sam obrywa od kolegów poprzednio bitego, a świadkowie tej niesprawiedliwości wyniośle milczą, za dobrą monetę biorąc wyjaśnienia, że „widać coś w tych oskarżeniach było, więc mu się należało”.
Cel nigdy nie uświęca środków. Nawet w słusznej sprawie nie należy posługiwać się kłamstwem czy rzucaniem fałszywych podejrzeń. Pomijam tu problem tego, ilu katolików folgując swojej podejrzliwości i powtarzając bezpodstawne oskarżenia przez lata świętokradzko przystępuje do sakramentów. To sprawa między nimi a Bogiem. Bardziej martwi mnie, że tym sposobem zamiast zwyciężać zło dobrem, faktycznie pozwalamy, by to zło zwyciężało.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.