Duch Święty jest fundamentem więzi zaufania między przybranymi synami, jakimi jesteśmy, a Ojcem, który przepędza wszelki lęk.
Poddając się całkowicie, w pokorze, władzy przełożonych, Teresa nie przestaje być posłuszna temu głębokiemu wezwaniu Ducha Świętego:
W głębi siebie odczuwałam wielki pokój, ponieważ uczyniłam absolutnie wszystko, co było w mojej mocy, by odpowiedzieć na wymagania Dobrego Boga [Rkp. A, 64r].
Reszta nie zależała od niej, ale od Boga, który w swoim czasie potrafi obrócić to wydarzenie na własną korzyść.
Znowu jasno odsłania się tutaj duch „małej drogi”: robić wszystko, co możliwe, w zawierzeniu zwróconym ku Jezusowi, a nie ku sobie. A Bóg uczyni resztę. Posłuszeństwo Kościołowi hierarchicznemu zachowuje Teresę w tym akcie ufności i zdania się na Boga, którego owocem jest pokój.
Zresztą czy od pewnego czasu nie ofiarowała się Dzieciątku Jezus jako Jego „zabawka” (zob. Rkp. A, 64r), z którą może uczynić cokolwiek zechce?
Po tym, jak bawił się nią, by ją wypróbować, w Rzymie Jezus „przekłuł swoją zabawkę, chciał zobaczyć, co jest w środku, po czym, zadowolony z odkrycia, porzucił swoją piłkę i zasnął” (Rkp. A, 64r-64v). Po prostu Bóg chciał pogłębić jej pokorę i ufność, by – jak sama pisze – „wzrosło moje zawierzenie oraz inne cnoty” (Rkp. A, 68r).
Jednak Teresa, mając nadzieję wbrew wszelkiej nadziei, dobrze wiedziała, że Jezus, gdy dostatecznie wypróbuje swoją piłkę, przyciśnie ją do serca, nie pozwalając jej już więcej wypaść Mu z rąk.
W 1897 roku, w czasie wielkiej próby, Teresa całkowicie oddana miłości miłosiernej, w pełni zanurza się w synowskim posłuszeństwie swojemu „ukochanemu Abba”, przemieniając ostatnie miesiące cierpień „przez Niego, z Nim i w Nim” w całopalną ofiarę miłości. Zgadza się wypić kielich goryczy do dna:
Natychmiast wyciągnęłam po niego rękę, lecz Jezus, cofając go, dał mi do zrozumienia, że wystarczy Mu moja zgoda [Rkp. C, 10v].
I dalej, w następnych linijkach autobiograficznego rękopisu, osiągnąwszy szczyt ofiary, Teresa pokazuje, że zawierzenie Bogu bardziej niż kiedykolwiek tkwi w sercu posłuszeństwa zewnętrznej władzy, busoli woli Bożej, że nie jest oderwane od rzeczywistości:
Matko, od jakich niepokojów uwalnia ślub posłuszeństwa! Szczęśliwe proste zakonnice, których busolą jest jedynie wola przełożonych. Zawsze mogą być pewne, że idą właściwą drogą. Nie muszą się obawiać, że błądzą, nawet wtedy, kiedy nie mają cienia wątpliwości, że przełożeni się mylą. Lecz kiedy przestaniemy się wpatrywać w nieomylną busolę, kiedy zbaczamy z drogi, którą ta wskazuje – pod pretekstem czynienia woli Boga, który jakoby źle oświeca tych, którzy wszakże zajmują Jego miejsce – to zaczynamy błąkać się od razu po drogach wyschniętych, na których rychło wyczerpuje się woda łaski.
Matko umiłowana, jesteś busolą, którą dał mi Jezus, aby prowadzić mnie pewnie do brzegu wieczności. Jak dobrze mi utkwić w tobie wzrok i wypełniać potem wolę Pana. [...]
Wiem dobrze, Matko, że postępujesz ze mną jak z duszą słabą, jak z rozpieszczonym dzieckiem, nie ciąży mi zatem brzemię posłuszeństwa. Lecz jeśli spodobałoby ci się traktować mnie surowo, to w głębi serca myślę, że nie postępowałabym wobec ciebie inaczej i nie kochałabym cię mniej niż teraz. Dla mnie byłaby to wciąż wola Jezusa, pragnącego, byś tak mnie właśnie traktowała, z największym dla mnie pożytkiem [Rkp. C, 11r-11v].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.