Czy w cywilizowanym kraju postulowanie powrotu do kary śmierci ma dziś sens? Nie sądzę!
Nieco ponad dwa miesiące temu świat obiegła wiadomość o straceniu Troya Davisa. 42-letni czarnoskóry Amerykanin otrzymał śmiertelny zastrzyk po tym, jak został oskarżony o zastrzelenie policjanta na służbie i uznany winnym. Kara została wymierzona, ale kontrowersje pozostały.
W procesie Davisa było wiele niewiadomych. Oskarżenie opierało się w całości na zeznaniach świadków. Problem w tym, że wielu z nich wycofało się z części lub całości obarczających go zeznań. Broni nie znaleziono. Nie udało się też wskazać innych dowodów, które by bezsprzecznie świadczyły o winie Davisa. A jednak stało się. Sąd Najwyższy USA odrzucił złożony jeszcze godzinę przed egzekucją wniosek skazańca o wstrzymanie egzekucji. Davisa uśmiercono.
Kiedy w Polsce wraca kolejny raz dyskusja o karze śmierci, mam wciąż przed oczami tę informację sprzed dwóch miesięcy. Zastanawiam się, czy sędziowie, którzy wydali wyrok na Davisa, mogą spać spokojnie. Dlaczego ci, którzy najpierw przeciwko niemu zeznali, potem z zeznań się wycofywali. Dlaczego wreszcie, skoro było tyle wątpliwości, ktoś zdecydował się zakończyć życie innego człowieka.
Z drugiej strony mam przed oczami inne wydarzenie. Norweski zamachowiec mordujący bez mrugnięcia okiem. Strzela w imię zwariowanej ideologii. Nie zastanawia się. Przesłuchiwany odpowiada, że co prawda przyznaje się do zastrzelenia 72 osób, ale nie czuje się winny.
W kontekście tych dwóch sytuacji jestem rozdarty i naprawdę nie wiem, czy stosowanie kary śmierci powinno być dopuszczalne czy nie.
Z jednej strony naturalna chęć wymierzenia sprawiedliwości pcha mnie w kierunku tłumu tych, którzy bez zastanowienia wydaliby Breivika katom. Z drugiej jednak mam przed oczami Davisa, który do samego końca utrzymywał, że jest niewinny.
Mam wątpliwości, więc proszę o pomoc tych, którym ufam, że wiedzą lepiej. Co mówi Kościół o karze śmierci? Jak tłumaczył ks. Tomasz Jaklewicz w tekście „Czy wolno karać śmiercią?”, „tradycyjna nauka Kościoła katolickiego zawsze opowiadała się za moralną dopuszczalnością kary śmierci”. Jednak - to już moja interpretacja – dopuszczać coś nie znaczy pochwalać.
Błogosławiony Jan Paweł II był gorącym zwolennikiem zniesienia kary śmierci. W świętym Roku Jubileuszowym prosił o zaprzestanie wykonywania egzekucji. Dla niego każde życie było święte i koniec. Nie szedł w tej dziedzinie na kompromis. Zmienił nauczanie Kościoła? Absolutnie nie. Doprecyzował je w sposób, który dla mnie jest przekonujący.
Jego encyklika „Ewangelium vitae” mówi o świętości każdego życia. Często sprowadza się ją do tematyki aborcji i eutanazji, ale tak nie jest. Papież Polak pisze również o karze śmierci.
Odwołuje się do źródeł czyli do Pisma Świętego. Przywołuje przykład Kaina – zabójcy brata. Kain próbuje wymigać się od odpowiedzialności za śmierć brata. Nie wykazuje skruchy. Stara się kłamstwem uciec przed karą. Zapytany przez Boga, co się stało z Ablem, odpowiada, że nie wie. Jednak Bóg wie. Jak mówi, „krew Abla woła do niego z ziemi”. Jan Paweł II, rozważając dopuszczalność kary śmierci, powołuje się na przykład, który daje nam Bóg. Nie karze on Kaina śmiercią za śmierć. Skazuje go na wygnanie i daje mu znamię, które ochroniłoby go przed gniewem ludzi. Jan Paweł II dowodzi, że skoro Bóg znalazł sposób na ukaranie Kaina inny niż śmierć, to my również powinniśmy tak postępować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).