Zabrakło ewangelizacji. Bez niej każda forma religijności prędzej czy później staje się martwą.
We wrześniu minęło dwadzieścia lat od poświęconej pobożności ludowej sesji plenarnej Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Błogosławiony Jan Paweł II skierował do jej uczestników przesłanie w którym wskazywał, że „ludowa pobożność, wyrażająca się w różnorodności form, wypływa z wiary i z tej racji winna być należycie ceniona i rozwijana. Objawiając się w najbardziej autentycznych postaciach, pobożność ludowa nie kwestionuje centralnej roli liturgii świętej, ale sprzyja rozwojowi wiary ludu, będąc naturalnym jej wyrazem, a także usposabia do celebracji świętych misteriów” (4). Owocem prac Kongregacji było opublikowane w grudniu tego samego roku „Dyrektorium o pobożności ludowej i liturgii”. Określiło ono zasady, jakimi należy kierować się w takim porządkowaniu nabożeństw, „aby były zgodne ze świętą liturgią, z niej niejako wypływały do niej prowadziły” (KL 13).
I oto po dwudziestu latach od tamtych wydarzeń jeden z najbardziej uznanych hierarchów Kościoła przewiduje koniec epoki Kościoła ludowego i masowego. W wygłoszonym dla słuchaczy Bawarskiej Akademii Kościelnej wykładzie kardynał Walter Kasper wyraził pogląd, że czas masowego i ludowego Kościoła w Niemczech i w Europie ma się ku końcowi, a ważne dla przyszłości Kościoła impulsy dadzą świadome swej wiary i zaangażowane grupy. Zasadniczo kardynał nie powiedział nic nowego. Powiedział otwarcie to, o czym od lat mówi i pisze wielu obserwatorów. Ale ta wypowiedź to dobra okazja, by w jej kontekście postawić pytanie o to, co stało się w przeciągu dwudziestu ostatnich lat, że coś, co miało sprzyjać rozwojowi wiary przestało dawać Kościołowi ożywcze impulsy.
Odpowiedź daje wspomniany na wstępie dokument. Jego autorzy cytują we wprowadzeniu fragment listu apostolskiego Vicesimus quintus annus, napisanego przez błogosławionego Jana Pawła z okazji dwudziestej piątej rocznicy ogłoszenia Konstytucji o Liturgii. „Nie można owej pobożności ludowej lekceważyć ani traktować jej z obojętnością czy pogardą, jest ona bowiem bogata w różnorakie wartości i już sama w sobie wyraża religijne nastawienie wobec Boga. Jednak pobożność ta stale potrzebuje ewangelizacji, aby wiara, którą wyraża, stawała się wciąż bardziej dojrzała i autentyczna” (VQA 18; DPL 2). Kluczem oczywiście jest słowo ewangelizacja. Zabrakło ewangelizacji. Bez niej każda forma religijności prędzej czy później staje się martwą.
Ostatnia konkluzja jest ważna nie tylko ze względu na przeszłość, ale i przyszłość Kościoła. Budzące tak wielkie nadzieje ruchy może spotkać los podobny, jeżeli skupią się na reformie struktur, form zewnętrznych, a zabraknie w nich ewangelizacji i woli kształtowania dojrzałych postaw chrześcijańskich. Wystarczy – odwołując się do naszych polskich doświadczeń – zamienić rekolekcje wakacyjne na wakacje z Bogiem. Bo pierwsze jest za trudne, za dużo wymaga wysiłku, mało atrakcyjne. Tyle wystarczy, by mający być w centrum Bóg stał się jedynie tłem, pretekstem, a coś, co miało być ożywczym impulsem, stało się karykaturą Kościoła, rozumianego jako wspólnota.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).