Teorie spiskowe na ten temat mają się dziś nadzwyczaj dobrze.
Czas wakacji może uświadamiać człowiekowi wiele rzeczy, w tym jego kondycję podróżnika, pielgrzyma.
Nie można spokojnie patrzyć na wojenną machinę. Ale też nie można nie walczyć. Defilada sprzed kilku dni… Przecież to służy do zabijania. Nie! Zakrzyknie ktoś. To dla obrony Niepodległej. Tak! Obie prawdy są dramatycznie prawdziwe. I dlatego łzy cisną się do oczu.
Zadziwiające jak bardzo uleganie powszechnym modom bywa uważane za bycie oryginalnym.
Niełatwo jest wlać nowego ducha w skostniałe watykańskie standardy i uczynić z muzeum, jakim jest Bazylika św. Piotra miejsce codziennej modlitwy.
Przyjmujący oazowiczów górale niekonieczni musieli znać program formacyjny Ruchu, ale swoją prostą wiarą i intuicją wyczuwali, że to, co robi ksiądz Blachnicki ma sens.
Nie, nie chodzi o dziewiąte i dziesiąte. Choć o tych też często się dziś zapomina. Bardziej jednak o drugie.
Było to analizowane wielokrotnie: uląkł się, tonął, krzyczał do Jezusa, został uratowany. Czy nie zastanawia nas jednak fakt, że on w ogóle wylazł z tej łodzi?
Ciekawe czemu część samozwańczych obrońców wiary myśli, że ich przykazanie miłości bliźniego nie obowiązuje?
Wichura, trzęsienie ziemi, ogień – sceneria grozy. Trudno w takim klimacie kogokolwiek usłyszeć, nie mówiąc już o Bożym głosie.